14

3.5K 166 38
                                    

Wpatrywała się w śpiącego mężczyznę, stojąc nad nim i obejmując się ramionami z powodu zimna. Przykryty kocem, z nagim, zabliźnionym torsem, ułożył się na sofie tuż obok kominka, w którym żar dawno przestał się choćby tlić. Od Grimmauld Place nie widziała go tak zrelaksowanego. Z lekko uchylonymi wargami i rozluźnionymi mięśniami wyglądał, jakby miał zaraz się uśmiechnąć. Nachyliła się nad nim i niepewnie dotknęła jego ramienia. Ku ironii nawet ciało miał chłodne.

— Malfoy — szepnęła. Ostrożnie szturchnęła jego bark, lecz nie spodziewała się, że natychmiast złapie ją za nadgarstek. Mocno i boleśnie. Zszokowana Granger zamarła, a on spojrzał na nią gniewnie spod zmarszczonych brwi, świdrując ją zimnym wzrokiem. — To tylko ja — powiedziała niemal niemo, chwytając za dłoń, którą nią ściskał. Blondyn zreflektował się po chwili i puścił jej rękę.

— Nigdy więcej nie skradaj się do mnie — wymamrotał zachrypnięty. Przetarł swoją twarz palcami. Jego szczęka zacisnęła się, kiedy zaczął wstawać.

— Chciałam cię zbudzić — wyjaśniła, rozmasowując nadgarstek. — Czemu spałam w twojej sypialni?

— Ponieważ właśnie tu zasnęłaś, Granger. Nie zadawaj mi głupich pytań — odpowiedział wyraźnie rozdrażniony.

— Ale spałeś tu całą noc, tak? — zapytała, wskazując skinieniem głowy na sofę.

— Znam cię. Nie potrzebowałem kłótni z samego rana. — Prawą dłonią ścisną swój lewy obojczyk, próbując go rozmasować. Stanął naprzeciw niej. — Czego chciałaś wczoraj?

Odruchowo podniosła rękę, aby mu pomóc, lecz natychmiast ją opuściła, gdy zorientowała się, co chciała zrobić. Mężczyzna spojrzał na Hermionę zaskoczony, kiedy uniósł brew.

— Stare nawyki nie znikają, prawda?

Pytanie było przesycone goryczą.

Patrzył na nią z góry.

Hermiona nie odpowiedziała.

Zawzięcie odwróciła wzrok na okno, usilnie starając się wyrzucić z głowy bolesne z perspektywy czasu wspomnienia.

— Chodzi o Ritę Skeeter. Podobno mamy się z nią spotkać, ale nie rozumiem, w czym jestem ci potrzebna? Przecież dobrze wiesz, że za nią nie przepadam. — Natychmiast wróciła do tematu.

— Narzekałaś ostatnio na nudę, byłaś zamknięta w swoim pokoju przez ponad tydzień, chyba przyda ci się trochę integracji z ludźmi, prawda? — rzucił kąśliwie i wyminął ją, kierując się do łazienki.

— Nie bądź złośliwy, Malfoy. — Nieustępliwie poszła za nim. — Jaką rolę mam tam pełnić? Twojej ozdoby?

Arystokrata sięgnął do szafki i wyjął małą fiolkę z jasnozielonym płynem. Rozpoznała w nim Eliksir Wzmacniający.

— Nie, będziesz tam jako gospodyni. Czuj się jak u siebie w domu.

x

Rita Skeeter została zaproszona do sali obrad, w której stał potężny, podłużny stół i kilkanaście krzeseł. Kompletnie nie mogła odnaleźć się w ogromnym, szarym pomieszczeniu, więc zerkała nerwowo na spiczaste okna i drewniane drzwi. Na jej twarzy gościł sztuczny uśmiech, choć tym razem niepewny przez towarzystwo dwójki mężczyzn w czarnych pelerynach i srebrnych maskach. Znów na nich spojrzała. Od kilku minut stali nieruchomo przy wyjściu. Poszerzyła uśmiech na moment i powoli skinęła głową, jak gdyby chciała wymienić się uprzejmościami, jednak wciąż nie otrzymała żadnej reakcji, czy odpowiedzi. Odwróciła wzrok i skupiła uwagę na swoim magicznym piórze, które grzecznie leżało na stole, zgodnie z zaleceniami niejakiego Theodore'a Notta.

Chłód [Draco x Hermione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz