Remus desperacko rzucił się w kierunku żony.
Tonks stała na środku holu, obejmując się własnymi ramionami i od razu zaczęła płakać, gdy tylko zobaczyła męża. Mężczyzna przytulił ją mocno, powstrzymując łzy. Zachłannie pocałował jej czoło i zaczął oglądać ciało Nimfadory, aby sprawdzić, w jakim była stanie. Odetchnął z ulgą, kiedy nie dostrzegł żadnych nowych ran po bitwie. Ubrania kobiety były brudne, miała na sobie kilka siniaków, a ciało zostało pokryte kurzem jeszcze w trakcie batalii.
— Tak jak obiecałem, wasz syn czeka na was w jednej z komnat — rzekł Malfoy, a jego głos odbił się echem od niemal pustego korytarza. Kroczył powoli za Remusem, bez żadnego pośpiechu, a ich przywitanie do tej pory obserwował z dystansu.
Lupin posłał mu wymowne spojrzenie, wciąż przytulając żonę. Malfoy uniósł dłoń w kierunku dwójki Śmierciożerców, na których nawet nie zerknął, a którzy posłusznie podążali za nim. Ci natychmiast stanęli obok małżeństwa, wskazując dłonią przejście naprzeciwko. Remus ścisnął mocno dłoń kobiety i szepnął jej coś do ucha, najprawdopodobniej, by ją ponaglić. Postąpiła krok do przodu, lecz zerknęła zza ramienia na Draco.
— Jeśli cokolwiek mu zrobiłeś... — zaczęła cichym, lecz pełnym wściekłości głosem.
— Tonks, za jakiego potwora mnie masz? — odparł teatralnie z ironicznym uśmiechem.
x
— Chcę raport z dokładną ilością i nazwiskami trupów. Kto został zabity i przez kogo. Masz na to sześć godzin, Goyle — zarządził Malfoy. Obaj mężczyźni zatrzymali się przed komnatą generała. Gregory skinął krótko głową na znak zrozumienia.
— Blaise Zabini chce się pilnie spotkać — poinformował, splatając dłonie za plecami.
Draco westchnął głęboko i spojrzał na ciemny korytarz tuż za nim. Dwójka Śmierciożerców eskortowała kobietę. Uśmiechnął się pod nosem, słysząc, jak nadaremno przeklina jego żołnierzy.
— Przekaż Zabiniemu, aby pozostał do dyspozycji dziś wieczorem. Niech czeka na sowę. Mam trochę spraw do załatwienia — mówiąc to, otworzył drzwi do swojej komnaty i machnął różdżką, bezgłośnie zdejmując bariery z pomieszczenia.
Goyle deportował się w trakcie ukłonu, zaś Malfoy cierpliwie czekał przy otwartych drzwiach na swoich gości.
x
Nie wyrywała się, przestała nawet kląć.
Hermiona usiadła w ciszy na wskazany przez niego fotel, czując zawstydzenie i żal do samej siebie w związku z ich ostatnią rozmową. Jak bardzo słaba przez niego się czuła? Jak bezsilna tak naprawdę była?
W pewnym momencie wojny Draco i Hermiona polegali głównie na sobie. Mówili sobie wzajemnie o wszystkim. Tak jej się wtedy wydawało. Nieraz narzekał na to, co działo się w jego dworze, gdy musiał tam przebywać. Granger cierpliwie go wysłuchiwała i po prostu współczuła, a jednocześnie nie wyśmiewała go, kiedy żalił się na mniej ważne kwestie. Równie dobrze mógł opowiadać o tym, że nowe, skórzane buty go cisną, a zawsze spotkałby się ze zrozumieniem. Malfoy odpłacał się tym samym w momentach, gdy zasypiała w jego ramionach zapłakana, bo wciąż przeżywała po kimś żałobę. Tak samo — nie śmiał się z niej wtedy, jak po pierwszej w nocy weszła na strych, gdzie spał, aby poskarżyć się, że tego dnia podczas przygotowywania obiadu zacięła się nożem. W dodatku dwukrotnie.
Znaleźli wobec siebie cierpliwość.
Uzależnili się od siebie.
Była ciekawa, jak bardzo on był zależny od niej?
CZYTASZ
Chłód [Draco x Hermione]
RomanceKobieta zmarszczyła żałośnie brwi, skrzyżowała ramiona na piersiach i bezwładnie oparła się barkiem oraz czołem o framugę. „Przepraszam", powiedziała cicho. Powoli uniósł swój ulubiony, gliniany kubek z zimną już kawą. Upił łyk. Wciąż się nie obróci...