Avadooki obudził się rankiem w komnacie wspomnienia. Cieszył się on oraz tym samym smucił, ponieważ starszy musiał opuścić Hogwart na kilka dni, żeby udać się po swoją różdżkę, która była ukryta gdzieś w głębi Zakazanego Lasu.
Zaczął się jednak weekend więc ku jego rozpaczy musiał przesiedzieć te kilka dni z dala od komnat bruneta, co było dla niego wyzwaniem, gdyż od kilku miesięcy owe miejsce było dla niego bezpiecznym azylem w którym mógł się schować przed całym światem.Chłopak nie czekając na nic sensownego spojrzał na wiszący na ścianie zegar, który wskazywał godzinę siódmą dwadzieścia. Do śniadania miał on jeszcze dwie godziny i czterdzieści minut. Wiedział on doskonale, że jak się spóźni to zabiją go dwie osoby, mianowicie Hermiona Granger oraz Tom Marvolo Riddle. Chłopak obawiał się jednak najbardziej dziewczyny. Tom mu dużo nie robił, przeważnie zabraniał mu przychodzenia przez kilka godzin, potem jednak czasami sam po niego przychodził, ale dziewczyna niejednokrotnie pokazywała na co ją stać, gdy się o kogoś martwiła. Mianowicie nie odstępowała czarnowłosego o krok, czego tak bardzo nienawidził, raz nawet udało jej się zapędzić go na szlaban do Profesora Snape'a, czego jej długo nie potrafił wybaczyć. To Riddle nie wydawał mu się aż taki brutalny, czego zapewne później i tak będzie przekonany, że jest na odwrót.
- Czas przyniesie to co ma nadejść, raz późno, raz wcześnie, nikt nie będzie się tego najmniej spodziewać. - Harry powiedział pod nosem. - Przecież i tak jesteśmy skazani na spotkanie.
- Jednak lepiej, żeby ludzie zauważyli to później niż teraz Harry. - brunet wystraszył młodszego wchodząc do salonu. - O nie przecież to "Straszny Voldemort", "Czarny Pan" uciekajcie, on nas pozabija. - Riddle pokazał przerażoną twarz, przez co rozluźnił avadookiego, którego przed chwilą wystraszył.
- Czasami w takich sytuacjach mam ochotę cię przekląć. - młodszy spojrzał na brązowookiego. - Dlaczego musisz mnie straszyć o tak wczesnej porze?
- A dlaczego by nie. - starszy zaśmiał się. - Zostawiam cię na góra dwa dni samego w Hogwarcie, mam nadzieję, że przez ten czas nic sobie specjalnie nie zrobisz, a jak masz już jakiś zamiar, to proszę cię. - spojrzał poważnie na Potter'a. - Od razu idź do Poppy albo ja cię tam zaniosę w ten sam sposób jak zanosiłem cię, kiedy miałeś temperaturę.
- Zaniesiony pożal się Merlinowi przez Voldemorta jak nic nie wart worek ziemniaków! - czarnowłosy uniósł dłonie ku górze. - I to na oczach całego Hogwartu!
- Nie kuś, bo mogę spróbować, jestem ciekaw miny Dumbledore'a.
- Błagam cię nawet tak nie mów, jeszcze nie jestem gotów na to, żeby samemu być w tym zamku.
- Jak na razie dobrze sobie radzisz, a teraz radzę ci iść się przebrać, czy jednak wolisz iść w piżamie do Wielkiej Sali? - Riddle zaśmiał się z miny zielonookiego.
- Salazar mi świadkiem, że kiedyś tam wejdę tak ubrany, może nie teraz, ale kiedyś to zrobię.
- Chcę to zobaczyć. - oznajmił mu starszy podając pelerynę niewidkę, która była rzucona na fotel ubiegłej nocy. - Powiesz mi kiedy będziesz to robić, a teraz zmiataj się przebierać, a później na śniadanie.
- Dobrze. - Harry zabrał od Marvolo swoją własność. - Jak wrócisz, możesz mi wysłać jakąś wiadomość, albo dać znać?
- Tak, zmiataj mi już. - brunet podszedł do drzwi, które otworzył uprzednio sprawdzając, czy nikogo nie ma. - Za niedługo się zobaczymy.
- Mam taką nadzieję, nie lubię być otoczony innymi przez tak długi czas i ty doskonale o tym wiesz. - chłopak zarzucił na siebie pelerynę. - Do zobaczenia Tom.
- Jak wrócę to dam ci znać. - poczochrał włosy zielonookiemu. - Nie zajmie mi to dość długo czasu, o to nie musisz się martwić.
Harry wyszedł za drzwi uprzednio patrząc się, czy nikt nie idzie, po czym zostawił bruneta całkiem samego. Mrvolo jeszcze przez chwilę patrzył się w miejsce, w które powinien oddalić się chłopak.
- To będzie dla mnie później męka. - Tom uśmiechnął się zamykając drzwi. - Jestem ciekaw jak zareaguje na to Dumbledore.
CZYTASZ
The Last Pair (Wolno Pisane)
Fanfiction!!Wolno Pisane!! Harry jest ostatnim ze swojego gatunku, wszystkie inne omegi były zniszczone, uśmiercone, bądź stawały się betami. Jednak znajduje on nieświadomie swojego mate, przez co starają znaleźć pomiędzy sobą porozumienie a także pokój.