Wchodzę z Al i Basą do sali. Siadamy na swoich wylosowanych miejscach. Akurat miałam z przodu. Al jest na końcu, a Basa jest przy oknie z przodu. Czyli magia i mana... W sumie chyba cały pamietam egzamin. Tylko, żeby był ten sam! Chyba wtedy chyba naprawdę się zabije. Dobrze. Spokój. Wdycham powietrze na uspokojenie. Z nami są też 3 rektorów do pilnowania. Mamy na to 180 minut na 50 zadań. W sumie dużo jest zamkniętych. Tylko 15 jest otwartych. Czyli piszemy do przerwy obiadowej.
Po kilku minutach wszyscy siedzą. Każdy rocznik ma w innej sali. Rektor rozdaje testy.
~~~~•~~~~
W swoim biurze król wypełnia dokumenty. Ktoś puka do jego drzwi.
— Proszę! — Krzyczy, dalej w skupieniu wypełniając dokumenty. Zaważył on kolejną propozycje małżeństwa. Drze ją. W tym czasie jego sługa przychodzi i kłania się. — Więc? O co chodzi?
— Dostałeś list od Rohiniego Cossen. — Bez emocji podaje jego wysokości. Zaciekawiony i z uśmiechem otwiera.
— No, no... Ciekawe co chce tym razem? — Bierze kartkę i pisze list w odpowiedzi. Sługa w milczeniu stoi i milczy. Podaje mu kartkę. — Wyślij to do jego. Niech przybędzie najszybciej jak się da. Najlepiej w 1 dzień.
— Rozumiem. — Kłania się nisko. — W takim razie wychodzę. — Zamyka drzwi i jest sam. Uśmiech się ironicznie.
— Ty... Coś kombinujesz, ale napewno się dowiem. Chyba znowu będzie wo... — Ucięte zdanie. — Czyli robisz coś innego niż w prze... Czy ty wie... Lolita.. , że ja znam twój ... Jesteś taka na... i słaba... W końcu mam przy sobie ... Napewno to cię zdziwi.
~~~~•~~~~
Już napisany. Idę z Al i Basą na obiad. Jemy posiłek i potem każdy idzie w swoją stronę. Ciągle nie mogę uwierzyć, że Rohini nie pytał się po co mi audiencja u króla.
— Nie rozpraszaj się. — Usłyszałam głos w głowie. A no tak... Tempus. Może ze mną rozmawiać w umyśle.
— No dobrze! — Myśle w głowie. Idę przez las i jakieś krzaki. Po chwili widzę świątynie. — W ogóle kto ją zbudował?
— To jest świątynia jeszcze z czasów bogów. Ona sama rozkazała zbudować jej to. Jednak chyba kult z 20 lat temu znalazł to miejsce. — Z uwagą słucham i idę na przód. Idę przez tą samą drogę co zawsze. — To naprawdę idealne miejsce na uśpienie.
— No... — Mówię, skupiając się roztopić kłutke. Oczywiście zniszczyła drzwi i trochu jaskini. Jeszcze nie za bardzo kontroluje mojej mocy. Przechodzę i widzę ten sam obraz. Ten sam kwiat i wspomnienia.
— Teraz najważniejsze. Zerwij kwiat.
— Uch... — Podchodzę i zrywam kwiat. Chowam go do torby mojej. Po chwili pojawia się ona. Ignis. Taka sama.
— Czyli przyszłaś córko. Ale chyba wcześniej niż przedtem. — Wymawia swoim poważnym głosem.
— Proszę matko! Powstrzymaj kult przed atakiem! Przecież nie musisz tego robić! — Desperacko mówię do niej. Mam nadzieje, że posłucha mnie... Śmieje. Śmieje się.
— Naprawdę myślałaś, że po takich słodkich słówkach odpuszczę! — Uspokaja śmiech swój. — Przygotuj się na to. Myślisz, że król uwierzy tobie? Przecież nie masz żadnych dowodów.
— Może to prawda, ale mam swoim przyjaciół! W poprzednich próbach nigdy nie polegałam na nich. Tylko wszystko sama próbowałam robić, ale teraz wiem, że nie jestem sama! — Patrzę swoim zdeterminowanym wzrokiem.
CZYTASZ
Kwiat ognia
FantasyŻyła kilka tysiące lat temu. Została uśpiona na wieczny sen przez swoje dzieci. Bogini ognia Ignis stworzyła magię ognia i podarowała wiedzę o niej swoim dzieciom. Rozkazała, żeby ją czcić. Ludziom to się nie podobało i po kilkaset lat udało się pok...