Prolog

25 7 0
                                    

Odkąd pamiętam mieszkałam w sierocińcu. Nikt nie znał moich rodziców. Powiedziała mi pani dyrektor w sierocińcu, że zostałam zostawiona przed drzwiami.

Od zawsze byłam bardzo niegrzecznym dzieckiem.
Nie słuchałam poleceń czy nawet biłam innych i wiele innych rzeczy. Po tym zawsze od pani dyrektor dostawałam kary, a pani Mahima pomagała mi. W sierocińcu miałam dwójkę przyjaciół. Alpana i Basanti. Byli w moich wieku i trzymaliśmy się razem. Alpana, która jest cicha i nieśmiała, a Basanti energiczny jak ja. Pamiętam, jak miałam 6 lat zostałam zabrana z sierocińca.

~~~~•~~~~

— Lolita! — Słysze jak dyrektorka krzyczy. — Chodź tutaj!

— No już idę! — Wychodzę ze swojego pokoju i kieruje się do salonu. Ujrzałam Mahimę, która robi posiłek i inne dzieci, które siedziały przy stole i czekały. Usiadłam koło Alpany i Basantiego.

— Proszę dzieci. — Pani Mahima podaje każdemu na talerz zupę. Znowu ta sama.

— Dlaczego dzisiaj ta sama zupa? — Zapytałam głośno z zdenerwowaniem. — Nie możemy zjeść jakieś innej?

— Lolita! Jak ci się nie smakuje to nie jedz. — Powiedziała dyrektorka z podniesionym głosem. Usiadła i zaczęła jeść. Widziałam jak inny też jedli.

— Wiesz Lolita... Nie mamy dużo pieniędzy na utrzymanie. — Miłym głosem odpowiada pani Mahima. Pogłaskała mnie po głowie. Zawstydziłam się. Zawsze mnie rozpieszcza. — Co powiesz,że będziesz pracować i będziesz mogła kupić co chcesz?

— Tak! — Moje oczy zabłyszczały ze szczęścia.

— Tylko słuchaj się i nie rozrabiaj. — Dodaje pani dyrektor.

— Loli. Mogę ci pomóc w pracy. — Wypowiada się Basanti z uśmiechem. Dodaje potem Alpana:

— J-ja także mogę pomóc...

— Zaraz się rozpłacze...

— Dobra, dobra. Jeść nie rozmawiać. — Mówi pani dyrektor. Jak jej nienawidzę! Zawsze daje mi kary za nic! Postanowiłam zjeść zupę. Po zjedzeniu poszłam z Alpane i Basantim na podwórko.

— Chodźmy na plac zabaw! — Wykrzyczałam pomysł. Podskoczyłam i moje włosy wpadły na moją twarz. — Chciałam bym je uciąć na krótsze.

— N-nie musisz... P-pięknie wyglądasz w nich. — Nieśmiało powiedziała Alpana. Basanti także pokiwał głową.

— Dobra. Pochodzę jeszcze chwile i obetnę. — Patrzę na niebo. —Chodźmy póki nie jest ciemno.

— Berek! Ty gonisz! — Dotknął mnie Basanti i zaczął uciekać. Po chwili Alpana także. Słyszałam jak się śmiali.

— O ty! Wracaj tutaj Basanti! — Pobiegłam za nimi. Goniliśmy się i jak się zmęczyliśmy poszliśmy na plac zabaw. Popatrzyłam na niebo i było jeszcze jasno. Bawiliśmy się w różne zabawy. Po ileś tam czasu usiedliśmy na ławce, żeby odpocząć.

Byliśmy w ciszy. Słyszałam szum wiatru. Drzewa przechylały się, a zielone liście spadały na ziemie. Ludzie przechodzili przez drogę w różne miejsca. Widziałam także dzieci z rodzicami... Chciałabym mieć rodzinę... Popatrzyłam w stronę przyjaciół. Tak się cieszę, że ich mam.

— Wracajmy już. Jestem głodna, a może jest już kolacja. — Podałam pomysł. Ujrzałam jak oni kiwają głową.

Szliśmy z powrotem do sierocińca. Rozmawialiśmy podczas drogi. Po jakimś czasie, ujrzeliśmy sierociniec. Weszliśmy do środka i usłyszałam rozmowę dyrektorki i jakiegoś mężczyznę. Pokazałam palcem ciszę i podeszliśmy, żeby nas nie widać i podsłuchałam. Mówili o jakiś sprawach, a mnie to nie interesowało. Przed przypadek kichnęłam i zostaliśmy zauważeni. Widziałam wściekły wzrok pani dyrektor.

Kwiat ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz