Rozdział 30 - Koniec tajemnic

762 47 1
                                    

Serce Emily podskoczyło do gardła. Nie dość, że nie dowiedziała się o co chodziło to jeszcze Nate zorientował się, że uciekła. Nic jednak nie potrafiła zrobić, była wrośnięta w ziemię.
Chwilę później drzwi otworzyły się z rozmachem. Lucas prawie na nią wpadł i szczerze się zdziwił, widząc Emily na korytarzu. Dziewczyna natomiast nie ruszała się nawet na milimetr. Patrzyła na Snighta błagalnym wzrokiem, pełnym niedowierzania i bólu.
- Co tu się dzieje...? – jęknęła. Zza pleców Snighta wyłonił się równie zdumiony, a raczej przerażony David.
- Ile słyszałaś? – spytał, obserwując siostrę.
- Wystarczająco.
- Dobra, koniec tego – Lucas wypuścił powietrze, pokręcił głową i złapał Emily za rękę, pociągając ją za sobą do gabinetu. – Ja już dawno chciałem ci powiedzieć.
- Snight, milcz! – warknął David.
- Nie będę milczał! Chcesz? Możesz wyjść. Ja powiem jej o wszystkim. Nie chcę, żeby żyła w niewiedzy.
- Patrzcie państwo. Odezwał się dobroduszny Don Lucas Snight.
Mężczyźni wymieniali złowieszcze spojrzenia. Łypali na siebie groźnie, podczas gdy Emily patrzyła to na jednego to na drugiego. Usiadła na czarnej sofie.
- Powiedzcie mi, co się tu dzieje – w jej głosie dało się słyszeć prośbę. Oboje spojrzeli na nią.
- Najpierw dam znać Nate'owi, bo ma stan przedzawałowy – powiedział Lucas wykręcając numer współpracownika w telefonie i zamykając drzwi gabinetu. Wtedy David usiadł obok siostry, złagodniał na twarzy. Chwycił jej dłonie, ale bardzo ostrożnie, z dozą niepewności, spojrzał jej w oczy.
- Siostrzyczko...
- David, ile jeszcze tych tajemnic? – przerwała mu z zaskakującym chłodem w głosie.
- Chciałem cię chronić.
- Nie jestem małym dzieckiem, chcę w końcu usłyszeć całą prawdę. Kiedyś zagroziłam ci, że jeśli nie powiesz mi prawdy to zniknę z twojego życia i żałuję, że wtedy tego nie zrobiłam – wycedziła przez zaciśnięte zęby. David chciał odpowiedzieć, ale podszedł do nich Lucas. Stanął nad rodzeństwem.
- Wilson, powiesz jej sam, czy mam cię wyręczyć? – warknął. David na chwilę przymknął oczy, zebrał myśli, by po chwili znów spojrzeć na siostrę.
- Kilka miesięcy temu miałem sporo długów. Wszędzie, gdzie się dało. U Snighta też. Ale on jako jedyny zaproponował mi... współpracę, zamiast spłaty kasy, której nie miałem.
- Co to znaczy? – Emily spytała prawie niedosłyszalnie. Czuła, jak w gardle jej zasycha a nieznośne bicie serca przybiera na sile.
- Pracowałem dla Snighta. Byłem jego wtyką, donosiłem, jeździłem na zwiady. To, że nie należałem do mafii bardzo mi pomogło, dzięki temu nie wzbudzałem podejrzeń.
- Stąd te twoje... nocne nieobecności – mruknęła.
- Tak, dokładnie. Nie mówiłem ci bo sam doskonale wiem, jakie to środowisko. I jest mi tym bardziej źle z tym, że cię w to wszystko wciągnąłem.
- Wciągnąłeś celowo – dodał Lucas, bo David tego zdecydowanie nie chciał powiedzieć siostrze. Emily otworzyła szerzej oczy, patrząc na brata z zaskoczeniem. Brat złamał się pod jej spojrzeniem i spuścił głowę. Dziewczyna więc przeniosła wzrok na Lucasa.
- Co to znaczy „celowo"? – spytała drżącym głosem. Lucas widział przerażenie, które malowało się na jej twarzy. To sprawiło, że poczuł się źle. Powaga jaką zarzucił zmieniła się we współczucie. Podszedł i przykucnął przed Emily.
- Pamiętasz, jak twój brat rzekomo przegrał cię w karty? – spytał cicho.
- Tego nie da się zapomnieć...
- To było kłamstwo – wyznał Lucas. Emily poczuła, jakby ktoś chwycił jej serce i ścisnął mocno, w płucach zabrakło powietrza. Mimo to wróciła wzrokiem do brata.
- David, czy to prawda?
David podniósł w końcu wzrok i spojrzał z trudem na siostrę.
- Tak, Emily. To było kłamstwo.
- Mój Boże... dlaczego? – pisnęła. David wziął kolejny głęboki wdech żeby dodać sobie odwagi.
- W tych kręgach rzadko się zdarza, że jest możliwość pozostania anonimowym. Po czasie wieść o mnie się rozeszła. To, że ludzie u których miałem długi szantażowali mnie tobą, to jedno. Pojawiły się groźby pod twoim adresem też w mafijnym świecie. Nie wiedziałem gdzie szukać ratunku. Podzieliłem się więc obawami z Lucasem, kiedy jeszcze dla niego pracowałem. Zaproponował układ, w którym mógłby wziąć cię pod swoje skrzydła, żeby zapewnić ci ochronę. U jego boku byłaś po prostu nietykalna. Każdy wiedział, że nie ma co uderzać do ludzi Snighta. Dlatego wymyśliliśmy ten spisek, żebyś uwierzyła.
W mózgu Emily eksplodowała bomba.
Nagle wszystkie tajemnicze zdania, których sensu nie rozumiała, zebrały się w jedną, spójną logikę. Wszystko, co dotąd było bez odpowiedzi, wszystkie niedopowiedzenia i domysły nabrały kształtów.
Spokój Davida, słowa, w których zapewniał, że będzie bezpieczna w domu Lucasa, to wszystko w końcu miało sens.
W jej głowie rozbrzmiały głośno słowa Lucasa, które powiedział do niej przy ich pierwszej konfrontacji w jego domu: „To, że tu jesteś to najlepsze, co cię w życiu spotkało". Wtedy tego nie rozumiała. On też nie chciał jej tego wyjaśniać tłumacząc, że kiedyś się przekona. I przekonała się...
Emily bardzo długo mieliła prawdę, jaką jej zafundowali. Patrzyła na brata ale nie widziała nic. Jakby odcięta od rzeczywistości, próbowała wszystko sobie na spokojnie wytłumaczyć. Ale to było trudne. Mniejsza z nią, ale jej brat pracował dla mafii...
- Emily, błagam, powiedz coś – szepnął David, patrząc na nią prosząco. Te słowa sprowadziły Emily na ziemię i dziewczyna nagle sobie coś przypomniała. Odwróciła głowę, by spojrzeć na Snighta.
- Pamiętasz, jak nazwałeś mnie swoją własnością? – spytała cichutko. Snight doskonale wiedział, co miała na myśli.
- Tak.
- To... to nie była prawda? – spytała jeszcze ciszej.
- Kiedy szedłem do Tony'ego Bursona, żeby uregulować dług twojego brata, Burson powiedział o kilka słów za dużo. Wtedy mu powiedziałem, że nigdy więcej nie chcę słyszeć twojego imienia z jego ust. Nazwałem cię swoją własnością, to prawda. Ale tym samym zapewniłem ci nietykalność. A Burson to miejscowa papla, plotka szybko się rozeszła. Dzięki temu wszyscy trzymali się z daleka.
- Nie wiem dlaczego, ale ulżyło mi, że nie uważasz mnie za rzecz... - mruknęła z żalem, spuszczając głowę. Lucas, nie zwracając uwagi na świadków, z czułością chwycił jej podbródek i uniósł. Wyłapał jej spojrzenie i uśmiechnął się.
- Nigdy tak nie uważałem i przepraszam, że swego czasu tak myślałaś.
Emily uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi i przeniosła wzrok na brata, który obserwował ich z uwagą.
- Nie chcę komentować twojej pracy dla mafii, nie chcę w ogóle o tym myśleć. Ale powiedz mi... dlaczego ja w tym wszystkim?
- Jesteś moją jedyną i ukochaną siostrą. Moim słabym punktem. I to wystarczyło, by robili ze mną co chcieli.
- Czyli to, że znalazłam się u Lucasa było zaplanowane? – spytała, mimo że znała odpowiedź. Niestety tym razem nie była ona inna.
- Owszem – David potaknął, z krzywym uśmiechem. Emily pokręciła głową, tego było za dużo. Wczesała palce we włosy i wzięła kilka głębokich wdechów, by dotlenić mózg.
- Dlaczego Lucas powiedział, że musisz wyjechać? – spytała. Mężczyźni spojrzeli po sobie znacząco. Emily patrzyła na nich wyczekująco. W końcu jako pierwszy odezwał się Lucas.
- Ludzie Floya depczą nam po piętach. Twój brat musi na jakiś czas zniknąć, tutaj nie jestem w stanie zapewnić mu dobrej przykrywki.
- Rozumiem, że gonią cię bo zrobiłeś coś zajebiście złego – Emily skierowała te słowa do brata. David lekko wzruszył ramionami.
- Wsypałem kilku jego kolesi, którzy nie grali czysto ze Snightem, poleciały głowy, niestety zdążyli mnie namierzyć i wiedzą, że to ja kablowałem.
Emily przyłożyła dłoń do ust. Jeszcze nie tak dawno brat ją ostrzegał, brzydził się mafijnymi sprawami, brzydził się całym tym światem, a teraz ze spokojem opowiadał jej takie rzeczy.
- To nie na moje nerwy – szepnęła, chowając twarz w dłoniach. – Czy coś jeszcze przede mną ukrywacie?
- Nie – odpowiedział David, ale Emily już mu nie ufała. Zabrała dłonie z twarzy i spojrzała na Lucasa, ten pokręcił głową.
- Nic już nie ma, Emily. O wszystkim wiesz – potwierdził. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu i wbiła wzrok w sufit. Mimo że to wszystko z wierzchu wyglądało koszmarnie, Emily czuła, że to było dla jej dobra. David nic lepszego nie wymyślił, ale koniec końców efekt został osiągnięty. A ona dzięki temu poznała Lucasa.
Raz jeszcze próbowała wszystko sobie poukładać. Ale to było tak zajebiście trudne...
Znów spojrzała na brata.
- Na ile musisz wyjechać? – spytała z żalem w głosie. David, nie znając odpowiedzi na to pytanie, zerknął na Lucasa, więc ten odchrząknął.
- Miesiąc, może dwa. W zależności od tego z jaką prędkością wygaśnie zainteresowanie twoim bratem.
- Boże, to mnóstwo czasu – jęknęła.
- Ale to konieczne. Musimy trochę wyciszyć aferę wokół niego, a to trwa.
- Gdzie pojedzie?
- Stany odpadają. Prawdopodobnie Europa. Może Hiszpania? Albo Francja? W nocy będziemy wszystko załatwiać, wtedy podejmiemy ostateczną decyzję.
- Podejrzewam, że nie będę mogła do niego latać?
- Nie ma takiej możliwości – Lucas pokręcił głową, ale Emily się tego spodziewała, mimo to Lucas wyjaśnił. – Nie daj Boże będą cię obserwować, śledzić, wtedy z łatwością ich do niego doprowadzisz.
Emily głośno westchnęła. Ścisnęła mocno dłonie brata.
- Skoro tak musi być... - mruknęła.
- Nie martw się, siostrzyczko. Ani się nie obejrzysz a już będę z powrotem – uśmiechnął się do niej pocieszająco. Emily odwzajemniła ten gest czując, że to już naprawdę koniec tajemnic.
- Jest tylko jeszcze jeden, mały problem – Emily skrzywiła się.
- Jaki? – David spojrzał na nią zainteresowany.
- Jeff.
- Kurwa, zapomniałem – David zmarszczył brwi, lekko zdenerwowany. – No nic, trzeba będzie powiedzieć mu prawdę. Bo wątpię, żeby uwierzył, że jadę na kurewnie długie wakacje.
- Nie mówiłbym mu – wtrącił Lucas. – Im mniej osób wie, tym lepiej.
- Co więc proponujesz?
- Powiedz, że jedziesz do pracy – wzruszył ramionami. Rodzeństwo spojrzało na siebie.
- To nie jest głupi pomysł – przyznała Emily. – Swoją drogą Jeff się załamie, jak zostanie nagle sam.
- Jak to sam? – David zmarszczył brwi, uważniej przyglądając się siostrze.
- No jak wyjedziesz to przecież w mieszkaniu zostanie sam.
- No zaraz... a ty? Myślałem, że sprawa jest zamknięta i wracasz do domu. Szczególnie po moim wyjeździe – David nieznacznie uniósł głos, jednak Emily była spokojna. I w końcu pewna tego, co robiła.
- Zostaję z Lucasem – oznajmiła. Jak na mistrza pokerowego przystało, twarz Lucasa nie wyrażała żadnych emocji. Choć w środku cieszył się z decyzji Emily. Jednak w tamtym momencie jego reakcja na to nie była ważna, patrzył, jak David obserwował siostrę spod przymrużonych powiek.
- Jak to zostajesz? – wycedził.
- Czego w tym zdaniu nie zrozumiałeś? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, niezbyt przyjemnie.
- Z jakiej racji u niego zostajesz? – jego pytania były tak głupie, że Emily nie pohamowała rozbawienia, jakie wkradło się na jej twarz.
- Jesteś dorosły, naprawdę mam ci tłumaczyć takie rzeczy? – spytała, powstrzymując śmiech. Na te słowa David gwałtownie podniósł się z sofy i odwrócił do nich plecami. Praca dla mafii za spłatę długów i walka o jej bezpieczeństwo to jedno. Ale związek z niebezpiecznym gangsterem nie wchodził w grę.
Emily doskonale wyczuła swojego brata, więc wyprzedziła go, nim on zaczął wykrzykiwać, że się nie zgadza. Wstała i stanęła za jego plecami.
- Przypomnę ci tylko, że zawdzięczasz Lucasowi swoje życie. Nie dość, że dla ciebie mnie chronił, to jeszcze dzięki niemu odwalił się od ciebie niejaki Tony Burson. Pomijając fakt, że załatwia ci ten cały wyjazd, żeby twoja dupa była po prostu bezpieczna. Więc bądź tak łaskaw i nie praw mi teraz morałów, bo takowe będą nie na miejscu. A jeśli twoja decyzja ci się nie podoba, mam to w nosie.
Lucas nie powstrzymał uśmiechu, który pojawił się po monologu Emily. Był zaskoczony w jaki sposób potrafiła przejrzeć człowieka czy na niego wpłynąć.
David w końcu odwrócił się od siostry.
- Masz rację, jesteś dorosła, wiesz co robisz – powiedział, choć w jego słowach nie było żadnej pewności. Emily poklepała go po ramieniu.
- Wyjedziesz, poukładasz sobie wszystko i jak wrócisz to porozmawiamy jeszcze raz, może tak być? – spytała, już łagodnym głosem. Brat uśmiechnął się delikatnie.
- Może.
Emily uśmiechnęła się szeroko na tę zgodę i bez słów wyciągnęła do brata ręce. David bez zastanowienia wziął ją w objęcia i przytulił mocno.
- Będę za tobą tęsknić, David.
- Ja za tobą też, Emi. Błagam, uważaj na siebie – szepnął jej do ucha, przytulając ją do siebie jeszcze mocniej.
- To ty na siebie uważaj, braciszku. Mi tu nic nie grozi – mrugnęła do niego, gdy się od niej odsunął. David w końcu spojrzał na Lucasa, który zrobił krok w ich stronę.
- Nad ranem dam ci znać o której masz lot, skąd, gdzie i tym podobne. Podeślę ci też bilety, adres tymczasowego mieszkania. Na miejscu kup telefon i kartę. Kontaktuj się ze mną tylko przez nią.
- Jasne, rozumiem – pokiwał głową i wyciągnął rękę w jego stronę. – Dzięki.
- Nie ma sprawy – Lucas uścisnął mu dłoń. David na sekundę spojrzał na siostrę, po czym wrócił wzrokiem do Snighta.
- Dbaj o nią.
- Taki mam zamiar.
Po tym przyjemnym pożegnaniu, David opuścił gabinet. Emily ze świstem wypuściła powietrze z płuc, gdy drzwi się zamknęły. Lucas podchodząc, wyciągnął do niej ręce. Emily podała mu swoje i uśmiechnęła się niepewnie.
- Nie pojmuję tego wszystkiego, jak mogliście to przede mną ukryć? – spytała z nutką żalu, choć jej twarz nie wyrażała smutku.
- Dla twojego bezpieczeństwa – oznajmił Lucas, patrząc jej głęboko w oczy.
- Pieprzenie... - prychnęła niezadowolona. Lucas zaśmiał się pod nosem.
- Mimo wszystko cieszę się, że wiesz.
- Szczerze... to ja też.
- A swoją drogą... mam do ciebie pytanie. Czy twoje poprzednie słowa oznaczają, że jesteś gotowa na życie z niebezpiecznym gangsterem? – uniósł zaczepnie brew, uśmiechając się do niej przebiegle. Emily położyła mu dłonie na klatce i zbliżyła się nieznacznie.
- Chcę spróbować.

Pokerowy BlefOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz