Emily była wewnętrznie szczęśliwa gdy wróciła z pracy. Zaraz po wejściu do domu próbowała odnaleźć Lucasa, ale tego nigdzie nie było. Lekko zaniepokojona odnalazła Nate'a, który akurat wchodził do jadalni by zjeść obiad.
- Gdzie Lucas?
- Emily, wszedłem do domu razem z tobą, nie mam pojęcia.
- Miał już być w domu – mruknęła, siadając naprzeciw niego. Nate uniósł wzrok i spojrzał na nią.
- Zadzwonię, spytam – zdecydował, widząc jej niepewną minę. Wyjął telefon i wykręcił numer do swojego szefa, podczas gdy Emily patrzyła na niego wyczekująco. Niestety, nie odebrał. I wtedy zaniepokoił się nawet Nate, ale nie powiedział tego Emily.
- Mam złe przeczucia – szepnęła Emily.
- Bo nie odebrał telefonu? No przestań – prychnął i zaczął wsuwać obiad przyniesiony przez gosposię. Emily grzebała widelcem w jedzeniu a myślami była gdzieś indziej.
Gdy Nate skończył jeść, Emily nawet nie zaczęła. Odsunął od siebie talerz i spojrzał na nią.
- To może ja pojadę z tobą na te zakupy?
- Nie mam dziś ochoty – uniosła wzrok.
- A jutro?
- Jutro mam sesję, w piątek też. Nie mam już ani czasu ani ochoty na żadne zakupy.
Emily westchnęła głośno a Nate przyjrzał się jej uważnie. Po krótkiej chwili odnalazł jej dłoń na stole i poklepał ją delikatnie, uśmiechając się.
- Nie przejmuj się. Jestem pewny, że nic się nie stało.
- Mam nadzieję.
To było dziwne. Nagła niepewność o jego życie wywiercała nieprzyjemną dziurę w jej brzuchu. Coś na kształt troski cały wieczór tłamsiło Emily. Chodziła po swojej sypialni nie mogąc się uspokoić. Nawet sama próbowała zadzwonić do Lucasa ale odpowiedzi brak. Wystraszyła się nie na żarty. Skąd nagle w niej taki strach?
Położyła się do łóżka około północy ale nie potrafiła zmrużyć oka. Groźby nie wyspania w pracy nie pomagały, Emily nie umiała zasnąć. Z każdą mijającą minutą zżerał ją coraz większy stres.
Dlaczego nie dał znać? Przecież byli umówieni. Coś musiało się stać.
W jej pokoju panowała ciemność. Goniące myśli po jakimś czasie zwolniły, pozwalając Emily na chwilę zmrużyć oczy. W pozycji półsiedzącej, opierając głowę na wezgłowiu łóżka i z telefonem w ręku w końcu zasnęła. Sen był płytki, niespokojny. Na tyle lekki, że poczuła obok siebie nagle ruch. Działała instynktownie.
Odwróciła się gwałtownie i spostrzegła w mroku jakąś postać. Odskoczyła na łóżku i już chciała zacząć krzyczeć, gdy człowiek zbliżył się do niej i zakrył dłonią usta.
- Ciii... to tylko ja.
Głos Lucasa sprawił, że Emily na chwilę wstrzymała oddech. Odnalazła na ślepo włącznik małej lampki nocnej i zapaliła ją. Gdy pokój zalało delikatne, blade światło, Lucas zabrał dłoń z ust Emily.
To naprawdę był on. We własnej osobie.
Emily poczuła jak z jej serca spada tonowy kamień.
- Boże, żyjesz – jęknęła z ulgą. Przywarła do niego i mocno się wtuliła. Lekko skołowany Lucas objął ją, ale spojrzał na nią z góry ze zdziwieniem.
- Dlaczego miałbym nie żyć?
- Nie wróciłeś do domu, nie odbierałeś telefonów. Wystraszyłam się – wyznała nie tylko przed nim, ale też przed samą sobą. Ta sytuacja pozwoliła jej zrozumieć, że naprawdę martwiła się o Snighta. Że uczucie, które powstało w niewyjaśnionych okolicznościach, pozwoliło jej wystraszyć się jego nieobecnością.
Lucas delikatnie odsunął ją od siebie i chwycił podbródek zmuszając, by na niego spojrzała. Zrobiła to z radością. Z nieopisaną ulgą spojrzała w jego oczy.
- Martwiłaś się o mnie? – spytał cicho, uśmiechając się leciutko.
- Bardzo.
Lucas zaśmiał się i pocałował ją.
- To słodkie – stwierdził. Emily obruszyła się.
- Mogłeś chociaż dać znać, że cię nie będzie.
- Wybacz, sprawy trochę się pokomplikowały, dlatego tyle to trwało. I naprawdę nie miałem chwili, żeby dać znać – pocałował ją po raz kolejny, po czym odgarnął jej włosy za ucho. – Przepraszam, że przeze mnie się martwiłaś.
- To już nie ważne. Ważne, że nic ci nie jest – mruknęła i znowu się do niego przytuliła. On tym razem mocno ją objął, przyciskając do siebie z całej siły. To było miłe uczucie. Wiedzieć, że ktoś się o ciebie martwi, że ktoś czeka na twój powrót i cieszy się z twojej obecności. Lucas dawno nie czuł się tak dobrze jak wtedy.
- Przegapiłem nasze zakupy – szepnął nad jej głową.
- Naprawdę się tym martwisz?
- Owszem, bo to był jedyny dzień w którym pani fotograf znalazła dla mnie chwilę, a ja to wszystko zjebałem.
Emily podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Przecież nie zrobiłeś tego celowo.
- To fakt, ale i tak żałuję. Lubię... spędzać z tobą czas – przyznał, na co Emily uśmiechnęła się do niego.
- Ja z tobą też. Proszę, nie przejmuj się tymi zakupami.
- Jeśli pozwolisz, mam na to rozwiązanie – w jego oczach coś błysnęło. Emily spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
- Co kombinujesz? – zapytała. Lucas wstał z łóżka i bez słowa wyszedł z sypialni, by po kilku sekundach wrócić z czerwonym, dużym pudełkiem. Usiadł z powrotem na łóżku i podał Emily pudło.
- Kupiłem i mam nadzieję, że ci się spodoba.
- TY kupiłeś? – Emily uniosła brew, patrząc na niego niezbyt zadowolonym spojrzeniem.
- Dobra, już nie rób z siebie takiej samodzielnej. Otwórz – skinął głową na pudełko. Emily postanowiła sprzeczkę o pieniądze dokończyć kiedy indziej. Otworzyła pudło i zobaczyła w środku jakiś materiał w granatowym kolorze. Emily dotknęła tkaniny, była niesamowicie miła i elastyczna w dotyku. Wyciągnęła to z pudełka i zmuszona była wstać. W jej rękach znalazła się przepiękna, długa sukienka. Podniosła ją do góry i otworzyła szerzej oczy na jej widok. Ramiączka miała opadające, była lekka i układała się swobodnie, delikatnie marszczona w biuście i talii, wykonana z niebywałym smakiem, z ozdobnym brokatem od pasa w dół, z rozcięciem od połowy uda.
- Jest piękna... - szepnęła, obserwując ją z podziwem. Lucas wstał i podszedł do niej.
- Powinnaś przymierzyć. Choć jestem przekonany, że moja wnikliwa obserwacja mnie nie zawiodła – uśmiechnął się do niej figlarnie a ona w końcu spojrzała na niego.
- Skoro jesteś taki pewny to po co mam przymierzać? – uniosła brew, uśmiechając się zawadiacko. Lucas zrobił jeszcze jeden krok w jej stronę i delikatnie objął ją w talii.
- Żebym mógł podziwiać cię w niej jako pierwszy – szepnął jej do ucha, co tylko spotkało się ze znanym już Emily dreszczem. Lucas schował twarz w jej włosach i delikatnie pocałował jej szyję. Emily nie opierała się, delikatnie odsunęła głowę i mruknęła cichutko, czując wibracje w dole brzucha.
Lucas po kilku chwilach odsunął się od niej.
- Dobra, przymierz, bo za chwilę przestanę nad sobą panować – rzucił ostrzegawczo i zrobił krok w tył. Emily zacisnęła usta, żeby się nie roześmiać ale nie spuszczała czujnego wzroku z Lucasa. Mężczyzna odsunął się jeszcze o krok i wziął głęboki oddech.
- Nie wyjdziesz? – spytała zaczepnie, kładąc sukienkę na łóżku. Lucas spojrzał na nią.
- A powinienem? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Emily uśmiechnęła się do niego chytrze.
- Twoja decyzja – mówiąc to ściągnęła przez głowę koszulkę. Lucas zaraz domyślił się, co miała na celu. Zacisnął zęby obserwując, jak Emily zaskakująco powoli ściąga z siebie ubrania. Rzecz jasna robiła to celowo a on powinien wyjść. Nie prowokować. Ale jak zwykle nie potrafił, coś było o wiele silniejsze niż jego trzeźwe myślenie.
Uniósł brwi spostrzegając, jak Emily ściąga bieliznę. Gdy to zrobiła, chwyciła za sukienkę.
- Na bankiet też zamierzasz wybrać się bez bielizny? – spytał z lekkim zdziwieniem w głosie. Emily rozpięła suwak sukienki i spojrzała na niego. Gdy zobaczył jej kokieteryjny i tajemniczy uśmiech, oszalał.
- Dlaczego nie? Nikt nie będzie wiedział.
- Ja będę wiedział.
- A to już będzie twoje zmartwienie.
Nie wytrzymał.
Dopadł do niej jak głodne zwierzę do swojej ofiary i natychmiast wziął ją w ramiona. Zaczęli wymieniać gwałtowne i namiętne pocałunki. Lucas trochę zbyt mocno przywarł ją do ściany, ale to tylko spotkało się z jej cichym stęknięciem. Tym razem nie zamierzał tracić czasu, nie miał na to najmniejszej ochoty i nawet gdyby Emily protestowała, miałby to gdzieś. Ona na szczęście nie widziała przeszkód. Drżała z rozkoszy gdy Lucas pospiesznie rozpinał spodnie. Czuła na sobie jego palący oddech, wręcz słyszała szybkie bicie serca, widziała istny ogień w jego jasnych, stalowych oczach.
Lucas w końcu mocno chwycił ją za pośladki i bez trudu uniósł, jakby nie ważyła kompletnie nic. Delikatnie ją opuścił, wsuwając się w nią. Emily przymknęła oczy czując, jak przyjemność wypełnia ją w kilka sekund. Tym razem Lucas nie dał jej się tym napawać. Natychmiast zarzucił własne tempo czując, jak Emily wbijała mu paznokcie w plecy. Ich ciężkie oddechy naprzemiennie z jękami i stęknięciami wypełniały sypialnię. Emily odchyliła głowę czując, że jest już na skraju. Lucas jakby to wyczuł. Przyspieszył jeszcze bardziej i zatopił twarz w jej szyi. Emily wydobyła z siebie jednorazowy okrzyk przyjemności. Uczucie rozkoszy ogarnęło całe jej ciało, doprowadziło do przyjemnego drżenia i chwilowego wirowania całego świata. Ten stan był cudowny. W jego ramionach nie było nic przyjemniejszego.
Lucas w końcu postawił ją na drżących nogach, ale wciąż obejmując, pocałował z niebywałą czułością.
- Teraz już możesz przymierzyć – mruknął ochrypniętym głosem. Emily objęła go za szyję bojąc się, że jak ją puści, uczucie przyjemności nagle zniknie.
- Może rano, teraz chcę, żebyś się ze mną położył.
- Oj, zmęczyłem cię? – uśmiechnął się łobuzersko.
- Może odrobinę. Ale jeśli chcesz wyjść, to...
- Cicho – warknął i pocałował ją władczo. – Nigdzie się nie ruszam. Jeszcze z tobą nie skończyłem.***
Emily nie słyszała budzika. Promienie słońca wpadające do sypialni również nie zdołały jej obudzić. Silne ramiona Lucasa skutecznie napawały ją harmonią i spokojem. Tak dobrze jej się spało...
Dopiero natarczywe pukanie do drzwi otworzyło jej oczy. Niechętnie uchyliła powieki, jęknęła coś niezrozumiałego i spojrzała w stronę drzwi, zza których usłyszała głos Nate'a.
- Emily, nie chciałbym cię niepokoić ale za piętnaście minut zaczynasz pracę.
W tej sekundzie wszystko do niej wróciło.
Praca!
- Niech to diabli! – wykrzyknęła i zerwała się z łóżka jak poparzona. Nawet Lucas, wystraszony jej nagłym ruchem, usiadł od razu. – Już się zbieram, Nate!
- Mhm, wnioskuję, że zaspałaś. Super – burknął, niezbyt zadowolony. – A budzik dzwonił chyba z dziesięć razy.
- Dobra, przestań truć – warknęła zakładając pierwsze, co miała pod ręką. Nie poprawiła nawet włosów, podbiegła tylko do łóżka, pocałowała szybko rozbawionego Lucasa i rzuciła się do drzwi. Otworzyła je z takim rozmachem, że Nate prawie podskoczył.
- Wow, szybka jesteś – stwierdził.
- Jedziemy, nie ma czasu! – zawołała i rzuciła się do wyjścia. Nate spojrzał za nią.
- Lucas dawał ci może znać, co z nim? – spytał i już chciał za nią ruszyć, gdy sam Snight wyszedł z sypialni Emily, zakładając koszulkę przez głowę.
- Ze mną wszystko dobrze – powiedział jak gdyby nigdy nic, mijając osłupiałego Nate'a. – Wróciłem w nocy.
Emily nie miała ani czasu ani ochoty wyjaśniać tej wymiany zdań. Normalnie by się zawstydziła, zapomniała podstawowych słów albo schowała w szafie, unikając dwuznacznych spojrzeń Nate'a. Jednak myśl o spóźnieniu była na pierwszym miejscu.
- Nate! – warknęła z końca korytarza w jego stronę. – Do jasnej cholery, spóźnię się przez ciebie!
- Ja bym ci z chęcią powiedział, przez kogo się spóźnisz! – odkrzyknął dwuznacznie. Emily przewróciła wymownie oczami.
- Daj kluczki, sama trafię.
- Nie masz prawa jazdy.
- Ale jeździć potrafię.
- Dobra, bez takich, jedziemy.
Emily była raczej osobą punktualną, nigdy się nie spóźniała. Nienawidziła tego. U siebie i u innych. Uważała to za jedną z najgorszych możliwych wad.
W aucie nerwowo wierciła się na siedzeniu. Nate za to jechał z głupim uśmieszkiem, który nie potrafił zniknąć mu z twarzy. W końcu, nie mogąca tego znieść Emily, rzuciła mu gniewne spojrzenie.
- No i co cię tak cieszy?
Nate, rzuciwszy jej krótkie spojrzenie, wrócił wzrokiem do drogi.
- Wy to już tak teraz na poważnie?
- O czym ty mówisz?
- Ja pierdolę, Emily – przewrócił oczami. – No chyba nie chcesz mi wmówić, że zgubił się we własnym domu? Pytam, czy mam się do ciebie zwracać miss Snight?
- Jakiś ty zabawny... - wycedziła przez zęby złowrogo, mrużąc przy tym oczy. Nate w końcu nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Otarł z kącika zbłądzoną łzę, która pojawiła się przy rozbawieniu, po czym w końcu się uspokoił.
- Ale tak na poważnie, to cieszę się – powiedział. Emily spojrzała na niego. Wzrok miała wciąż złowrogi, ale gdy zobaczyła jego szczery uśmiech i poważne oczy, zmieniła nastawienie.
- Z czego?
- Lubię cię, Emily. Jeśli ktoś ma się plątać pod moimi nogami, to nie mogłem wymarzyć sobie lepszej osoby – zerknął na nią i mrugnął. Emily wyczuła w tym bezapelacyjny komplement. Mimo że żadnego związku z Lucasem nie tworzyła, nie padły żadne poważne deklaracje, to zrobiło jej się miło na sercu od słów Nate'a. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Ja też cię lubię, Nate. Mimo początkowej niechęci.
- Była jakaś niechęć? – udał zdziwienie, Emily uśmiechnęła się szerzej.
- Była.
- I minęła?
- Minęła.
CZYTASZ
Pokerowy Blef
Roman d'amourŻycie Emily było względnie proste. Pomimo tego, że razem z dwójką braci ledwo wiązali koniec z końcem, było znośnie. Do momentu, w którym jeden z braci wciąga ją w swój hazardowy syf. Traci podczas gdy w pokera najcenniejszą dla niego rzecz. Czy Emi...