25

701 48 4
                                    

Malfoy leżał oparty w wannie z przedramionami zwisającymi na brzegach. Jeden z nielicznych momentów od bardzo długiego czasu, kiedy świadomie pozwalał ciału odpocząć.

Strumień wody wciąż lał się, tworząc małą warstwę piany u jego stóp. Zwilgotniałe od pary wodnej włosy opadały mu na twarzy, gdy z odchyloną głową spoglądał na Hermionę.

— Jakie masz odczucia po tym jak straciłeś większość duszy i właśnie odzyskałeś jej część?

Ciekawość dziewczyny nie była niczym zaskakującym.

— Nic miłego, Granger.

— Nie czujesz się... żywszy?

— Wcale. Ze świadomością i sumieniem, które mi dogryza, czuję się bardziej martwy — szepnął ochryple. Hermiona niespokojnie przestąpiła z nogi na nogę, odrywając na moment plecy od ściany. — Wersja mnie, którą poznałaś była trochę inna.

— Czy to przez moją obecność tak szalałeś? Przez to, że jestem Horkruksem? — dopytywała, ponownie przenosząc ciężar ciała na lewą stopę. Zmęczenie przyszło również po nią.

— Doprecyzuj — polecił Malfoy. Powoli zsunął się w dół po ściance wanny, w pełni prostując nogi pod wodą.

— Czytałam o obecności Horkruksów i ich wpływie na czarodziejów. Dla mugoli są obojętne, ale u istot magicznych... Chociażby katowanie Billa, ale mogę rozwinąć listę twoich grzechów w mojej obecności.

Draco parsknął z niedowierzaniem, odwracając przy tym na moment głowę.

— Rozczaruję cię. Dziś zrobiłbym dokładnie to samo. Zasłużył po tym, jakie piekło zgotował na Grimmauld Place.

Hermiona zamilkła po chwili.

Wzrok mężczyzny wydawał się mieć w sobie morderczą pewność. Czarownica na wspomnienie Billa, który siedział w salonie kryjówki zdawała się drgnąć.

— Idź coś zjeść, Granger — dodał po chwili Śmierciożerca, słysząc trzask tacy w sypialni, siląc się na obojętność, jednak widziała chaos, który panował w jego oczach.

x

Ręce Hermiony drżały, odkąd wróciła do swojej komnaty.

Za dużo bodźców, za dużo informacji, których przecież od miesięcy tak bardzo pragnęła. Zacisnęła usta, stając przed lustrem w łazience. Hardym spojrzeniem karciła siebie rozczarowana odrętwiałością, władającą nią od dłuższego czasu. Przetarła twarz, wzdychając głęboko i zabierając się za wiązanie długich loków. Zdążyła wziąć szybki prysznic i przebrać się w czarne szaty zgodnie z zaleceniami Snape'a. Do wylotu zostały dwie godziny.

Stała naprzeciw już spakowanej, skórzanej torby, gdzie zalecano jej umieścić jeszcze jedną, identyczną parę szat. Do tej pory unikała noszenia czerni w dworze. Kojarzyła się ona Hermionie z żałobą i Śmierciożercami.

Pusto wpatrywała się w swój bagaż.

Nie chciała lecieć.

Nie chciała opuszczać tej posiadłości.

Ku ironii okazało się, że to właśnie ten pokój stał się jej strefą komfortu, a wręcz azylem. Delektowała się tym, jak wiele obowiązków zostało z niej zdjętych, tym, że część jej najbliższych jest razem z nią, wszyscy bezpieczni. Bez głodu i modlitw o następny szczęśliwy dzień.

Ciche i nieśmiałe pukanie do drzwi sypialni wybudziło ją ze skupienia. Odchrząknęła, jakby bała się, że głos może ją zawieść i ruszyła, by je otworzyć.

Chłód [Draco x Hermione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz