Rozdział 22

5 2 0
                                    

Kolejny dzień. Otwieram zaspana oczy. Wstaje i patrzę na łóżko rektora. Nie ma. Pewnie czeka na dole. Przenoszę wzrok na zegar. 8. Jeszcze wcześnie... Otwieram walizkę. Biorę jakaś lepszą sukienkę. Jest ona jasno różowa. Ma krótkie rękami i całkiem duży dekolt. Czesze włosy. Układam je. Potem ubieram moją biżuterię. Naszyjnik i kolczyki. I jestem gotowa.

~~~~•~~~~

Rohini siedział za stolikiem. Teraz było dużo mniej ludzi. Z uśmiechem do niego podchodzę i siadam naprzeciwko niego.

— Dobrze się spało?

— Tak. — Krótko odpowiedziałam. Dyrektor przywołuje kelnerkę. Zamawiamy jedzenie.

~~~~•~~~~

Nagle do środka przychodzi jakiś mężczyzna. Miałam wrażenie jakbym go gdzieś spotkałam. Jak... ten kapłan! Skąd on tu jest? Podchodzi do nas ze zimnym wyrazem twarzy. Zupełnie przeciwieństwo co we świątyni. Rohini wydawał się go poznać.

— Wasza Wysokość prosi was o przyjście na audiencje. Ja jestem tutaj towarzyszyć w drodze. — Profesor kiwa głową.

— Chodźmy. — Wstaje i podaje swoją rękę. Łapię ją i za rękę razem wychodzimy za mężczyzną. On z małym uśmiechem idzie przed siebie.

— Król chciał wam zapewnić dobre pierwsze wrażenie. — Idziemy i po chwili widzę przed nami karocę. Taka wspaniała. Byłam zachwycona. Mężczyzna otwiera drzwi. — Proszę bardzo.

Rohini wchodzi i znowu podaje swoją rękę. Oczywiście złapałam i usiadłam obok niego. Po chwili mężczyzna wchodzi i zamyka drzwi. Daje znak woźnicom i ruszamy.

Zerkałam przez okno. Potajemnie patrzę na jego. Wyglądał zupełnie jak kapłan, ale całkowicie inne charaktery. Jak teraz patrzę to chyba jest popularny przy kobietach. Ma piękne przed ramiona ciemno fioletowe włosy. Oczy jak fiołki, a cera jasna jak u kobiety. Strój ma jak jakiś służący. Nosi na sobie białą koszule i czarne spodnie. Nagle podchwycą mój wzrok. Ja przerażona odwracam spojrzenie na okno.

— Wasza Wysokość bardzo chce cię poznać panienko. — Zarumieniłam się. — Mogę usłyszeć twoje imię?

— A.. Tak! Tak! — Zdziwiona prosto siadam. — Jestem Lolita.

— Co za piękne imię! Idealne dla takiej panienki jak ty. — Coraz bardziej czerwona robię się. Patrzę na rektora. Miał zły wyraz twarzy. Natomiast fioletowo włosy z uśmiechem patrzy na niego. Czyżby jest zazdrosny...? Uśmiałam się. Jakie to słodkie. — Panienka ma też bardzo piękny strój. Gdzie kupiłaś ją?

— Tą? Dostałam jako prezent na 16 urodziny od przyjaciela. — Dyrektor poirytowany patrzy przed okno. Potajemnie łapię go za rękę. Widziałam jak spiął się nagle, ale nie wziął ręki. — A co ci się podoba jeszcze we mnie?

— Panienka to cała jest piękna. Włosy, oczy, twarz. Sukienka idealna. Naszyjnik pasujący do ciebie. Kolczyki to słodkie małe motylki. — Komplementuje mnie, a ja śmieje się cicho. Mężczyzna także. Już go lubię! On to specjalnie tak komplementuje, żeby zbudzić mu zazdrość. Jakie to zabawne go takiego widzieć. — Po prostu cudowna!

— Tak! Tak! — W końcu Rohini odezwał się. Słuchać było jaki jest zły i zbulwersowany. — Już wystarczy.

— Nie musisz się tak unosić! Tylko mówiłem prawdę na temat twoje ukochanej. — Nagle karoca zatrzymała się. Mężczyzna patrzy przed okno i wstaje. — Już jesteśmy. Król już na was oczekuje w sali tronowej.

Wyszliśmy i zobaczyłam piękny zamek. Nigdy nie widziałam. Dużo służących przechodziło. W stajni konie. Woźnicy jadący karocami.

— Proszę za mną. — Szliśmy do środka. Przed wejście stało kilku strażników. Otwierał wielkie drzwi. Jak to zrobił, zobaczyłam tron, a na nim młodego mężczyznę. Czerwony dywan rozciągał się do końca sali tronowej. Strażnicy pełnili służbę.

Kwiat ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz