16. Jedyna w swoim rodzaju

857 28 14
                                    

Monako. 2022

Ich kolejny już pocałunek nie trwał długo, bo z dołu usłyszeli głosy. Dwójka ludzi, dziewczyna i chłopak, prawdopodobnie para wyszli na zewnątrz stając dokładnie pod tarasem, na którym stała Victoria z Lando. Oni się od siebie od razu rozłączyli słuchając wymiany zdań dwójki. Nie zajęło im dużo czasu na odgadnięcie, kim jest para.

— A nie pomyślałaś może jak ja się z tym czuję? — mówił męski głos pełen wyrzutu — Naprawdę, szanuję twoje uczucia i staram się ciebie jak najlepiej zrozumieć... Ale ty nagle wyrzucasz to i - o ironio - sama nie myślisz o mnie! Myślisz, że to jest w porządku? — w jego głosie słyszalne było wiele emocji, które wyrzucał z siebie mówiąc do dziewczyny. Victoria z Lando słuchali skupieni rozmowy pary, a gdy chłopak skończył mówić i zapanowała chwilowa cisza, kierowca McLarena cicho, praktycznie bezszelestnie szepnął:

— Oho.... — wtedy jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem dziewczyny również skierowanym na niego — Państwo Leclerc chyba mają sprzeczkę w związku... — mruknął przysłuchując się dalszej rozmowie.

— Czego nie rozumiesz? — jęknął wyraźnie zirytowany tą rozmową i poglądem dziewczyny.

— A co miałabym tu zrozumieć? — podniosła lekko ton głosu.

— Czuję się nareszcie dobrze — kontynuował chłopak — Nawet lepiej niż zawsze, a ty jak zwykle musisz widzieć w tym problem! Charlotte, co...co jest z tobą do cholery jasnej nie tak? A może jednak ze mną, co? Bez urazy, ale zachowujesz się coraz dziwniej i...nie poznaję cię.

— Charles, jeżeli ty nie widzisz w tym problemu, to może powinieneś się nad tym trochę zastanowić, co? I nie jestem zazdrosna, tylko to ty nie umiesz zdefiniować swojego systemu wartości.

— O, więc uważasz, że nie powinna dla mnie nic znaczyć? A może jestem niesprawiedliwy, bo umiem podzielić swój czas i uwagę moim innym znajomym, z czego i tak jego większość jest dla ciebie, co? Faktycznie, chyba się powinienem zastanowić nad sobą — ostatnie zdanie dodał w wyraźnie słyszalnym ironicznym tonie.

— Naprawdę myślisz, że to jest w porządku? 

— Tak — powiedział z frustracją w głosie — Uważam, że tak jest i nie zmienię tego tylko dlatego, że ty tego chcesz. Myślałaś kiedyś czego ja chcę? Przepraszam, ale mam już tego serdecznie dość, mówię poważnie.

— Więc teraz to moja wina, dobrze rozumiem? — zapytała dziewczyna z pretensją w głosie, a parę metrów nad nią, na balkonie gdzie stała Victoria z Lando, wymienili oni znaczące spojrzenia. Devis bezszelestnie oparła się o barierkę przed nią i nadal patrząc na swojego towarzysza słuchała rozmowy pary. 

— Tego nie powiedziałem, chociaż ja za to też nie jestem winny — Charles zamilkł na chwilę, jakby się zastanawiał, a po chwili dodał — Chociaż w sumie wiesz co? Widzę w tym swoją winę...taką, że pozwoliłem ci myśleć, że jestem tylko dla ciebie... — w jego głosie słyszalny był tym razem pewnego rodzaju zawód — Nie patrz tak na mnie, dobrze wiesz, o czym mówię. 

— Nawet nie wiesz, jaki błąd popełniasz — powiedziała cicho dziewczyna, jednak nadal pozostawała nieugięta.

— Może i nie wiem, ale jest mi z tym dobrze...jest mi dobrze, tak jak jest teraz, nie chcę niczego zmieniać...A jeżeli ty chcesz zmienić moje życie, to... — nie dokończył bo Charlotte mu przerwała: 

— W takim razie zastanów się nad swoim systemem wartości, a może ci się coś rozjaśni — powiedziała — Charles, możemy porozmawiać o tym kiedy indziej? Nie teraz, nie tutaj...to nie jest odpowiedni moment na takie...— tym razem to on jej przerwał mówiąc:

Till you're mine ~ Charles Leclerc || Lando NorrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz