Rozdział 34

5 1 0
                                    

Następnego dnia. Wstałam wcześnie rano. Byłam przykryta razem z nim jego peleryną. O Ignis... To było niesamowite! Na początku byłam przestraszona, ale później... to było lepiej. W końcu czytałam o tym tylko w książkach... nikt mi tego nie wytłumaczył. Leżałam z nim przytulona do jego ręki. Ciuchy leżały porozrzucane koło nas.

A On głaskał moje włosy. Patrzyliśmy sobie w oczy. Pocałowałam go w usta. To był krótki, ale pełen namiętności i miłości.

— Powinniśmy już iść. W końcu musisz jechać do Urviego. — Usiadł na ziemi i przykrył mnie. Ubrał się. Zawstydzona odwracam się i sama się ubieram. Potem oddaje mu pelerynę. Uśmiecha się. — Przyjemnie ci było? Nie bolało? 

— Nie! Nie! — Szybko przecząco kiwam głową. Zaczerwieniłam się. Straciłam swoje dziedzictwo... Słyszałam podobno, że to już odpowiedni wiek na to... — A czy to twój pierwszy raz?

— Tak... — Zdziwiłam się. W końcu mam ponad 300 lat... — To dziwne prawda?

— Nie! Po prostu myślałam, że może miałeś jakąś kochankę czy coś...

— Wiesz... Nigdy nie byłem w związku, ale król mi dużo opowiadał. — Zawstydził się i schował twarz. Zaśmiałam się lekko.

— Dobrze... Chodźmy. — Złapałam go za dłoń i szliśmy razem do uczelni.Postanowiłam, że jeszcze odwiedzę Basantiego.

~~~~•~~~~

Wchodzę do środka, a tam Al z Basą. W ciszy usiadłam na krześle obok łóżka jego.

— Witaj... Czy wiesz już... o swoim pochodzeniu? — Kiwa głową. Alpana w ciszy siedzi i słucha.

— A ty gdzie byłaś? Król powiedział mi, że przyjechałaś z nim. — Zaczerwieniłam się.

— Byłam... spałam i nie chciałam ci przeszkadzać. — Rzuciłam małe kłamstwo.

— Loli... Podobno Basantiemu zostało tylko kilka tygodni życia. Musimy dobrze wykorzystać je...

— Tak... Będę przyjeżdżać do was. — Wróciłam wspomnieniami z nimi. Dobrze czasy. Zawsze będę o was pamiętać. Nawet jeśli będę żyła 1000 lat to i tak będę pamiętać. Wszystkich.

~~~~•~~~~

Można powiedzieć, że wszystko się ułożyło. Basa umarł. Ja z Al byliśmy razem. Odwiedziliśmy jak najczęściej grób. Ukończyłam szkołę. Nauczyłam się zaklęć i oddałam księgę. Wszystko było najlepiej kiedy po 200 latach umarli ważni dla mnie ludzie... Pierwsza Alpana... potem Rohini...

— Iskierko... Wszystko będzie dobrze... — Kaszel.

— Już nie nie mów. — Zapłakana odpowiadam. Ma już 500 lat... niedługo umrze. W tym czasie wzięliśmy ślub i żyliśmy normalnie. Adoptowaliśmy zwierzęta... On pracował jako dyrektor, ale niedawno przeszedł na emeryturę i dał innemu tą pozycje. Ja pracowałam w piekarni w wiosce. To było piękne czasy... — Jak spotkasz Base i Al powiedz, że tęsknie.

— Dobrze. — Uśmiechnął się. Trzymałam jego rękę. Nigdy nie mieliśmy dziecka... W sumie i tak nie byłam bym dobrą matką...

— Rektorze... Czy chciałeś mieć dziecko?

— Dlaczego pytasz? — Znowu kaszlał. Krew. Coraz gorzej.

— Bo... Myślałam, że może chciałbyś mieć? Jednak chyba bóg i człowiek nie może... — Smutno uśmiechnęłam się.

— Dla mnie najważniejsza jesteś ty i twoje szczęście... — Leżał na łóżku i patrzył na mnie. Zarumieniłam się. Jaki on słodki... Znowu kaszel. — Jesteśmy szczęśliwy nawet bez dziecka.

— Cieszę się. — Popatrzyłam na swój brzuch. Raczej nigdy nie będę chciała dziecka... Może jeszcze później... Tylko z Rohinim... Czyli nigdy. Nagle zaczął kaszleć więcej. Przestraszyłam. — Rohini?!

— Chyba... Khe-khe! nadchodzi mój khe-khe?! czas. — Mówił niewyraźnie. Popatrzył na mnie. Ostatni raz. Uśmiechnął się. — Kocham cię. — Cisza. Nie ruszał się. Znieruchomiałam.

— Rektorze! Proszę obudź się! To nie prawda! — Zaczynam trząść nim. Zaczęły mi napływać łzy. — Proszę wstawaj! Nie rób ze mnie żartów! — Zaczynam więcej płakać. Po chwili sprawdzam oddech. Nie ma... Umarł. Nikogo już nie mam... Każdy umrze, a ja? Będę żyła wiecznie. — Rohini! Proszę! Obudź się! Nie chcę zostawać sama! — Płakałam z krzykiem. Cała zapłakana leżę głową na jego klatce piersiowej. — Proszę nie odchodź... Jak mam żyć bez ciebie? Sama... Bez nikogo... Jaki jest sens mojego życia?
———————————————————————
585 słów
Już przed ostatni rozdział. Jeszcze będzie epilog i koniec. Nie wiem czy dobrze napisałam tą scenę smutną. Jakby co możecie napisać jaj lepiej takie sceny pisać  czy jakieś inne rady. Chętnie przyjmę. Do zobaczenia niedługo.

Kwiat ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz