17. Możemy pogadać?

812 31 4
                                    

Monako, 2022

— Jestem! — krzyknęła, gdy tylko otworzyła drzwi do apartamentu Devis'ów — A właściwie to jesteśmy — dodała po chwili wpuszczając do pomieszczenia również Lando. Rzuciła szybko kurtkę gdzie popadnie i dała chłopakowi znak głową, żeby poszedł za nią.

Nie zdziwił ją specjalnie brak odpowiedzi ze strony jej brata, bo uznała, że zapewne śpi jak zawsze do późna. Wiele się nie pomyliła, bo Douglas faktycznie był jeszcze w fazie snu. Jednak zdziwiło ją coś innego. Chłopak zamiast w swoim pokoju, leżał na kanapie w salonie. W tym momencie mogłaby pomyśleć, że zasnął tu w trakcie grania, albo po prostu nie chciało mu się iść do pokoju. Jednak nic bardziej mylnego, bo zaprzeczało temu jego ubranie. Douglas miał na sobie rozpiętą praktycznie do połowy koszulę, która oczywiście na skutek spania pomięła się. 

Gdy tylko zobaczyła go wchodząc do salonu, stanęła jak zastygnięta i patrzyła na niego ze zdezorientowaną miną. Później jednak parsknęła śmiechem pod nosem i pokręciła głową z niedowierzaniem. Tuż za nią stanął kierowca McLaren'a, który także patrzył na brata dziewczyny z uśmiechem. 

Jednak Douglas pomimo snu, wyczuł ich obecność, dlatego spotkali się oni z pomrukiem niezadowolenia z jego strony. Ona w odpowiedzi chwyciła tylko z podłogi poduszkę, którą pewnie zrzucił tam wczoraj. Rzuciła nią w niego z niemałą siłą i wymierzyła tak, żeby ta uderzyła go w okolice twarzy. Więc gdy Douglas poczuł miękki materiał na twarzy, ponownie mruknął, na co Victoria odpowiedziała:

— Wstawaj...sen jest dla słabych — powiedziała w jego stronę, co spotkało się z kolejnym już odgłosem niezadowolenia jej brata oraz cichym parsknięciem śmiechem Lando. Victoria również sama się uśmiechnęła, gdy przypomniała sobie, jak ich tata zawsze do nich tak mówił. Gdy młody Devis w końcu się podniósł, oparł się na łokciu i spojrzał na nich zaspany. Jednak Victoria dobrze widziała, w jakim stanie był jej brat i śmiało mogła stwierdzić, że jest wczorajszy — A ty co taki skacowany? — zaśmiała się pod nosem, po czym poszła w stronę kuchni.

— Mmm... — mruknął opierając na dłoni głowę, która prawdopodobnie go bolała — No tak wyszło jakoś no... — jego stan i zachowanie wywołało kolejne parsknięcie śmiechem Lando, a zaraz po nim i Victorii. Wymienili oni ze sobą spojrzenia, a dziewczyna wzięła szklankę wody, żeby podać ją Douglas'owi.

— To gdzie tak wczoraj się bawiłeś, co młody? — podeszła do niego i dała szklankę, z której napił się parę łyków uprzednio siadając. 

— To ty nie wiesz? — spojrzał na nią zdziwiony — Wyobraź sobie, że byłem na tej samej imprezie, co wy — spojrzał na dwójkę, która wyraźnie zaskoczona wymieniła ze sobą spojrzenia.

— Nie pierdol, nie widziałam cię — powiedziała w jego stronę zakładając ręce na piersi, a Lando również powiedział:

— Ani ja

— Szkoda, no chyba, że...czyżbyście 'wyszli wcześniej'? — znaczący uśmiech pojawił się na jego twarzy, po czym dodał — to by wszystko wyjaśniało...

— Oj chyba faktycznie cię potężny kac trzyma, Doug — westchnęła w odpowiedzi na komentarz brata — Nie wyszliśmy wcale wcześniej, ale nie widzieliśmy cię. Jak ty się tam w ogóle znalazłeś, co? 

— A jak myślisz? Pierre zapytał czy chcę iść — wzruszył ramionami i zobaczył jak Victoria z Lando doznają olśnienia i kiwają głowami jakby to było oczywiste — Uznał, żebym nie siedział sam, bo i tak ciebie nie ma, a skoro jest impreza to powiedział, żebym przyszedł  — powtórzył swój gest — No to poszedłem i tak jakoś wyszło.

— Mogłam się tego spodziewać — przyznała — Ale nie mówił mi, że będziesz więc się zdziwiłam.

— Aa noo...tak jakoś spontanicznie wyszło — powiedział kiwając głową, za którą po chwili się złapał, bo zapewne dała o sobie znać.

Till you're mine ~ Charles Leclerc || Lando NorrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz