9

2.9K 156 3
                                    

Długie, blond włosy mignęły w świetle szczytującego słońca, tuż przy posągach.

— Luna! — krzyknęła Hermiona za drobną sylwetką. Przechodzący obok Śmierciożerca spojrzał na nią z pogardą, lecz nie powiedział nic tak jak wszyscy inni, których dotychczas spotkała na swojej drodze. Lovegood obróciła się na pięcie lekko uśmiechnięta. Platynowe pasma zafalowały mimo spinek, przypominających słoneczniki.

— Hermiona! — Niewinny uśmiech poszerzył się. Po chwili dziewczyny zamknęły się w mocnym uścisku.

— Jak się czujesz? Co z Nevillem?

Nie puściły się nawet na moment, ciesząc się z momentu i swojej bliskości.

— Wszystko w porządku, pracujemy w szklarniach. Draco ma tu naprawdę piękne ogrody — odparła Luna, a Granger odsunęła ją na długość wyciągniętych ramion.

— Nic nikt wam nie zrobił? — spytała zdziwiona.

Blondynka pokręciła głową.

— Wykonujemy swoją pracę przy roślinach. Neville bardzo to lubi. W końcu jest spokojnie. Masz wieści o innych?

x

Tonks napisała do niej tydzień po wyprowadzce, z czego była bardzo zadowolona, lecz nie wiedziała, czy będzie w stanie odpowiedzieć. Malfoy zapewne wiedział o wszystkim, w końcu pocztę przyniósł jej skrzat, a zapieczętowana koperta nie wyglądała na otwieraną. Miała nadzieję, że uszanował resztki jej prywatności i nie ingerował w treść korespondencji.

Ku zdziwieniu Hermiony list nie był długi. Zaledwie krótka notka sklecona na małej kartce pergaminu.

Nimfadora ostrzegała ją, zachowując dozę tajemniczości, nakazała być przygotowaną na każdą okazję i prosiła, by Granger nie rezygnowała z lekcji telekinezy.

Coś się działo.

x

Kolejną potencjalną lekturę o więzach magicznych i przysięgach schowała pod poduszką tuż przed porą obiadową. Nie chciała, aby ktokolwiek, nawet skrzaty wiedziały o jej poszukiwaniach. Kolejna książka stojąca na komodzie czekała na przeczytanie. Baśnie Barda Beedle'a. Ten sam egzemplarz, który odziedziczyła po Albusie Dumbledorze. Sądziła, że przepadł wraz z jej torebką, gdy przed kilkoma laty wraz z Harrym i Ronem uciekali przed szmalcownikami. Mimo wszystko Malfoy postanowił go zatrzymać, za co była mu bardzo wdzięczna.

Zaczęła pleść warkocz, intensywnie wpatrując się w okładkę.

Przeprosił.

A w pamięci nie mogła odszukać drugiej podobniej chwili.

Trzykrotne pukanie do drzwi wybiło ją z rytmu. Malfoy nie potrzebował zaproszenia.

— Dzień dobry, Granger.

— Dzień dobry — odparła niemrawo, zerkając na mężczyznę.

Był w swojej czarnej, wojskowej szacie, a w prawej dłoni trzymał srebrną maskę. Włosy były wciąż ułożone, więc dopiero wybierał się na wylot.

Nie zrobił żadnego ruchu, nie postąpił nawet kroku. Oczekiwał.

Jeszcze raz spojrzała na książkę.

— Dziękuję za zbiór baśni. — Telekinezą sprawiła, iż karteczka dołączona do księgi, znalazła się w jej dłoni. — Zatrzymuję to.

Kącik ust drgnął mężczyźnie, jak gdyby powstrzymywał uśmiech.

— Widzę, że wiele wyniosłaś z naszych wspólnych nocy.

— Kiedy ostatnio był atak na twoją rezydencję, stwierdziłam, że jako czarownica pozbawiona różdżki, muszę sobie jakoś radzić — rzekła kąśliwie.

— Nie lubię się powtarzać. Nic takiego nie stanie się ponownie. Mam wszystko pod kontrolą — odparł ozięble, zmieniając ton.

— Doprawdy? — prychnęła, odchodząc w kierunku szafy i zerkając na niego przelotnie. — Ostatnio zauważyłam, że coraz mniej panujesz nad sytuacją, a nad sobą w ogóle — rzuciła przez ramię.

Linia szczęki uwydatniła się, a rysy twarzy zaostrzyły, kiedy zacisnął zęby.

— Gdybym się wczoraj nie hamował, to dziś rozmawialibyśmy na zupełnie innych warunkach, Granger.

Przeszedł ją dreszcz, ale starała się tego nie okazać. Pozornie nie zważając na jego słowa, sięgnęła po czarną szatę i odwróciła się.

Trafiła wprost na niego, niechcący opierając się o męski tors. Zbliżył się bezszelestnie.

— Pamiętaj, że moja cierpliwość się kończy.

— Cały czas pamiętam o naszej umowie, ale wcale mnie nie zachęcasz do wypełnienia jej warunków — sapnęła Hermiona, wpatrując się w sztywny kołnierz jego szaty.

Czuła zapach alkoholu.

Odruchowo chciała się cofnąć, lecz plecami dotknęła drzwi szafy. Zadziornie nawiązała kontakt wzrokowy, odchylając głowę, by złapać jego oczy. Dumnie, z uniesionym podbródkiem.

Wyprostowane ręce ułożył przy głowie dziewczyny, niemal zamykając ją w uścisku. Płytki oddech Granger przyspieszył, tak samo jak tętno i nagle poczuła napływ gorąca. Hardość szatynki zmiękła, a chłód w oczach mężczyzny ulotnił się, zamiast tego znów widziała rozbawienie, znów widziała błysk, znów widziała człowieczeństwo.

Malfoy nachylił się. Powoli, ostrożnie, spokojnie. Nie chciał jej spłoszyć, chciał sprawdzić jej reakcję. Kilka centymetrów od jej twarzy znieruchomiał, czekając na jej ruch.

Milczeli.

Głośne oddechy przerywały ciszę.

Patrzyła wprost na jego usta. Dopiero wtedy zauważyła lekki zarost i w pamięci odszukała wspomnienia uczucia kłucia na policzku, kiedy w przeszłości się do niej przytulał po powrotach. Hermiona chuchnęła na kosmyk grzywki, który opadł na jej czoło. Za sprawą podmuchu niesfornie zakręcił się na szczyt czoła. Potem dopiero ponownie spojrzała w jego oczy. Tego napięcia nie dało się po prostu zignorować.

Wybuchli, nim zdążyła poczuć kolejne mocne uderzenie swojego serca.

Oboje.

Nie hamowali się.

Brutalnie docisnął jej drobną sylwetkę do drzwi szafy, a ona w tym samym momencie przyciągnęła go do siebie, oplatając ramionami jego plecy.

Wspólnie to zainicjowali.

Kiedy przygryzł jej wargę, bezczelnie sapnęła wprost w jego usta. Dłonią odszukała jego włosy, w które wplotła się mocnym uściskiem. Palce mężczyzny wbiły się gwałtownie w jej lędźwie i zapewne zostawiając długotrwałe siniaki. Poczuła ból, ale go zignorowała Brakowało im tego. Tych kąśnieć, liźnięć i gorzko-słodkiej namiętności. Zassała jego wargę, która znalazła się między jej ustami i przygryzła ją.

Specjalnie.

Nagle Malfoy wycofał się, robiąc krok w tył. Wziął głęboki wdech. Oddychali stanowczo za szybko. Smak metalu i słodyczy zaczął go drażnić, więc przetarł kciukiem swoje usta. Krew została na jego opuszku.

Ta wiedźma go zraniła.

Zaskoczyła go.

— Jeden-zero, Malfoy — oznajmiła na wydechu. Nachyliła się z uśmiechem i oparła dłonie o swoje kolana.

Uniósł brew i niespodziewanie odwzajemnił szelmowski uśmiech. Krew starł między palcami.

— Oj, Granger, Granger... — westchnął rozbawiony i pokręcił głową z niedowierzaniem, kierując się w stronę wyjścia.

Chłód [Draco x Hermione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz