10

591 41 0
                                    

Wybraniec przekroczył próg, ku jego zdziwieniu za nim podążał starszy czarodziej. Czarnowłosy usiadł na najbliższym łóżku, kiedy to wspomnienie samo poszło do gabinetu Pomfrey, wrócił jednak bez starszej kobiety przez co chłopak zmrużył oczy.

- Nie ma jej. - brunet westchnął przeciągle przywołując do siebie eliksir pieprzowy. - Wiem, że jest niedobry, ale jakoś ci może pomóc.

- Muszę? - młodszy spojrzał na Riddle'a z oczami szczeniaka, jednak ten tylko spojrzał na niego jak na wariata. - A mogłem po prostu pójść na kolację.

- Mogłeś, ale wybrałeś jednak co innego.

Harry westchnął przeciągle. Odkorkował eliksir, który dał mu Tom, po czym przystawił je do ust aby następnie wypić. Zdaniem czarnowłosego był to jeden z najgorszych "leków" jakichkolwiek pił. Nadal nie potrafił się przestawić z mugolskiej medycyny, niby ta trwa krócej, ale smakuje gorzej.
Avadooki położył się na łóżku. Wiedział, że nie wyjdzie stąd do przyjścia starszej czarownicy, która jednak nie wiadomo kiedy przyjdzie.

Tom lekko się zaśmiał. Kto by pomyślał, że chłopiec, który przeżył nienawidził eliksirów, a tym bardziej tych uwarzonych przez Mistrza Eliksirów.
Brunet jednak spojrzał na chłopca z namiastką troski w oczach, może jego oryginał próbował go już kilkakrotnie zabić, jednak wspomnienie wiedziało coś czego Czarny Pan nawet nie zauważył. Mianowicie magii i zapachu emitowanej przez czarnowłosego. Możliwe, że gdyby to zauważył to rodzice chłopaka by żyli. Riddle przeciągle westchnął czym zwrócił uwagę chorego, który spojrzał na niego pytająco.

- Muszę iść. - oznajmił mu starszy podchodząc bliżej łóżka po czym lekko poklepał go po głowie, dzkeki czemu chłopiec zmrużył lekko oczy w przyjemnym geście starszego. - Jak nadal tu będziesz, to cię odwiedzę, jednak najszybciej tylko w nocy jak nikogo nie będzie.

Harry lekko się uśmiechnął dając do zrozumienia brązowookiemu, że ten może już w spokoju udać się do swych komnat.
Marvolo jeszcze przez chwilę spoglądał na Pottera, po czym odwrócił się na pięcie i niezauważalnie wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego.

W międzyczasie Albus Dumbledore wszedł do Wielkiej Sali, aby sprawdzić, czy avadooki nie zjawił się na kolacji, jednak gdy przekroczył próg drzwi zauważył, że starsza kobieta zaczęła kierować się w jego stronę.

- Poppy gdzie się wybierasz? - zapytał się łagodnie starzec.

- Pan Potter prawdopodobnie jest w moim skrzydle, dostałam powiadomienie przez moje tarcze, które miały mnie powiadomić jakby ktokolwiek tam wszedł, kiedy mnie nie będzie. - wyjaśniła mu czarownica. - Mam nadzieję, że to nic poważnego.

Kobieta jednak nie powiedziała swojemu przełożonemu, że przez to pole mogła wyczuć ile osób dokładne tam weszło za co sobie serdecznie pogratulowała. To ona w końcu przypuszczała, że Riddle może chodzić po szkole, a Dumbledore o tym nawet nie wie.
Miała jednak nikłą nadzieję, że się myli, bo to spowodowały by duże kłopoty w Szkole Magii.
Pomfrey minęła dyrektora, po czym pospiesznie ruszyła w stronę swojego gabinetu, gdzie zapewnie nadal czeka na nią uczeń w potrzebie, gdyż wyczuła, że tylko jedna osoba opuszczała pomieszczenie.
Po dłuższym marszu doszła do Skrzydła Szpitalnego, gdzie weszła przez drzwi. Wyciągnęła różdżkę, po czym zdiagnozowała śpiącego na łóżku czarnowłosego. Uśmiechnęła się lekko widząc, że nic poważnego mu nie dolega i ktoś podał mu odpowiedzi eliksir. W tej sytuacji zostało jej tylko zrobić chłopcu zimny okład, aby szybciej zbić wysoką temperaturę, którą nadal miał Potter.

- Same z tobą problemy chłopcze. - czarownica uśmiechnęła się lekko podchodząc do zajmowanego przez niego łóżka. - Miejmy nadzieję, że tajemnicza osoba, która cię tu przyprowadziła nie ma względem ciebie złych zamiarów.

Harry na słowa kobiety lekko mruknął z uśmiechem. Musiało mu się śnić coś miłego, przez co i Poppy się uśmiechnęła.

- Śpij dobrze Harry.

Zza drzwiami skrzydła niezauważony stał brunet, który go tu przyniósł. Nie odszedł, zaczekał, aby upewnić się, że z chłopcem będzie wszystko dobrze.

- To będzie długi dla nas rok Harry. - powiedział do siebie Tom po cichu oddalając się od pomieszczenia. - Czas udać się po diadem...

The Last Pair (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz