Rozdział 35 - Jestem pewna

774 43 0
                                    

Jak Emily na chwilę przymknęła oko późnym popołudniem, tak obudziła się dopiero w środku nocy. Nie sama, jej sen zaburzyły hałasy z korytarza. Uniosła się na łokciach i skupiła na gorączkowej rozmowie, która miała miejsce za drzwiami.
- Lucas, wyluzuj. Jest pierwsza w nocy. Całą zeszłą noc nie spała, ona też potrzebuje odpoczynku – Nate starał się brzmieć spokojnie, ale w jego głosie dało się wyczuć nutkę irytacji. Emily zaś prawie dostała zawału słysząc, z kim rozmawiał Nate.
- Przesuń się, kurwa, chcę ją zobaczyć.
- Ty powinieneś jeszcze leżeć. Lekarz powiedział...
- Nate, jak się nie przesuniesz, wybiję ci jedynki – zagrzmiał. Emily zerwała się z łóżka. Chciała uniknąć rękoczynów, ale bardziej zależało jej na tym, żeby w końcu zobaczyć Lucasa. Całego i zdrowego.
Gwałtownie otworzyła drzwi. Mężczyźni z zaskoczeniem spojrzeli w tym samym kierunku. Nate ściągnął brwi, niezadowolony, zaś Lucas uśmiechnął się na widok dziewczyny.
- Widzisz, kurwa? Obudziłeś ją – burknął Nate. Snight na sekundę odwrócił wzrok od Emily i rzucił swojemu współpracownikowi gniewne spojrzenie.
- Jeszcze dwa słowa i... - urwał, bo Emily zrobiła dwa kroki w jego stronę i przytuliła go mocno. Lucas zwalczył w sobie grymas bólu, jaki wiązał się z okazaniem uczuć. Ważniejsze było to, że dziewczyna była przy nim a nie to, że niechcący wyrządziła mu ból. Sama jednak zreflektowała się po krótkiej chwili. Odsunęła się natychmiast i przeleciała wzrokiem po mężczyźnie. Stał w samych spodniach, wokół klatki miał szeroki, ciasno zawiązany bandaż.
- Przepraszam, nie chciałam zrobić ci krzywdy – powiedziała.
- Taka krzywda w twoim wykonaniu to nie krzywda – odpowiedział i na powrót ją do siebie przyciągnął, jednak delikatniej niż wcześniej. Nate widząc ten obrazek, machnął ręką i poszedł do siebie.
Lucas mając ją znowu w swoich ramionach, poczuł spokój. Ciepło, jakie mu przekazywała było uzależniające. Najchętniej już nigdy by jej nie puszczał. Emily niechętnie odsunęła się od niego, spojrzeli sobie w oczy.
- Wybacz, że cię obudziłem ale musiałem cię zobaczyć, byłaś moją pierwszą myślą po przebudzeniu.
Emily uśmiechnęła się, słysząc to wyznanie. Jeszcze nie tak dawno trzymała jego głowę na kolanach, gdy się wykrwawiał i płakała prosząc, by jej nie zostawiał. A teraz stał naprzeciw niej i uśmiechał się.
- Wybaczam ale podzielam zdanie Nate'a, powinieneś leżeć, póki nie nabierzesz sił.
- W porządku, mogę leżeć ile zechcecie, ale tylko z tobą u boku – chwycił jej dłoń i pociągnął w stronę swojej sypialni. – Poza tym nie życzę sobie, żebyś spała tam – wskazał palcem pokój za plecami Emily. - W dodatku sama. Masz być przy mnie.
- Cóż to za szczególne względy? – spytała, hamując zbyt szeroki uśmiech. Lucas delikatnie pocałował ją w usta i uśmiechnął się.
- O tym też porozmawiamy.
Emily nie zapytała już o nic więcej. Weszła za Lucasem do pokoju i z ogromną przyjemnością wślizgnęła się pod kołdrę. Mężczyzna siedział oparty plecami o wezgłowie łóżka a ona wtulała się w niego. Poczuła, że w końcu była we właściwym miejscu.
- Bałam się o ciebie – szepnęła.
- Przecież nic poważnego się nie stało.
Emily, słysząc to, uniosła głowę by na niego spojrzeć. Myślała, że żartuje, ale on był poważny. Uśmiechał się delikatnie a dziewczyna spojrzała na niego niedorzecznie.
- Nic poważnego? Lucas, po raz kolejny uratowałeś moje życie.
- I bez zastanowienia zrobiłbym to ponownie.
- Dlaczego?
Lucas spojrzał przed siebie w zamyśleniu. Chwilę trwało nim zebrał myśli. W końcu wrócił do niej wzrokiem i spojrzał jej w oczy.
- Pamiętasz jak jakiś czas temu poprosiłem, żebyś ze mną została?
- Pamiętam.
- Wtedy myślałem, że jestem tego pewien – Lucas znów spojrzał gdzieś przed siebie, zawiesił wzrok. – Ale kiedy koleś Floya w ciebie wycelował, działałem instynktownie. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić mojego życia bez twojej obecności. Już nie. Dlatego nawet się nie zastanawiałem, musiałem wziąć na siebie tę kulę.
- Przecież mogłeś zginąć.
- Może zabrzmi to strasznie, ale wiem gdzie strzelić, żeby kogoś zabić. Dlatego doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak się ustawić.
- Skąd to mogłeś wiedzieć? Przecież to była chwila, ułamek sekundy – Emily patrzyła na niego z przerażeniem, zaskoczona słowami, które wypowiadał z niebywałym spokojem. Lucas uśmiechnął się do niej.
- Lata praktyki robią swoje. Najważniejsze było dla mnie to, żebyś ty przeżyła.
- Zdajesz sobie sprawę, że prawie dostałam tam zawału? Że nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybyś zginął? – jej głos przeszedł w szept, gdy ta świadomość ujrzała światło dzienne. Lucas chwycił jej podbródek i nie pozwolił odwrócić wzroku.
- Od kiedy bezduszny gangster aż tyle dla ciebie znaczy?
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała, patrząc mu w oczy. – Ale znaczy. Jest powodem, dla którego się uśmiecham i mam ochotę żyć.
- To słodkie – kciukiem pogładził ją po policzku. – Może to nie zabrzmi oryginalnie, ale ja czuję dokładnie to samo. Chcę, żebyś była przy mnie już zawsze. Teraz, po tym wszystkim, z czystą kartą.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego znacząco.
- Z czystą kartą? Czyli koniec z tajemnicami?
- Koniec – Emily słysząc to, odetchnęła z ulgą. To naprawdę miał być koniec. Była przekonana, że brat nie zafundował jej kolejnej porcji sekretów i wraz ze śmiercią Floya, wszystko dobiegło końca. Można było rozpocząć nowe, normalne życie. Tylko pytanie, czy życie u boku mafiosa kiedykolwiek będzie normalne?
- Jak ty się w ogóle czujesz? – spytała zauważając grymas bólu malujący się na jego twarzy przy zmianie pozycji. Lucas delikatnie pogładził bandaż i uśmiechnął się szeroko.
- Wybornie, góry mogę przenosić.
- Z tymi górami to się wstrzymaj. Na to przyjdzie jeszcze czas – zaśmiała się. Lucas nie mógł się nie uśmiechnąć na ten dźwięk. To był miód na jego uszy. Po tych wszystkich krzykach, płaczu i nieporozumieniach, jakie towarzyszyły ich relacji, mógł spokojnie stwierdzić, że mają to za sobą. Rozkochała go w sobie, nawet nie wiedział kiedy i jakim sposobem. To po prostu się stało. I już.
- A ty jak się czujesz? – spytał, zniżając głos i obserwując ją bardzo uważnie. Emily wzruszyła ramionami, nie rozumiejąc pytania.
- Dobrze się czuję, nic mi nie jest.
- Pytam o twoją psychikę.
Emily spojrzała na niego pytająco.
- Chcesz wiedzieć jak mi z tym, że zabiłam człowieka?
- Dokładnie.
Zamyśliła się na chwilę. Zadała sobie to pytanie raz jeszcze, w głowie. Sekundy po tym wydarzeniu była rozdarta, czuła się fatalnie, ale z biegiem czasu...
- To przerażające, ale nie czuję się z tym źle – szepnęła, kręcąc głową. Lucas pogładził ją po włosach.
- Następne trupy przyjdą z większą łatwością – oznajmił spokojnie, na co Emily aż drgnęła.
- Jak możesz tak mówić?! – zawołała oburzona. Lucas wybuchając śmiechem, odrzucił głowę do tyłu. Zignorował ból w klatce, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu na widok przerażonej miny Emily.
- Żartowałem – objął ją i pocałował skroń. – Zabijanie zostaw mnie.
- Lucas... - odezwała się z naciskiem, patrząc na niego karcąco.
- No co? – wzruszył ramionami, wciąż się szczerząc.
- Ta świadomość jest straszna, jak możesz mówić o tym z takim spokojem?
- Maleńka, widziałem w swoim życiu już tyle okrucieństwa, że nic nie jest w stanie mnie zadziwić.
- Możemy na razie o tym nie rozmawiać? – Emily spuściła wzrok i spojrzała na jego bandaż. Opuszkami palców przejechała po materiale. – Póki co chcę się cieszyć tym, że żyjesz i że jesteś przy mnie.
- Jestem i będę – powiedział cicho, wplatając palce w jej włosy. – Ale czy ty po tym wszystkim chcesz ze mną zostać?
Emily doskonale wiedziała, co miał na myśli. Przed jej oczami przeskoczyło kilka scen, które wydarzyły się w ostatnich tygodniach. Pobicie Davida, jej porwanie, zabicie Theodora Poltera, porwanie Lucasa, w końcu śmierć Floya z rąk Emily. Nigdy nie znała takiego życia, sądziła, że nigdy nie odnajdzie się w takim świecie. Gardziła tym otoczeniem, nie rozumiejąc i nie chcąc zrozumieć jak w ogóle działa mafia i wszystko, co z nią związane.
Lucas obawiał się, że ostatnia sytuacja wywrze na Emily bardzo negatywne wrażenie. Czuł podskórnie, że dziewczyna nie pozbiera się po tym co widziała, co zrobiła. Że ucieknie jak najdalej. W końcu znalazła się w samym centrum konfliktu. Z którego swoją drogą wyszła bez najmniejszego zadrapania. Nie miał pojęcia, skąd Emily wzięła w sobie tę siłę. Siłę, by zabić człowieka. On zrobiłby to z marszu, gdyby musiał, bo co to dla niego? Ale dla niej? Dla dziewczyny, która nie miała z tym światem do czynienia? Która nigdy nie trzymała w dłoniach broni? Wyczyn, którego się dopuściła, w ich kręgach był imponujący.
- Zastrzegam, że twoja odpowiedź będzie niosła za sobą spore konsekwencje – Lucas odezwał się, gdy za długo się zastanawiała.
- Jakie?
- Jak zostaniesz to ja już nie pozwolę ci odejść.
Emily spostrzegła, jak jego stalowe tęczówki ciemnieją, jak nieznacznie mruży oczy a na jego twarzy pojawia się zdecydowanie. Uśmiechnęła się do niego. Delikatnie się uniosła, usiadła na nim okrakiem i wsunęła palce w jego włosy na karku. Lucas z zainteresowaniem spojrzał w jej oczy. Były takie pewne, spokojne. Nie odezwał się, czuł, że swoje już powiedział, teraz pozostawało czekać.
Emily przysunęła się do niego maksymalnie a on automatycznie objął ją w pasie. Zbliżyła się i otarła nosem o jego nos.
- Po tym wszystkim chcę ciebie jeszcze bardziej – szepnęła tuż przy jego ustach. Lucas instynktownie zacisnął palce na jej biodrach, czując natychmiastowy przypływ pobudzenia.
- Jesteś pewna? – spytał szeptem, jakby specjalnie się z nią drażniąc. Emily jednak pozostała niewzruszona, uśmiechnęła się kokieteryjnie. Przejechała powoli dłońmi po jego szyi, klatce piersiowej i brzuchu. Chwyciła gumkę jego spodni i delikatnie ją naciągnęła. Lucas wziął głęboki wdech.
- Jestem pewna.
Te dwa słowa wystarczyły. W oczach Lucasa wzniecił się ogień. Gwałtownie ją chwycił i jednym ruchem przewrócił na plecy. Emily pisnęła, zaskoczona nagłym zwrotem akcji. W kolejnej sekundzie Snight już był nad nią.
- Ej, uważaj, zrobisz sobie krzywdę – powiedziała, znów delikatnie przejeżdżając dłonią po bandażu. Lucas szybko odsunął jej rękę.
- To teraz jest najmniej ważne.
Emily chciała protestować ale Lucas zamknął jej usta swoimi. Dziewczyna jęknęła, gdy Snight zaczął ją władczo całować, z niesamowitą zachłannością, jakby na to czekał wiele miesięcy. Nie pozostawała mu dłużna. Fala pożądania zalała ją gdy tylko Lucas ją pocałował. Jego palący dotyk powodował, że chciała go więcej i więcej.
Na chwilę zapomniała o jego ranie rozkoszując się zmysłowymi pocałunkami.
Snight bardzo szybko pozbył się wszystkiego, co im przeszkadzało. Podczas gdy na chwilę się od niej odsunął, Emily wykorzystując to, złapała oddech. Cieszyła się nim tylko na chwilę. Potem znów odebrało jej dech, gdy Lucas jednym, mocnym pchnięciem w nią wszedł. Chciała krzyknąć ale on znowu zamknął jej usta pocałunkiem.
Emily zakręciło się w głowie gdy Lucas dostarczał jej tak wielu przyjemnych bodźców, a błogi stan tylko przybierał na sile.
- Jesteś najlepszym, co mi się przytrafiło w życiu – szepnął jej do ucha w momencie, gdy osiągała swoje spełnienie. Przymknęła oczy, rozkoszując się tym zniewalającym uczuciem.
Emily w półmroku odnalazła jego mgliste spojrzenie. Delikatnie oplotła go nogami, ułatwiając mu dostęp i wplotła palce w jego włosy.
- Przecież miałam być tylko przypadkiem, chwilą – mruknęła, starając się brzmieć naturalnie. Lucas zatrzymał się na chwilę i spojrzał w oczy Emily, która wzięła ostry haust powietrza.
- Niech więc ta chwila będzie ze mną już do końca świata.
Emily po raz kolejny rozpływała się pod jego wpływem. Działał na nią jak narkotyk. Uzależniał. Do tego stopnia, że chciała ciągle więcej i nie wyobrażała sobie powrotu do dawnego życia. Życia, w którym miała małe mieszkanko w Queens i braci, których kochała.
Dawne życie nie dało jej o sobie zapomnieć...

Pokerowy BlefOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz