16

464 37 0
                                    

Gdy Harry wyszedł rankiem poprzedniego dnia z komnat Riddle'a sądził, że cały magiczny świat się na niego w jakiś dziwny sposób uwziął.
Przez cały ranek, gdy wszyscy się pobudzili nie znaleźli nigdzie czarnowłosego przez co chcieli zacząć poszukiwania po całym Hogwarcie zaczynając to od domitorium Ślizgonów a kończąc na wieży Krukonów. Jednak ku ucieszeniu Gryfonów ich Omega wróciła cała i zdrowa, przez co wybraniec zaczął żałować, że po prostu nie mógł poprosić wspomnienia o zamknięcie go na całe dwa dni w jego prywatnych komnatach oraz poproszeniu Klamerki o przynoszenie dla niego co jakiś czas jedzenia i picia. Harry byłby wtedy w siódmym niebie, nie miałby tak dużo dyszących głów nad jego karkiem.
Jednak ku jego ucieszeniu znalazł on wybawicieli następnego dnia wśród Ślizgonów, których poprosił o "pomoc w zadaniach na transmutację". Kto by się spodziewał, że węże go przyjmą do siebie z otwartymi rękami a na czele ich będzie sam Draco Malfoy.
Harry'emu wydawało się, że wzięli go ze względu na to, że jest Omegą, jednak się pomylił. Okazało się, że dom Slytherin'a chciał poznać Potter'a w miejscu, gdzie nie będzie wścibskich nosów Gryfonów, a w szczególności Ronalda Weasley'a, który cały czas mówił o nich same bzdety.

Harry rozmawiając z dziewczyną z czwartej klasy mógł się dowiedzieć, że nie każdy wąż uważał Mugoli za nieczystych. Co prawda ich rodzice mieli całkowicie inne poglądy jednak nikt otwarcie nie uważał ich za owe zagrożenie. Dzięki temu czarnowłosy coraz to bardziej zaczynał żałować wyboru swojego domu. Chciałby się on kogoś spytać, czy istnieje możliwość ponownego przydziału, jednak nie wiedział u kogo może to zrobić, a jak już przychodziła mu osoba do głowy od razu się karcił, ponieważ ów chłopak właśnie chodził sobie po Zakazanym Lesie, gdzie zielonookiemu i innym uczniom zabroniono przebywać.
Jednak postanowił on spytać się go o to później, jak wróci z poszukiwań różdżki.

- Potter skończyłeś już może ją używać? - blondyn wskazał na księgę, która była w połowie otwarta.

- Tak, możesz ją sobie wziąć Mafloy, wiesz może co robi zaklęcie bąblogłowy?

Gdy szarooki miał się już odezwać wyprzedził go przed nim chłopak z piątej klasy.

- Ma na celu wytworzenie bańki powietrza wokół twojej głowy, dzięki czemu można oddychać pod wodą.

- Ile ono trwa? - zielonooki zdawał się być zafascynowany tym zaklęciem.

- Zależy ile zdołasz podtrzymać zaklęcie. - zaczął wyjaśniać starszy. - Niektórzy mogą go używać po trzy godziny inni po godzinę a niektórzy dają radę jedynie dwadzieścia minut, jednak uczyć się tego będziecie dopiero w przyszłym roku.

- Ciekawe. - powiedziała otwarcie Parkinson.

- Harry! - w bibliotece rozniósł się krzyk dobrze dla wszystkich głosu. - Dlaczego jesteś z tymi gadami?!

- I tyle miałeś ze spokoju Potter. - Malfoy powiedział do ucha rówieśnika.

- Też tak sądzę Malfoy, a było tak przyjemnie i cicho. - czarnowłosy schował twarz w dłoniach nie chcąc widzieć czerwonej twarzy Ronalda. - Zabijcie mnie, albo gdzieś zamknijcie, nie muszę wiedzieć gdzie, po prostu jak najdalej od Gryfonów i ich nadopiekuńczości.

- Jakby było to takie proste, to byśmy cię wzięli do lochów ale wątpię, czy Snape się zgodzi. - oznajmił Blaise patrząc się jak do środka wchodzi grupa lwów. - Chyba czas na ciebie.

- Nie chcę...

- Harry chodź, nie będą cię tu trzymać siłą. - Weasey podszedł do Potter'a i pociągnął nie świadom tego, że w ten sposób zrzuci chłopaka z zajmowanego miejsca.

Gdy Harry runął na podłogę pierwszą osobą, która chciała mu pomóc to był Maloy, jednak Gryfoni byli pewni, że blondyn będzie chciał mu coś zrobić więc rzucili w jego stronę zaklęcie paraliżujące. Jednak owe nie trafiło w Ślizgona, ponieważ czarnowłosy popchnął go tak, że to w niego wleciało zbiorowe zaklęcie.
Ślizgoni na zaistniałą sytuację zaczęli wołać Panią Pince, która przez krzyki była na miejscu po nie całej minucie.

- Na litość Merlina, co tu się stało?! - Irma spojrzała na wszystkich uczniów z kolei. - Panie Drombey, proszę zabrać Pana Potter'a do skrzydła szpitalnego, a całą resztę zapraszam za mną do gabinetu wicedyrektor.

The Last Pair (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz