1

1.1K 50 1
                                    

Do komnaty zaczęły wlatywać promienie słońca, czarnowłosy chłopak spokojnie spał, dzisiaj zaczynał się dłuższy weekend, niektórzy zostali, inni woleli natomiast udać się do swoich rodzin. Avadooki chłopak jednak został pierwszy raz sam. Nie chciał on wracać do osób, które zamykały go w pokoju na całe dni. Dostał on zaproszenie od rodziny Weasley'ów, nawet od swojej nowej przyjaciółki, żeby nie zostawał on sam, odmówił on jedna na każdą propozycję. Nie chciał się wpraszać do czyjegoś domu, nie znał wszystkich jeszcze tak dobrze, mimo, że szybko potrafił zaufać nie miał na tyle odwagi, żeby do nich jeszcze jechać.
Dyrektor pozwolił mu zostać, to tylko niecałe dwa tygodnie nim wszyscy wrócą, jednak gdyby długi weekend miał o kilka dni więcej Dumbledore musiałby wysłać go z powrotem do Petuni czego on sam nie chciał, wiedział co kobieta myśli o magach tak samo jak reszta jej mugolskiej rodziny.

Harry przeciągnął się na łóżku. To był pierwszy dzień krótkich wakacji, a skoro został praktycznie sam w zamku nie licząc profesorów to uznał, że to naprawdę dobra okazja, żeby zwiedzić całą szkołę. Musi jedynie uważać na Snape'a. Nie wiedząc czemu ale mężczyzna nie paja do niego sympatycznym uczuciem, bądź to jego wyobraźnia.
Za dużo myślę. - westchnął wychodząc z posłania ścieląc je za sobą. Dla niego zapowiadał się dość długie dwa tygodnie wiec zarówno może się poduczyć trochę do lekcji po zwiedzaniu, biblioteka prawie przez całe dnie jest otwarta.
Czarnowłosy podszedł do kufra, wyciągnął on jedną z mniejszych koszulek, które były po jego kuzynie, czarne spodnie i ciemnozielony rozcięty sweter. Nigdy nikomu nie mówił swoich tajemnic, bądź czego lubił więc wszyscy by się zdziwili widząc gryffona w odcieniu slytherin'u.
Gdy się ubrał, delikatnie ułożył swoje niesforne kosmyki czarnych włosów. Były one nie do okiełznania, ale możliwe, że z czasem jakoś uda mu się doprowadzić jego głowę do błogiego stanu nieroztrzepania.
Pomału zaczął kierować się do drzwi przez które będzie mógł wyjść w wspólnym salonie. Uprzednio wziął on swoją różdżkę, może jest w Hogwarcie, ale nie czuł się jeszcze zbyt bezpiecznie w tym miejscu. Z uśmiechem namalowanym na twarzy opuścił swoje domitorium. Rozejrzał się on po pomieszczeniu, nikogo nie było, cisza, spokój, to czego o tak bardzo pragnął. Niejednokrotnie zastanawiał się, czy gdyby Malfoy nie obraził Ronalda, przez co zielonooki nie zraziłby się do węży i wylądował u nich, kiedy był przydział, może tam byłaby cisza nawet wtedy, kiedy cały salon był zapełniony.
Niestety, ale tego już się nie przekona. Przydział ma się tylko jeden raz i mimo tego, że tiara się chciała upewnić czy aby na pewno chłopak nie chce trafić do Slytherin'u postawiła na wyborze czarnowłosego.
Może trzeba było posłuchać się czapki. - zaśmiał się lekko pod nosem. Był już na drugim roku i wszystko zdawało mu się jakieś inne niż powinno. W dodatku odkąd każdy mówił mu, że uratuje czarodziejski świat czuł się tym przytłoczony. Niejednokrotnie prosił innych o zaprzestanie, ale to schodziło na marne.

Czarnowłosy wyszedł przez obraz na schody. Rozejrzał się dookoła poszukując jakiś znajomych twarzy, sądził, że jednak będzie tu ktoś inny, ale się pomylił. Zero żywej duszy. Jedyne kogo zobaczył to poruszające się postacie na obrazach i kilka duchów.
Jednak te dwa tygodnie będą długie... - z tymi myślami zaczął kierować się do wielkiej sali, w końcu musiał coś zjeść, a do obiadu nie miał zamiaru czekać tak długo, co prawda mógłby pójść do kuchni, znalazł ją ostatnim razem, kiedy chodził po korytarzach w godzinach ciszy nocnej, bo nie mógł spać. Po kilkunastu minutach był na miejscu, był tylko jeden stolik, kilku profesorów i nikogo innego. Zaczął iść więc powolnym krokiem do miejsca, gdzie mógłby usiąść niepostrzeżenie, ale niestety ktoś inny musiał go zobaczyć.

- Potter. - czarnooki spojrzał na chłopaka podejrzliwie.

- Dzień dobry profesorze Snape. - uśmiechnął się lekko, niejednokrotnie nie chciał wdawać się z mężczyzną w rozmowę, bo albo ten zaczął z niego szydzić, bądź po prostu robił mu pod górkę.

- Harry, jak się spało? - zapytała się go głowa jego domu. - Pamiętaj, że możesz cały czas przychodzić do mnie kiedy tylko będziesz miał jakieś problemy, bądź pytanie.

- Dziękuję Pani profesor, możliwe, że kiedyś skorzystam z propozycji. - mówiąc to usiadł koło starszej kobiety z lekkim uśmiechem. - Czy mógłbym zwiedzić dzisiaj szkołę?

- Oczywiście, pamiętasz jednak gdzie twój rocznik nie powinien sam chodzić prawda? - spojrzał na niego Flitwick.

- Tak. - uśmiechnął się miło do mniejszego.

- Panie Potter, czy mógłby stawić się pan za tydzień w skrzydle szpitalnym na roczne badania? - Pomfrey spytała się czarnowłosego z lekkim uśmiechem. - Oczywiście, jeżeli nie czujesz się na siłach przyjść sam, to może poczekać do przyjazdu reszty osób z twojego rocznika.

- Postaram się przyjść, lepiej mieć badania kontrolne za sobą nieprawdaż?

The Last Pair (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz