Rozdział 2

11 3 0
                                    

Biegłam z Rohinim do tego miejsca. Uparł się,że ze mną pójdzie. Na początku się sprzeciwiałam, ale po chwili zgodziłam się. Pani Chitra została w wiosce dla bezpieczeństwa bo mogą się tu czaić także potwory. Nagle poczułam jakaś obecność...? Dyrektor także bo się zatrzymał. Rozglądałam się po drzewach i krzakach. Żadnego zagrożenia nie widziałam. Poszłam kilka kroków i nagle zapadła się ziemi. Krzyknęłam z przerażenia spadając w dół. Usłyszałam jakieś dźwięki ze środka jaskini.

— Lolita! Wszystko w porządku? — Usłyszałam zielonookiego z góry. Popatrzyłam i ujrzałam jego zmartwiony wyraz twarzy. — Zaraz schodzę!

Użył magi powietrza i poleciał na dół bez zagrożenia. Wstałam i rozejrzałam się po jaskini. Znowu usłyszałam hałas. Popatrzyłam na jego i kiwnął głową. Poszliśmy rozejrzeć się i znaleźć źródło hałasu. Była to wielka jaskinia i głębiej była coraz ciemniejsza. Również było słychać jak krople wody kapały. Czułam się jak we książce, którą czytałam. Zrobiłam na ręce ogień i rozświetlałam drogę. Szliśmy w ciszy, głębiej i w różne uliczki. Nie wiem ile czasu upłynęło. Czułam jakbyśmy szli z kilka godzin.

~~~~•~~~~

W pewnym momencie słyszeliśmy wyraźnie płacz. Zaczęłam biec do tego hałasu i ujrzałam Akshara i Amunniaka pod nim. Próbował go zrzucić go z suchego krzewu wyrastającego z ziemi. Bez namysłu, rzuciłam ogniem w potwora i pod wyżyłam temperaturę. Amunniak cofnął się i zaczął ryczęć głośno. Widziałam jak zaraz miał Akshar spaść, ale szybko wyczarował Rohini magię wiatru i spokojnie, przyleciał do nas zapłakany i przestraszony chłopiec. Jak stanął, pobiegł do mnie i przytulił.

— Lolita... Bardzo się bałem... — Szlochał głośno chłopiec, zostawiajac mokre ślady na moich ubraniach. Uścisnęłam chłopca i trochu się uspokoił.

— Jak tu trafiłeś Akshar? — Zapytał się Rohini z troską. Wytarł łzy i zaczął mówić:

— B-bo chciałem iść do mojej kryjówki i idąc zobaczyłem jak wioska pali się i uciekłem przed siebie przestraszony. Potem wpadłem w jakaś dziurę i znalazłem się w tej jaskini. — Opowiadał chłopak cichym głosem. Pogłaskałam go po głowie, żeby dodać mu otuchy. Ujrzałam jak się uśmiechnął do mnie. O Ignis! Jaki słodki! — Próbowałem wyjść na górę, ale nie udało mi się, więc poszedłem głębiej w jaskinie i zgubiłem się i nagle pojawił się Amunniak. Wszedłem szybko na tego krzewa i siedziałem na nim, aż się pojawiliście się.

— Dobrze. Chodźmy za zewnątrz. Twoja mama bardzo się o ciebie martwiła. — Wziął na ręce Akshara i szukaliśmy wyjścia.

~~~~•~~~~

Po jakimś czasie znaleźliśmy to samo miejsce co na początku. Profesor magią przeniósł nas na górę. Wracaliśmy w ciszy i po dojściu do wioski, pani Chitra natychmiast podbiegła do syna.

— Akshar! Mój mały chłopiec!Wszystko z tobą w porządku? — Wzięła na ręce chłopca od dyrektora i zaczęła go mocno przytulać. Akshar zaczął płakać. Wioska była ugaszono i odepchnięto atak potworów.

~~~~•~~~~

Postanowiliśmy pójść od rodziny. Rohini poszedł sprawdzić wioskę i uczniów. Ja wzrokiem szukałam Alpane i Basantiego. Ujrzałam jak dziewczyna leczy jakiegoś maga. Szybko podbiegłam z uśmiechem.

— Al! Wszystko z tobą w porządku? — Zapytałam się siadając obok niej na trawie jak uzdrawiała ucznia.

— T-tak... N-niestety Basanti trochu oberwał, ale go uleczyłam. — Uf...Moje serce jest spokojne.

W ciszy patrzyłam na wioskę. Duża cześć domów została spalona i dużo mieszkańców zostanie bez domu. Będzie trzeba wesprzeć pieniędzmi na odbudowę. Niebo było bezchmurne. Nagle obok mnie ktoś usiadł. Odwróciłam się i ujrzałam Basantiego. Rzuciłam mu się w ramiona. Uroniłam kilka łez.

— Wszystko ze mna dobrze. Al mnie uleczyła. — Uśmiechnął się promiennie. Odkleiliśmy się od siebie. Zauważyliśmy jak Alpana już skończyła uzdrawiać. Inni także rozchodzili się.

Wstaliśmy i wracając rozmawialiśmy co robiliśmy podczas ataku. Opowiadaliśmy sobie różne historie. Gdy wróciliśmy było już późne popołudnie i ominęliśmy zajęcia praktyczne. Nawet lepiej. Jak szliśmy przed szkołą na dziecińcu, gdzie była rożnego rodzaju roślinność i fontanna, puszczająca jasno niebieską wodę, usiedliśmy na ławce. Dużo uczniów przechodziło i profesorów. Siedzieliśmy na drewnianej ławce, podziwiając krajobraz.

— ...Um... Możecie mi pomoc z nauką na testy...?

— N-no dobrze... — Odpowiedziała Alpana nieśmiało. Zawsze była wysoko w rankingu punktów na egzaminach. — C-co uczyłaś się już?

— Heh... Wiesz Al... Nawet nie dotknęłam książek... Heh... — Śmiałam się, drapie się po włosach.

— Co?! Musisz szybko do nauki! — Wykrzykuje głośno Basa. — Bo chyba nie chcesz żeby Rohini robił ci kolejne wykłady jak co roku o nauce do testów.

— Dobrze.Dobrze. Wezmę się za naukę i mu pokaże jaka jestem dobra!

— Jakoś nie liczę na to Loli. — Zrezygnowany odpowiada i wzdycha.

Al siedzi cicho. Zawsze była taka cicha i nieśmiała. Także ma problemy z jąkaniem się. Dużo osób nie chciało się z nią zadawać przez to. Przez wydarzenia w dzieciństwie jąka się.

~~~~•~~~~

Przed zachodem słońca każdy poszedł do swoich pokoi. Niestety nie mogłam porozmawiać z dyrektorem przez to wydarzenie. Jeszcze jutro przyjeżdża jego ojciec... Nigdy nie mówił o nim... Podobno od kilkudziesięciu lat nie widywał się ze swoim synem. Ciekawie jak wygląda...Nieważne. Przebiorę się i pójdę spać. Nie mam nic innego do robienia.

Ściągam moje spodnie i białą koszule. Ubieram piżamę i podchodzę do lustra, które mam swoim pokoju. Siadam na łóżku i czeszę swoje włosy, które wyglądają jak ognień jak się pali. Odkładam szczotkę i rzuciłam się na swoje mięciutkie łóżko. Przykrywam się kołdrą i idę spać. Po chwili odpłynęłam w krainę snów.

~~~~•~~~~

Poczułam dziwne uczucie. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam ciemność. Rozglądnęłam się i wszędzie było czarno. Poczułam jakąś obecność. Spróbowałam cokolwiek powiedzieć, ale nie mogłam. Miałam złe przeczucie...Nagle usłyszałam męski głos. Nie mogłam ustalić skąd mówi. Jakby był wszędzie...?

— Witaj Lolita. Córka — Nagle usłyszałam ciszę. Jakby urwano zdanie w połowie. Kim jestem córką?Czy wiem kto jest moją rodziną?Rozglądnęłam się dookoła. — Zapomniałaś o naszej umówię? Nie martw się o to. Sprawię,że przypomnisz sobie.

Poczułam jak na mojej ręce ból. Złapałam się za nią. Tak to bolało jakby przebijano mi ją z tysiącami igłami. Upadłam na kolana wijąc się z bólu. Nie mogłam nawet krzyknąć. Gryzłam swoją wargę. Obraz mi się rozmazywał. Głowa chyba mi zaraz eksploduje. Nie kontrolując, zamknęłam oczy. Znów ujrzałam czerń.

~~~~•~~~~

Nagle wstaje z łóżka. Uf... To tylko sen. Ale taki dziwny... Nieważne. Pewnie to nic istotnego. Poprawiam sobie włosy i wstaje z łóżka. Podchodzę do lustra i zauważam coś na mojej ręce. Przybliżam sobie do twarzy. Ujrzałam czarny malunek zegara. Czy to jest znamię? W ogóle, jak to się stało? Niepewnie dotykam i poczułam manę w nim. Jest w nim magia. Dziwne. Bardzo dziwne. Pójdę do Rohiniego. Może będzie wiedział co to i dlaczego to mam.
—————————————————————
1043 słów

Kwiat ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz