Rozdział 25 - Zależy ci?

788 46 11
                                    

W samochodzie panowała cisza, przecinana tylko przez ryk silnika, czasem kierunkowskazy. W powietrzu dało się wyczuć napięcie tak gęste, że dałoby się je przecinać nożem.
Nate prowadził, zestresowany zaistniałą sytuacją jechał zbyt szybko, ale nikomu to nie przeszkadzało. Emily siedziała z założonymi rękami, wyglądała przez boczne okno. Lucas siedzący tuż obok niej, obserwował ją ze spokojem i próbował po raz kolejny do niej dotrzeć.
- Emily, porozmawiaj ze mną.
- O czym jeszcze chcesz dyskutować? - odwróciła gwałtownie głowę i spojrzała na niego ze złością.
- Niczego nie robiłem przeciw tobie. Nie uważam cię za moją własność.
- Więc dlaczego miasto huczy o tym, że jestem nowym nabytkiem Dona Lucasa Snighta? - wycedziła z pogardą.
- Zrobiłem to dla bezpieczeństwa, zrozum. Ten świat nie jest tak prosty, jak twój świat.
Emily na chwilę zamarła. To było zaskakująco śmieszne, że powiedział to, o czym ona nie tak dawno pomyślała. Uśmiechnęła się, ale tak smutno, wręcz grymaśnie.
- Dla bezpieczeństwa powinnam wrócić do tego prostego świata.
- Dobrze wiesz, że nie musisz. Przy mnie przecież jesteś bezpieczna - sięgnął po jej dłoń ale Emily powoli ją zabrała.
- Też tak kiedyś myślałam. I dla mojego bezpieczeństwa robisz ze mnie psa na smyczy? Nie podobają mi się takie środki ostrożności, to nie dla mnie. Mój brat chyba spłacił swój dług, wystarczy już. Chcę wrócić do domu i spróbować z tobą o to zawalczyć.
Już nie krzyczała. Ale w jej głosie była twardość. Lucas był przekonany, że była pewna swoich słów. Snight był spokojny, nie sądził, że Emily z nim wygra. To by było zbyt proste. Przecież był mistrzem, gdzie ona mogłaby się z nim równać?
Do końca drogi żadne się nie odezwało.
W ciszy weszli do kasyna. Lucas dał znać ochroniarzowi, który wyprosił wszystkich zebranych. W pomieszczeniu był tylko Snight, Emily i Nate.
Dziewczyna od razu usiadła przy stole i splotła na nim dłonie, wbijając wzrok w Lucasa, który ze spokojem usiadł. Nate był zestresowany za ich dwoje. Czuł, jak kropla potu spływała mu po skroni. Wytarł ją pospiesznie, przetasował karty i rozdał.
Rozpoczęła się gra.
Lucas jak na niego przystało, przybrał pokerową twarz. Spokojny na zewnątrz, spokojny w środku, nie obawiał się wyniku. Wiedział, że to tylko kaprys dziewczyny, której nie spodobały się plotki. Dosłownie plotki, bo przecież prawdy w tym nie było. Doskonale wiedział, że sprzedana ściema Bursonowi miała służyć jako ochrona. Ochrona jej i jej cholernego braciszka.
Niestety, Lucas o Emily nie wiedział jednego. Dziewczyna długo uczuła się zasad, często oglądała filmy w Internecie, słuchała uważnie rad Davida, przyglądała się ich grze i co najważniejsze, znała już Lucasa. Może i przy stole do pokera zamieniał się w głaz bez emocji ale Emily doskonale wiedziała jak się zachować, by on po niej też nie poznał niczego. Widziała, jak Jeff grał z Lucasem. Doskonale wiedziała jakie popełnił błędy, nie raz miała możliwość przyglądania się, jak Lucas grał. To było spore zaplecze, które Emily postanowiła wykorzystać.
W tej grze zasady były ustalone, nie trzeba było nic podbijać i przebijać. Tak więc biorąc pod uwagę ewentualne zmiany kart, która oczywiście nie była możliwa w nieskończoność, cała rozgrywka nie trwała dłużej niż kilka minut.
- Emily, jest ci to potrzebne? - Lucas tylko raz spojrzał na swoje karty, tak cały czas przyglądał się Emily. Dziewczyna uniosła wzrok znad kart.
- Co to za pytanie? Boisz się?
- Nigdy.
- Więc sprawdzaj.
Lucas położył karty na stole.
- Kareta.
Emily nawet nie spojrzała na jego karty. Odważnie patrzyła w jego pełne pewności oczy. To zaskakujące, jak bardzo był przekonany o wygranej.
Szkoda tylko, że jej nie docenił.
Emily zamaszystym ruchem rzuciła kartami o stół.
- Poker - wygłosiła. Nate otworzył szeroko oczy, nawet z wrażenia oparł się o pobliskie krzesło. Lucas był równie wstrząśnięty. Wyprostował się i zmarszczył brwi.
- Co?
- Serio mam ci tłumaczyć zasady? Strit w kolorze - wzruszyła ramionami. Lucas nie dowierzał. Patrzył tępo na karty i tak naprawdę nie miał pojęcia, jakim cudem to się stało. Okej, kilka razy wymieniła karty, ale jakim cudem nie zauważył, że dostał jej się taki zestaw? Zawsze potrafił to poznać po ludziach.
- Niemożliwe... - mruknął i w końcu podniósł wzrok na Emily. Spodziewał się zobaczyć dumny uśmieszek. W końcu mistrza pokonała kobieta. Ona jednak obserwowała go zimnym wzrokiem, nie wyrażając żadnych emocji. Wymieniali spojrzenia przez kilka długich sekund. Potem wstała.
- Cienki jesteś w te klocki, Snight - rzuciła, unosząc jedną brew prowokująco, ale Lucas jedynie zacisnął zęby. Emily przeniosła wzrok na Nate'a. - Nate, zawieziesz mnie do domu?
Nate przeniósł wzrok na Lucasa, szukał podpowiedzi bo nie wiedział jak się ma zachować. Tak naprawdę liczył, że szef ją zatrzyma, że z nią porozmawia, że wytłumaczy. A Lucas, ku jego zaskoczeniu, kiwnął jedynie głową.
Nate więc w milczeniu ruszył do wyjścia.
- Emily - Lucas zatrzymał ją przy samych drzwiach. Dziewczyna zatrzymała się na dźwięk jego głosu, wzięła wdech i odwróciła się, by na niego spojrzeć. - Masz mój numer, adres też znasz. Gdybyś jednak zmieniła zdanie.
Co miała mu odpowiedzieć? Że duma jej nie pozwoli? Że bardzo ją rozczarował? Że myślała, że jest dla niego czymś więcej niż „własnością"?
Odwróciła na chwilę wzrok, na powrót nie mogąc znieść jego spojrzenia, zupełnie tak jak kiedyś.
- Dziękuję za dotrzymanie umowy. Miłego życia - powiedziała i wyszła, ruszając w ślad za Nate'em. Opuściwszy kasyno, Emily wzięła głęboki wdech, przymykając przy tym oczy. Znowu była wolna, mogła wrócić do braci. Życie miało znowu być takie jak kiedyś.
Dlaczego więc się nie cieszyła?

Pokerowy BlefOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz