— Wszyscy uciekli?
Jej oczy rozbłysły nadzieją, a kąciki ust mimowolnie uniosły się w górę. Zacisnęła dłonie na krawędzi stołu, wbijając wzrok w Malfoya.
— Wątpię, że przeżyją. — Jego głos ociekał goryczą. — Gówniarze. Niedobitki Hogwartu. Pewnie już leżą martwi w jakimś rowie.
Granger z dezaprobatą pokręciła głową. Przez moment walczyła z chęcią odpowiedzenia mu równie zjadliwą uwagą.
— Ilu z nich zginęło? — zapytała w końcu, starając się zachować neutralny ton.
— Dziesiątki.
Nie skomentowała tego, zamiast tego, odwróciła się w stronę Malfoya. Stał, opierając się o komodę, wyraźnie niewyspany, z podkrążonymi oczami, bardzo blady. Mimo tego, wciąż silił się na nonszalancję, nawet w prostych gestach.
— Dziękuję za szczerość.
— Nie muszę cię okłamywać w tej kwestii — skomentował ochryple, przecierając dłonią zmęczoną twarz.
— W tej — podkreśliła z westchnieniem. Dostrzegła, jak jego szczęka się zaciska, ale nie chciała wszczynać kolejnej dyskusji. Byli oboje zbyt zmęczeni na kolejną wymianę gorzkich słów. — Odpocznij, Malfoy.
x
Gdy dwór wracał do swojego naturalnego rytmu, Hermiona również starała się osiągnąć przejrzystość umysłu. Bezczynność była cichym, powolnym i skutecznym zabójcą. Myśl o śmierci w tym miejscu, urodzeniu dziecka była niczym wyrok, a ona nie chciała się stawiać w roli skazańca, który grzecznie i potulnie czeka. Ryzykowała odrobinę i zaczęła myśleć o opcjach, które jej pozostały. Ona, Remus i Tonks byli związani przysięgą, której złamanie obrała sobie za cel. Warunki nie pozwalały jej wprost na ucieczkę, na opuszczenie Dworu właśnie z takim zamiarem, ale precyzja słów nie określała, że nie może szukać informacji.
— Nikomu nie ufaj — Nimfadora powtórzyła słowa Blacka, tępo wpatrując się w ogromny regał z tomami czarnomagicznych ksiąg. — Hipokryzja.
— Teddy, nie wolno — Granger zbeształa chłopca, gdy druga czarownica wciąż błądziła gdzieś myślami. Malec sięgał właśnie po jedną z czarnomagicznych ksiąg, umiejscowionych na dolnym regale. Biblioteka na tym dworze nie należała do najbezpieczniejszych. Nie posłuchał się. Szatynka zmarszczyła brwi, wpatrując się w ogromny tom. Chłopczyk zdopingowany zakazem położył na okładce swoje palce, lecz nagle jego rączka opadła w puste miejsce. Zaskoczony otworzył usta i odwrócił buzię w kierunku mamy.
— Od kiedy specjalizujesz się w telekinezie? — spytała Tonks z wielkimi oczami. W uniesionej na wysokość dłoni Hermiona trzymała brązowy podręcznik.
— Malfoy uczył mnie kiedyś. Teraz trenuję sama — odparła spokojnym głosem. Księgę odłożyła na oddzielny stos przewertowanych egzemplarzy, a Ted zaczął dreptać w ich kierunku.
— Imponujące — szepnęła Nimfadora.
— Muszę sobie radzić bez różdżki. Ty jesteś metamorfomagiem, a ja zwykłą mugolaczką.
— Co on jeszcze potrafi? — zagadnęła niespodziewanie, a kobieta wyprostowała się nad otwartą książką i westchnęła.
— To teraz naprawdę nie ma znaczenia. Wiem, że opanował magię niewerbalną. A teraz mogłabyś mi pomóc w szukaniu wzmianek o magicznych umowach? Jeśli nie złamiemy tego cholerstwa, zostaniemy tu na dobre.
x
Pukanie, po którym drzwi od razu się otworzyły. Nie miała szansy schować lektury, którą zabrała na noc, więc podwinęła nogi w górę, aby zasłonić tytuł i wymownie spojrzała na mężczyznę spod mokrych, opadających na twarz kosmyków włosów.
CZYTASZ
Chłód [Draco x Hermione]
RomanceKobieta zmarszczyła żałośnie brwi, skrzyżowała ramiona na piersiach i bezwładnie oparła się barkiem oraz czołem o framugę. „Przepraszam", powiedziała cicho. Powoli uniósł swój ulubiony, gliniany kubek z zimną już kawą. Upił łyk. Wciąż się nie obróci...