17

3.1K 165 42
                                    

— Niegrzeczne z mojej strony. Może sama chciałabyś się napić? — zapytał, patrząc się na pustą szklankę zostawioną na etażerce.

Dziewczyna pokręciła głową.

— Jest środek nocy, ledwo pamiętam swoje drugie imię — wykrztusiła zamroczona z charakterystyczną chrypką.

— Jean — przypomniał jej rozbawiony i wstał, by okrążyć łoże i sięgnąć po dzbanek wody stojący na drugiej szafce nocnej. Uniósł brew, gdy spostrzegł, że nie ma przy nim żadnej szklanki. Mały szczegół, który wywołał grymas niezadowolenia na jego twarzy z powodu niekompetencji służby.

Wyciągnął lewe ramię w stronę okna, a w jego dłoni pojawiła się jego szklanka z kilkoma kroplami Ognistej na dnie. Uzupełnił ją do połowy, po czym podał dziewczynie. Łapczywie wypiła wszystko do dna, a mężczyzna wrócił na poprzednio zajmowane miejsce, tuż przy jej boku.

— Dziękuję — powiedziała miękko lżejszym głosem, lecz wciąż nierozbudzona. Oddała mu pusty kryształ i ramieniem zakryła oczy. Odstawił szklankę na podłogę tuż przy ramie łóżka.

— Zapomniałem już, jakim grzechem jest cię obudzić — rzekł leniwie, na co Granger odsunęła przedramię z jednego oka, by na niego spojrzeć.

— Często nie możesz spać?

— Przychodzę tu regularnie, jeśli o to pytasz. — Rzucił jej krótkie spojrzenie przez ramię, po czym wrócił wzrokiem do księżyca.

Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w jego plecy, lekko pochyloną posturę na krańcu łóżka. Był bardziej rozluźniony, najprawdopodobniej przez alkohol, choć dostrzegła, że coś go gryzie.

— Dobrze wiedzieć — prychnęła.

Również powędrowała spojrzeniem za okno, prosto na majestatyczną pełnię. Zmrużyła oczy pod wpływem blasku, a myśl o Lupinie nasunęła się sama. Odwróciła wzrok w ciemniejszą i spokojniejszą część pokoju.

— Już wiem, dlaczego było mi zimno w nocy — mruknęła pod nosem, wspominając o uchylonym oknie.

Malfoy nie odpowiedział nic. Powolnie wstał, przeciągając się przy tym leniwie i podszedł do gotyckiego lufciku, by go zamknąć.

Doceniła to.

— Odpowiesz mi na moje poprzednie pytanie? — wyszeptała, przerywając chwilową ciszę. — Dlaczego to sobie zrobiłeś?

Blade, spracowane dłonie schował w kieszeniach eleganckich spodni. Stał przed parapetem z pochyloną w dół głową, lustrując Granger wnikliwym i bystrym spojrzeniem jasnych oczu. Bił od nich martwy blask. Onieśmielenie ścisnęło jej gardło, a spierzchnięte wargi pozostały bezdźwięcznie rozchylone. Udało mu się. Zapewne nieświadomie, jednak wciąż speszył ją samym wzrokiem.

— Horkruks wszystko ułatwia. Zrobiłem go kilkanaście godzin przed bitwą. Wiedzieli o tym tylko Nott, Syriusz i Snape — odparł cicho. Jego głos był niski i szorstki. — Nawet sam Czarny Pan nie miał pojęcia. Wszystkim wyszło to na rękę. — Każde słowo przez jego ton głosu brzmiało jak prozaiczna opowiastka, której nie warto słuchać.

— Nie wszystkim — wtrąciła gwałtownie. Machinalnie poprawiła kołdrę, wygładzając zagniecenia, których tak naprawdę nie było. — Jesteś inny, chłodniejszy, trudniejszy. Grimmauld Place nie było twoją grą. Nie sądzę, że teraz naiwność przewija się przez moje słowa. Myślę, że może i tam miałeś jakiś plan, ale zmieniłeś go w trakcie wojny. To po stworzeniu Horkruksa zostałeś wyprany z jakichkolwiek uczuć. — Przygryzła wargę, zbierając myśli. Na krótki moment zapadła cisza, jednak zmarszczka między brwiami czarownicy pogłębiła się i znów odwróciła wzrok na drugą stronę pokoju. — Chociaż może to, co mieliśmy wcześniej, było częścią planu. Niczego już nie traktuję jako pewnik, co chwilę zmieniam zdanie — prychnęła zła na siebie i pokręciła głową.

Chłód [Draco x Hermione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz