- Potter. - brunet stanął za kanapą. - Potter..
Czarnowłosy jak gdyby nigdy nic przewrócił się na boku. Wspomnienie przeciągle westchnęło. Piekło zamarzło a Snape nie był temu światkiem. Co to musiało się stać, że sam wybraniec wolał spać w najlepsze na kanapie niż we własnym domitorium.
- Harry! - brązowooki podniósł głos uprzednio rzucając w młodszego miękką poduszką lecz przed tym zabrał mu różdżkę na wypadek gdyby chciał się obronić. - Harry James'ie Potter masz w tej chwili wstać i iść na tą cholerną kolację albo cię wrzucę na sam środek Wielkiej Sali!
Czarnowłosego jakby coś porządnie uderzyło. Wstał do siadu i spojrzał z przerażeniem w stronę, gdzie powinien siedzieć starszy czarodziej jednak go nie było.
- Nareszcie księżniczka raczyła się obudzić. - mruknął zaraz za młodszym przez co ten zwrócił na niego uwagę. - Budzę cię już tak od godziny ale jak widać wystarczyło wspomnieć tylko o tym, że sam Czarny Pan wrzuci cię do Sali pełnej uczniów i Profesorów.
- Nie zrobiłbyś tego... - chłopak spojrzał z przerażeniem w oczach na wspomnienie. - Nie zrobił...
- A czemu by nie, dostałbyś tylko większą obstawę i zapewne nie dał rady już do mnie zakradać. - uśmiechnął się wrednie do młodszego. - Ale oczywiście nie pomijamy zszokowanej miny naszego kochanego Albusa Dumbledore'a, który to się nie spodziewa jakże potężnego Tom'a Riddle'a który jak gdyby nigdy nic chodzi sobie po szkole i to przy boku Wybrańca. - zakończył to podchodząc do avadookiego z mordem w oczach. - Masz w tej chwili wstać i iść na tą cholerną kolację.
- Nie jestem głodny... - Harry przerwał ich kontakt wzrokowy, który do tego czasu był utrzymywany. - Nie mogę po prostu wrócić do domitorium?
Wspomnienie westchnęło przeciągle po czym obeszło kanapę aby klęknąć przed chłopakiem.
- Harry pamiętasz co się stało ostatnim razem, kiedy nie jadłeś wystarczająco dużo? - spojrzał na czarnowłosego z lekką troską w oczach. - Jeżeli przez jeden dzień nie śpisz i mało jesz to twój układ się wyniszcza na tyle żeby dostać wysoką gorączkę. - złapał nieświadomie młodszego za dłoń. - Obiecaj mi teraz, że wyjdziesz ode mnie z komnaty i pójdziesz coś zjeść a zaraz po tym spać.
- Ale ja naprawdę nie chcę.. - Harry nieświadom spojrzał na dłoń, która spoczęła na jego własnej. - Muszę?
- Musisz o ile nie chcesz wylądować znów w skrzydle szpitalnym z dyszacymi przyjaciółmi na karku. - starszy zaśmiał się lekko z miny młodszego. - Harry obiecuję ci, że nie będziesz musiał bać się o własne życie, kiedy jesteś obok mnie.
- Ale ja się o to nie boję. - Potter na nowo spojrzał w oczy Riddle'a. - Tom od pierwszego dnia kiedy tu przychodzę czuję, że nic mi nie zrobisz. Nie wiem jak mam to wyjaśnić ale po prostu to wiem...
- Nie zmienia to faktu, że nadal masz iść na kolację. - wspomnienie wstało puszczając dłoń młodszego. - Jutro będziesz mógł od śniadania siedzieć na tej przeklętej kanapie obiecuję ci ale teraz lepiej idź.
- No dobrze... - czarnowłosy wstał z zajmowanego miejsca.
Młodszy czarodziej zaczął podchodzić do ciemnych drzwi. Jeszcze raz uprzednio spojrzał na wspomnienie po czym przez nie przeszedł. Nie chciał on wychodzić od starszego, wiedział, że musiał, ale nie chciał. Czarnowłosy westchnął. Nikt nie zauwazyl, że nagle pojawił się na korytarzu za co dziękował Merlinowi.
Teraz jedyne o czym chciał wiedzieć to to, gdzie są jego przyjaciele. Jednak sądząc po tym, że Riddle go tak uparcie starał się obudzić zrozumiał, że pora kolacji się już zaczęła i to właśnie tam prawdopodobnie są jego przyjaciele.
Avadooki przyspieszył kroku. Prawdopodobnie i tak już był spóźniony, jednak nie chciał słuchać narzekań Hermiony o tym, że znów się spóźnił.
Niejednokrotnie wszyscy już go prosili, żeby przychodził punktualnie na posiłki.- Dlaczego to zawsze na mnie trafia, dlaczego zawsze ja muszę być w centrum uwagi, nie można tego jakoś zmienić? - czarnowłosy tęsknię spojrzał za siebie, gdzie już nie widział ciemnych drzwi. - Czasami chce wrocic nie patrząc się na innych, chce być blisko niego...
CZYTASZ
The Last Pair (Wolno Pisane)
Fanfiction!!Wolno Pisane!! Harry jest ostatnim ze swojego gatunku, wszystkie inne omegi były zniszczone, uśmiercone, bądź stawały się betami. Jednak znajduje on nieświadomie swojego mate, przez co starają znaleźć pomiędzy sobą porozumienie a także pokój.