4

723 43 1
                                    

Harry wyszedł z wielkiej sali z mordem w oczach, chciał jak najszybciej się gdzieś ukryć, gdzieś, gdzie nikt go nie znajdzie, a jedyne takie miejsce było komnatą Voldemorta.
Nie czekał na żadne zaproszenie, ba nawet nie oczekiwał, że zostanie zaproszony, więc gdy tylko doszedł do znajomych ciemnych drzwi z wyrytym godłem Slytherin'u od razu pociągnął za klamkę która nie stawiała oporu przez co wszedł do pomieszczenia uprzednio upewniając się czy zamknął za sobą drzwi. Gdy to zrobił wszedł do niewielkiego salonu rozglądając się dookoła. Nigdzie nie było wysokiego bruneta więc po prostu usiadł na kanapie i wyciągnął z torby księgę o eliksirach. Musiał zająć czymś umysł, nie chciał pamiętać to co stało się na obiedzie. Nawet gdyby dawali mu dwadzieścia galeonów nic by nie powiedział.
Po około godzinie Harry mógł usłyszeć jak ktoś przebiega zaraz za drzwiami przez które przeszedł, a chwilę po tym zostają uchylone przez zakapturzoną postać, która tak szybko jak otworzyła je nie czekając na nic zamknęła i ruszyła przed siebie nie zauważając chłopka siedzącego w jego salonie.
Potter wpatrywał się w Riddle'a tak długo, aż ten nie zniknął za kolejnymi drzwiami przez co młodszemu na usta wkradł się rozbawiony uśmiech. Nie wiedział co się stało, nie chciał, ale wyglądało to zabawnie kiedy został spławiony przez osobę, która go tu zaprosiła.

Harry wrócił do czytania lektury, nie chciał wchodzić za brunetem, nie chciał wiedzieć co spowodowało, że tak szybko wszedł do komnaty nawet nie rozglądając się dookoła za potencjalnym zagrożeniem.
Po kolejnej godzinie, kiedy czarnowłosy kończył czytać podręcznik do salonu z powrotem wrócił Marvolo, dalej nie patrzył się w jego stronę, jakby nie wyczuł jego obecności, przez co Harry'ego doprowadzało to do jeszcze większego rozbawienia. Wziął on więc poduszkę, która była zaraz koło niego i rzucił w bruneta, który był nieświadomy z ataku przez co dostał w głowę. Potter nie wytrzymał i zaśmiał się na głos przez co gospodarz zrozumiał co się stało. Zupełnie zapomniał o spotkaniu w łazience na drugim piętrze, a pora obiadowa skończyła się parę godzin temu.

- Trzeba było się odezwać. - westchnął starszy podnosząc puchatą rzecz.

- Trzeba było się rozejrzeć po pomieszczeniu. - zielonooki wzruszył ramionami. - Nie chce wiedzieć co się stało, ale wyglądałeś jak siódme nieszczęście.

- Chciałem sprawdzić co się stanie jak wyjdę z Hogwartu i tak jak się spodziewałem moje ciało zaczęło "znikać". - podszedł do kanapy, aby położyć na nią poduszkę. - Jestem tu uwięziony i jedyne co mogę robić to chodzić w te i z powrotem, nawet nie mogę wyjść na błonie.

- Próbowałeś zrobić tymczasowe ciało, albo jakoś wziąć cząstkę czyjejś duszy? - zapytał się nieświadom tego co mówił przez co starszy spojrzał na niego jak na jakiś ósmy cud świata. - Powiedziałem coś nie tak, w podręczniku było coś na temat rozpadu ciała po przekroczeniu ustalonej bariery więc sądziłem, że chodzi o coś podobnego.

- I się nie pomyliłeś, nawet dałeś mi pomysł co mogę zrobić. - uśmiechnął się do niego wrednie. - Właśnie pomogłeś wspomnieniu swojego mordercy jak może wrócić jako oryginał gratuluję.

- He? - młodszy spojrzał na bruneta nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji, po dłuższej chwili jednak uderzyło go to co powiedział. - Ja, ja.

- Jesteś mądry, ale też głupi.

- Dumbledore mnie zabije. - avadooki zamknął twarz w dłoniach. - Dlaczego ja.

- Nie mam pojęcia, ale wiem, że cię nie zabije, bardziej ja to zrobię jak się nie uspokoisz, zaczynasz wydzielać ten słodkawy zapach. - Harry spojrzał skołowany na starszego, przez co ten złapał go za ramiona i spojrzał w oczy przez co Potter skupił się tylko na nim. - Wydzielasz zapach, który może przyciągnąć każdą Alfę z obrębu trzech metrów, a pamiętaj, że na mnie też to będzie działać nawet jak nie chcę. - uśmiechnął się lekko o dziwo uspokajając tym wybrańca. - Widzę, że nie rozumiesz jeszcze podstawowych bodźców swojego ciała i płci więc ci to wytłumaczę, ale jutro, na dzisiaj już za dużo i mózg ci paruje.

- Nie paruje! - Harry powiedział bez namysłu, ale zrozumiał co chciał mu przekazać starszy. - Jak się stresuje to wydzielam zapach?

- Tak i jak mam być precyzyjny to pachniesz herbatą malinową. - Tom zabrał dłonie z ramion młodszego. - I szczerze mi to nie przeszkadza, twój zapach jest, delikatny?

- Mam rozumieć, że lubisz zapach herbaty malinowej? - zielonooki spojrzał na niego dziwnie.

- Lubie, a ty jesteś jedyną Omegą, której zapach toleruje. - obrócił się, aby ze stolika wziąć ciastko z talerzyka, które chwilę temu się tu pojawiło. - Mam nadzieję, że jednak nie wydasz mnie innym.

- Gdybym to zrobił to nie miałbym gdzie się przed nimi chować. - czarnowłosy wzruszył ramionami. - Mogę cię jednak nazywać po imieniu?

Starszy skinął głową, nie miał nic przeciwko żeby wybraniec nazywał go po imieniu, jednak wiedział, że ten będzie od niego oczekiwał tego samego.

- Możesz siedzieć tu ile chcesz jedynie nie przegapiaj posiłków, mogę szczerze powiedzieć, że skrzaty wiedzą co robić żebyś mógł zjeść.

- Czyli to one zrobiły szarlotkę i naleśniki z truskawkami i śliwkami?

- Tak, widzę, że masz dietę owocową. - zaśmiał się lekko starszy przez co Harry się lekko rozluźnił.

- Od małego lubię jeść owoce i tylko to jadłem.

- Rozumiem, z tego co wiem to jutro będzie placek jagodowy. - gdy tylko brunet to powiedział oczy młodszego się powiększyły z radości. - Nie wierzę, że nie wiesz co jest w jadłospisie.

- A skąd mam wiedzieć co będzie? - czarnowłosy spojrzał na niego urażony.

- Wystarczy podejść do kuchni i zobaczyć na karcie. - starszy zaśmiał się.

W ten właśnie sposób pomiędzy Wspomnieniem i Wybrańcem pojawiła się nitka, której nikt nie mógł zobaczyć.

The Last Pair (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz