Rozdział 37 - Nasza przyszłość

1.4K 54 26
                                    

Emily z zamkniętymi oczami napawała się gorącymi promieniami słońca. Normalny człowiek nie wysiedziałby w takim upale, ale nie ona. Po ostatnich tygodniach nie marzyła o niczym innym, jak relaks w spokojnym miejscu. Chciała nie myśleć, zapomnieć, zrzucić z siebie niesione brzemię, wszystkie problemy i zmartwienia. Wyłączyć myślenie chociażby na tydzień. Zmienić otoczenie, nabrać dystansu, pozwolić umysłowi na przewietrzenie.
Za wszelką cenę próbowała nie wracać do Nowego Jorku. Te myśli chciały wedrzeć się nieproszone, ale dziewczyna skutecznie je odpędzała, wtedy się odprężała. Nauczyła się żyć z tym wszystkim, co ją spotkało ale kwestia Davida nadal pozostała niewyjaśniona. Jednakże, to nie był czas, żeby się nad tym zastanawiać.
W pewnym momencie pisnęła zaskoczona, gdy silne, męskie ręce chwyciły ją bez trudu i podniosły z leżaka.
- Lucas, zwariowałeś? - spytała, obserwując jego mokre włosy. Ledwo co wyszedł z wody. Dziewczyna wzdrygnęła się przy pierwszym kontakcie, bo połączenie jej nagrzanego słońcem ciała z chłodną wodą nie było przyjemne.
- Chyba dość się już należałaś, nie sądzisz? - uniósł brew, uśmiechając się leciutko.
- Podobno przyjechaliśmy tu odpocząć.
- Tak, zgadzam się - kiwnął głową i zaczął wchodzić do wody. - Ale za dużo słońca to nic dobrego.
- Proszę, ktoś tu martwi się o stan mojej skóry? - spytała kpiąco, splatając palce na jego karku. Na sekundę wstrzymała powietrze gdy jej ciało zetknęło się z wodą. Lucas uśmiechnął się do niej.
- O kogo mam się martwić jak nie o ciebie? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Poza tym ten urlop mieliśmy spędzić razem. - Wszedł do oceanu po pas. Postawił ją na piasku a Emily zanurzyła się po szyję, by się ochłodzić, po czym wyprostowała się i spojrzała mu w oczy. Faktycznie, miał trochę racji. W Nowym Jorku nie raz, nie dwa marudziła mu, że nie ma dla niej czasu, bo praca, bo swego czasu Floy, bo to, bo tamto. Była przeszczęśliwa, gdy obiecał jej ten wyjazd. A teraz?
Lucas objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.
- Myślisz o Davidzie?
- Kiedy nauczyłeś się czytać w myślach?
- Znam cię już trochę - uśmiechnął się i cmoknął ją w nos. Emily oparła dłonie na jego klatce i westchnęła cicho.
- Nie chcę o tym myśleć a to i tak powraca.
- Wiem, zdaję sobie z tego sprawę - odgarnął jej włosy za ucho. - Ale spójrz na to tak: Wszystko co złe, już się skończyło. Nie ma Floya, nie ma tajemnic, nie ma długów ani problemów w postaci wyciągania brata z hazardowego dołka. To David powinien się tobą zamartwiać, a nie na odwrót. To on to spieprzył, nie ty. Ty powinnaś teraz w końcu zapomnieć. Zacząć od nowa. Najlepiej od teraz.
Uśmiechnęła się, słysząc te słowa. Był tak logicznie myślący, tak racjonalny we wszystkim, co robił i mówił. Najlepsze w tym wszystkim było to, że miał cholerną rację. Emily patrzyła na człowieka, któremu nie tak dawno oddała siebie i poświęciła stare życie na poczet nowego. Czuła się silna, szczęśliwa i nareszcie kochana.
Lucas był w stanie zrobić dla niej wszystko, zdawała sobie z tego sprawę i on też nigdy nie pozwalał jej w to wątpić.
Wtuliła się w jego szeroką pierś.
- Masz rację - przyznała.
- Oczywiście, że mam rację - prychnął. Emily zmarszczyła brwi i uniosła głowę, by spojrzeć na jego pewną siebie minę.
- Trochę za dużo tej nieomylności, panie Snight - rzuciła żartobliwie.
- Nie zgadzam się. Poza tym jest jeszcze wiele rzeczy, których jestem pewien i którym ty nie jesteś w stanie zaprzeczyć.
- Na przykład?
- Na przykład to, że kochasz braci i niepotrzebnie zadręczasz sobie tym głowę. Wybaczysz Davidowi prędzej czy później, daj sobie tylko czas.
- Dobrze, niech ci będzie - przewróciła oczami, niezadowolona z takiego szybkiego wyciągania wniosków. Chciała się wyplątać z jego objęć ale on chwycił jej twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- Jestem też pewny tego, że kocham cię nad życie i nigdy nie pozwolę na to, żebyś była smutna.
Jego cichy, niski głos odbił się echem w głowie Emily. Nie potrafiła się nie uśmiechnąć, jego słowa sprawiły, że poczuła przyjemny ucisk w brzuchu.
- Ja ciebie też kocham, Lucas. Bardzo... - westchnęła cicho, przypominając sobie wszystkie te momenty, w których nawzajem udowodnili sobie, jak bardzo są dla siebie ważni.
Lucas pochylił się i pocałował ją dokładnie tak, jak uwielbiała. W ciągu kilku sekund zalała ich fala pożądania. Snight chwycił ją pod pośladkami i uniósł a ona natychmiast oplotła go nogami. Wsunęła mu palce we włosy gdy ich pocałunki stały się głębsze.
Mężczyzna na sekundę odsunął się od jej ust i uśmiechnął tajemniczo.
- Tu czy w środku?
Emily dyskretnie rozejrzała się po plaży. W sumie nie wiedziała, po co to zrobiła. Plaża była pusta, bo w końcu prywatna. Tuż przy niej niewielki domek z pięknym pomostem, z którego ostatnio skakali do wody w środku nocy.
Wróciła wzrokiem do mężczyzny swojego życia i uśmiechnęła się.
- W środku.
- Kłóciłbym się, ale szkoda mi czasu - mrugnął do niej i skierował się w stronę plaży. Emily tłumiła śmiech, gdy niósł ją przez piasek prosto do ich wynajętego domku.
Kiedy tylko znaleźli się w środku, Lucas nie pozwolił jej nawet wziąć oddechu. Posadził ją na stoliku, który stał najbliżej wejścia i zaczął całować. Nie zwracali uwagi na to, że wszystko wokół jest mokre, łącznie z nimi. Liczył się tylko ten moment i ta chemia między nimi.
W momencie gdy Lucas pozbył się kąpielówek a strój Emily poleciał gdzieś w kąt pokoju, zadzwonił telefon dziewczyny.
- Poczekaj, sprawdzę kto to - powiedziała między pocałunkami i chciała zeskoczyć ze stolika, ale Lucas jej na to nie pozwolił.
- No chyba żartujesz - warknął. Dziewczyna zaśmiała się zawieszając mu ręce na ramionach.
- A jeśli to ważne?
- Dobrze, idź. Ale nie licz, że porozmawiasz w spokoju - ostrzegł i delikatnie naparł na jej wejście. Emily wzięła gwałtowny wdech i automatycznie rozsunęła bardziej nogi. Nagle telefon kompletnie przestał mieć znaczenie. Kiedy spojrzała w jego szare oczy, które obserwowały ją z niebywałą intensywnością, wręcz natarczywością, zapominała o całym świecie.
Dziewczyna zacisnęła dłonie na jego ramionach i przyciągnęła go do siebie bardziej. Lucas uśmiechnął się przebiegle.
- Myślałem, że chcesz odebrać telefon?
- Chcę ciebie - oznajmiła na wdechu. Więcej słów nie padło. Snight uwielbiał ją taką oglądać. Kochał, gdy zamykała oczy przy nadmiarze przyjemności, gdy wbijała mu paznokcie w plecy, gdy nieświadomie otwierała usta, mimo że niczego nie mówiła, gdy przygryzała wargę, by pohamować jęki.
Wszedł w nią z impetem, tak, że Emily prawie podskoczyła z wrażenia. Dlatego w porę ją złapał i nie pozwolił uciec. Jej pojękiwanie roznosiło się po niewielkim pomieszczeniu a jego ciężki oddech tylko temu towarzyszył. Świat na chwilę się zatrzymywał gdy zatracali się we wzajemnej przyjemności.
Pożądanie i chemia powodowała, że w pomieszczeniu mimo klimatyzacji, podskoczyła temperatura. Emily czuła jak zaciskają się jej wnętrzności, jak dłonie zaczynają drżeć w momencie, gdy była krok od spełnienia. Lucas zacisnął mocniej palce na jej biodrach i wpił się ustami w jej szyję, czując spazm orgazmu, który zawładnął dziewczyną.
Nie trwało to długo, on dołączył do niej chwilę później.
Wymieniali naprzemiennie ciężkie oddechy, próbując uspokoić walące serca. Emily jak zwykle wtuliła się w jego tors i przymknęła na chwilę oczy, odnajdując spokój, który zawsze jej dawał.
Kilka minut potrzebowali na to, by dojść do siebie. Po tym czasie Lucas z łatwością ściągnął ją ze stolika i pocałował.
- Jesteś moim ideałem, wiedziałaś? - spytał cicho.
- Szczerze, to nie - przyznała, czując kolejne uderzenie ciepła, ponieważ faktycznie słyszała to od niego pierwszy raz.
- Spokojnie, będę mówił ci o tym częściej - pogładził kciukiem jej policzek a ona uśmiechnęła się do niego szczerze.
- Nigdy nie sądziłam, że moje życie potoczy się właśnie tak...
- Żałujesz?
- Nigdy. Jestem teraz najszczęśliwsza na świecie.

Pokerowy BlefOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz