31. Ostatni raz

630 36 48
                                    

Monako, 2022

Gdy Lando wyszedł z jej mieszkania, Victoria po prostu stała tak przez krótką chwilę w bezruchu. Powinna iść za chłopakiem, czy może zostać sama i realnie przemyśleć tą sytuację?

Nie myślała nad tym bardzo długo, bo już zaraz gotowa była odwrócić się i wejść w głąb mieszkania, żeby po raz kolejny podejść w myślach do tego tematu.

No właśnie – miała, bo choć pomyślała tak, to zrobiła coś zupełnie odwrotnego. Zwróciła się w stronę drzwi, którymi przed chwilą wyszedł chłopak i zamykając je za sobą, szybkim krokim skierowała się w drogę za nim.

Szybko schodziła – o ile nie zbiegała – po kolejnych stopniach schodów. Wszystko, by tylko znaleźć kierowcę McLarena, który wciąż pozostawiał w jej głowie wiele pytań i wątpliwości.

Wyszła z budynku o dość dużych rozmiarach i rozejrzała się szybko, sprawdzając w którą stronę poszedł. Gdy zauważyła jego sylwetkę w uliczce po prawej stronie, ponownie udała się jego krokami, żeby móc go dogonić.

— Lando, poczekaj! — zawołała za chłopakiem — Masz rację, nie możemy tego ciągnąć w nieskończoność...

Ten się do niej odwrócił dość zdziwiony i włożył ręce do kieszeni czekając, co chce powiedzieć Victoria. Ale w jego oczach dało się odczytać bardzo wiele - i to dość sprzecznych znaków. Zarówno jakby iskierka nadziei, że może jednak nie wszystko stracone, a z drugiej strony doskonale było widać jak bardzo ma dość tego typu rozmów. Może i nie było ich wiele, ale Lando mimo wszystko przywiązał się do tego dość mocno. Przecież każde takie spotkanie to szansa dla niego na naprawienie ich relacji, a poza tym zobaczenie się z piękna dziewczyną, która jakiś czas temu zamieszała mu w głowie - i jakby nie patrzeć dalej tak jest.

— Musimy to wyjaśnić — chłopak wyprostował się i nadal nic nie mówił, dając jej jasny znak, by kontynuowała – Wiesz, że to nie zadziała, prawda? — zapytała w końcu po chwili ciszy.

— Dlaczego tak myślisz? Jakby to co było, zupełnie nie miało żadnego znaczenia? — wzruszył ramionami.

— Bo to było wcześniej, a teraz jest zupełnie inaczej — zauważyła — Lando, właśnie o to chodzi...że już nic nie jest tak jak wcześniej — mówiła do niego i mogła zauważyć jak ten tylko w ciszy spuścił z niej wzrok. Bo w głębi duszy doskonale wiedział, że Victoria ma rację — Kiedyś ci ufałam, a teraz nie dajesz mi żadnych powodów bym mogła to dalej robić. A o co chodzi w związku, jak nie o zaufanie?

— Możesz mi zaufać Tori, zawsze mogłaś i zawsze będziesz mogła.

— A w tamtą pamiętną noc w Kanadzie mogłam ci zaufać? — zapytała, ale Lando pozostawił to bez odpowiedzi, a głucha cisza wyrażała więcej niż słowa — Wydawało mi się, że tak, ale jak widać, myliłam się.

— Vic, przepraszałem już milion razy i jeżeli chcesz mogę to powtórz-... — zaczął mówić, ale gdy tylko usłyszała, do czego zmierza kierowca, przerwała mu natychmiast.

— Lando, mi nie chodzi o to, żebyś przepraszał — rzuciła — Tylko, żebyś zrozumiał, że dla mnie zaufanie to podstawa. I nie łatwo je zdobyć. Bo gdy zaczynasz komuś ufać, to tak jakbyś dawał mu nóż. Albo będzie cię nim bronił, albo cię nim zrani — powiedziała, na co chłopak nie miał odpowiedzi.

— Wiesz, że nie chciałem...i że nigdy bym ci tego nie zrobił — mruknął w jej stronę, wiedząc, że prawdopodobnie i tak już przegrał tą rozmowę.

— Wiem — odpowiedziała ku jego zdziwieniu — A to boli jeszcze bardziej.

Między nimi zapanowała ponownie chwilowa cisza. Lando widział i czuł wzrok dziewczyny na sobie. Wcale nie była zła, a przynajmniej tak nie wyglądała. Była po prostu rozczarowana i wcale nie kryła tego w swoich oczach. Już tylko przez to kierowca McLarena poczuł się z tym źle. Jak on mógł coś takiego zrobić? Do czegoś takiego dopuścić? I to jeszcze Victorii Devis, z którą przecież było mu tak dobrze? A teraz stoi na przeciwko niej na ulicy Monte Carlo, z nadzieją, że da się coś jeszcze uratować. Wiedział, że był naiwny, bo znał Victorię. Ale nie odpuściłby sobie, gdyby nie spróbował.

Till you're mine ~ Charles Leclerc || Lando NorrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz