— Naprawdę, ciesz się, że Malfoy nie chce twojej krzywdy, bo przysięgam... — Nie potrafiła skupić się na tym, co Theodore mówił w tamtej chwili. Wciąż nasłuchiwała odgłosów walki za drzwiami komnaty, do której ich aportował. Ciemne, prawie czarne ściany z nutą granatu nie ocieplały atmosfery. Jedynie dogorywający płomień w kominku, w którym rozpalił Nott, dawał trochę ciepła.
— To twój gabinet? — spytała, odwróciwszy się w stronę mężczyzny i przerywając jego wywód. Zorientował się, że wcale go nie słuchała.
— Nie — westchnął ciężko — Malfoya. Wieczorami pracuje zwykle w swojej sypialni, a za dnia tutaj.
Mahoniowe biurko z idealnie ułożonymi papierami do przejrzenia. Przeszła na drugą stronę blatu, a brunet potarł swoje skronie, mocno ściskając powieki.
— Granger, zostaw te papiery i tak narobiłaś sobie biedy.
x
— Jakżeś śmiała?! — Ciemna, zakrwawiona peleryna została rzucona na ślepo w kąt przy kominku. Draco był w tragicznym stanie. Kuśtykał na prawą nogę. Na udzie miał rozdarte spodnie. Zapewne kolejny zatruty sztylet. Policzek mężczyzny był zadrapany. Dłonią podświadomie chwytał się za bok swojego torsu. Adrenalina wciąż buzowała w jego żyłach. Dostrzegła to w błyszczących oczach. Nie było już chłodu, a jego miejsce zajęła szaleńcza wściekłość.
Milczała, nie chcąc prowokować dalszych kłótni.
Znów się go bała.
Nott siedział w fotelu w kącie, rozmasowując swoją obolałą szczękę. Przymknął oczy i starał się odciąć od kłótni, której był świadkiem.
— Napadają na mój dwór, wyrzynają moich ludzi, a ty ratujesz Weasleya! — Różdżkę upuścił na blat biurka, a sam oparł się obiema dłońmi o zagłówek fotela, za którym stał. Blondyn był wyraźnie osłabiony.
— To mój przyjaciel, Malfoy, jak inaczej mogłam postąpić?
Starała się zachować spokój, choć przychodziło jej to coraz trudniej, a płaczliwość powracała mimo braku łez. Nogi Hermiony drżały, a po pierwszych emocjach, które opadły, policzek zaczynał palić bólem.
— Lojalnie, Granger, lojalnie!
— Nie mam żadnego innego wyboru, muszę być lojalna! — Ze lekką złością wskazała na niego palcem. — Sam kazałeś złożyć mi przysięgę.
— Której nie wypełniasz! — krzyknął dosadnie, napinając wszystkie mięśnie w ciele.
Odruchowo cofnęła się o krok, a nieobecny myślami Theo otworzył powieki.
— Malfoy... — upomniał go cicho.
— Nie wtrącaj się, Nott! — syknął arystokrata i omiótł jeszcze raz dwójkę czarodziei rozbieganym spojrzeniem spod mokrej grzywki.
Chciała coś powiedzieć, uspokoić go, ale duma jej nie pozwalała. Zacisnęła tylko usta i zerknęła na czuwającego już bruneta.
— Może kiedy pobędziesz w odosobnieniu, to przypomnisz sobie, dzięki komu żyjesz. Nott, zaprowadź ją do komnaty i załóż barierę blokującą z obu stron — polecił nieco przyciszonym tonem, a jego zdziwiony towarzysz uniósł brwi.
— Co? Nie możesz! — wypaliła Granger.
— Zamknij się wreszcie! — wrzasnął, uderzając pięścią w blat, nad którym pochylił głowę.
Brunet westchnął ciężko i wstał, poprawiając spodnie.
— Chodź, Granger. Kłótnia nie ma sensu. — Skinął głową w kierunku drzwi.
CZYTASZ
Chłód [Draco x Hermione]
RomanceKobieta zmarszczyła żałośnie brwi, skrzyżowała ramiona na piersiach i bezwładnie oparła się barkiem oraz czołem o framugę. „Przepraszam", powiedziała cicho. Powoli uniósł swój ulubiony, gliniany kubek z zimną już kawą. Upił łyk. Wciąż się nie obróci...