Od wizyty w skrzydle szpitalnym minęło zaledwie trzy dni, tylko tyle wystarczyło aby w Hogwarcie wrzało. Wszystko się zaczęło od tego, że Harry opuścił skrzydło w dość opłakanym humorze, humorze który się coraz bardziej niszczył każdą wzmianką o tutejszym dyrektorze.
Jedynymi osobami, które wiedziały co się dzieje to Tom i Poppy, jednak nie mógł on powiedzieć o tym swoim przyjaciołom, gdyż uważał, że od razu polecą na skargę Dumbledore'owi.- Harry przecież widzę, że cię coś trapi. - odezwała się brunetka. - Chcemy ci tylko pomóc.
- Pomożecie nie wtrącając się w moje życie okey? - odparł jej rozeźlony Potter. - Dlaczego nie możecie mi dać spokoju? Spójrz na bliźniaki. - czarnowłosy wskazał na dwóch rudzielców, którzy mu tylko pomachali. - Oni jakoś widzą, że nie jestem w humorze do rozmów bądź czegokolwiek i nie podchodzą.
- Bo... - zaczął Fred.
- Wiemy... - George.
- Że... - Fred.
- Nas... - George.
- Możesz... - Fred.
- Przeklnąć, a tego nie chcemy. - odpowiedzieli w tym samym czasie jak na bliźniaki przystało.
- Widzisz? - Harry się lekko uśmiechnął.
- No ale Harry! - wrzasnął Ronald.
- Ron ty się nawet do mnie nie odzywaj, wiesz co zrobiłeś w bibliotece. - zielonooki spojrzał na przyjaciela. - I nie zaczynaj z tym, że mu się to należało, bo tak nie było.
- Niech ci będzie mate. - powiedział bez humoru rudzielec.
- Nie nazywaj mnie mate, nawet nie wiesz co to znaczy dla mnie. - warknął Potter, po czym poczuł dość intensywny zapach ciasteczek czekoladowych po czym był skołowany.
- Harry? Co się dzieje? - zapytała się go zmartwiona przyjaciółka jednak avadooki nie odpowiedział jej ponieważ usłyszeli donośny krzyk grubej Damy
- TO ON, TO ON! - krzyczał portret.
Harry wybiegł ze wspólnego salonu, był przygotowany na uderzenie w portret jednak ten się otworzył i wylądował na czymś miększym.
- Mówiono ci, żeby nie biegać po korytarzu? - zapytał się go znajomy głos.
- Wiedziałem, że to ty, dlaczego cię nie widzę? - Potter spojrzał przed siebie jednak nie zauważył wspomnienia.
- Ponieważ ktoś tu wrzeszczy tylko na mój widok. - oznajmił dając tym samym mu do zrozumienia, że na to odpowei tylko w swojej komnacie.
- Chodźmy?
- Poppy chyba czeka pod drzwiami, mogę wyczuć jej magię. - powiedział mu szeptem Riddle.
- To może jej odtwórz? - zaproponował avadooki.
- To dobry pomysł.
Po dziesięciu minutach Harry i Tom weszli do prywatnych komnat wspomnienia, jednak to co tam ujrzeli ich zszokowało.
- Emm... - zaczął czarnowłosy. - Dobry wieczór Profesorze Snape?
- Potter czy to było pytanie czy przywitanie? - odpowiedział mu cierpko czarnooki.
- Oh Severusie daj mu chwilę właśnie przyszedł. - zagaiła go starsza kobieta. - Mijałeś "go" może po drodze tutaj?
Gdy Poppi tylko to powiedziała za Harry'm pojawił się nie kto inny jak Marvolo.
- Czy ja ostatnio nie wyraziłem się jasno Pomfrey? - powiedział brunet otaczając Potter'a dłonią. - Co "on" tutaj robi?
- Mój panie? - Snape się zdziwił na widok Czarnego Pana w swojej młodzieńczej postaci.
- Skoro ja wiem kim jesteście to może powiecje jeszcze komuś innemu, a Severus wydawał się najlepszym kandydatem. - wyjaśniła im kobieta.
- Pani Pomfrey, wie Pani, że Profesor Snape też służy Dumbledore'owi? - zapytał się rozkojarzony Potter przez co czarnooki zesztywniał.
- Harry mam dla ciebie propozycję. - Riddle podniósł jego podbródek, aby na niego spojrzał. - Może ty pójdź do mojej sypialni, a ja sobie tutaj chwilę z nimi "porozmawiam"?
- Daj mi tylko swoją różdżkę. - Riddle wykonał polecenie swojego partnera. - Dziękuję.
Po kilku chwilach drugorocznego nie było w pomieszczeniu przez co zapanowała napięta atmosfera, nikt nie wiedział jak zacząć rozmowę ale wiedzieli, że prędzej czy później ktoś musi to zrobić.
CZYTASZ
The Last Pair (Wolno Pisane)
Fanfiction!!Wolno Pisane!! Harry jest ostatnim ze swojego gatunku, wszystkie inne omegi były zniszczone, uśmiercone, bądź stawały się betami. Jednak znajduje on nieświadomie swojego mate, przez co starają znaleźć pomiędzy sobą porozumienie a także pokój.