Otwieram zaspane oczy. Przekręcał się i nie ma przy mnie profesora. Siadam na łóżku i rozciągał się i widzę go przy walizce. Pakuje ją.
— Zaraz wyjeżdżamy. Bądź przed szkoła o 4:50. O 5 wyjeżdżamy. — Mówił pakując rzeczy. Sprawdzam zegar. 4:20.
Zaspana wstaje i wychodzę cicho z pokoju rektora. Kieruje się do swojego pokoju. Od razu idę do szafy i przygotowuje się na wyjazd. Pakuje do walizki kilka ubrań i bielizny. Szczotkę do włosów. Ubieram jakaś koszulkę i spodnie. Niestety perfum nie mam... Niech będzie. Patrzę na zegar. 4:45. Będę przed czasem.
~~~~•~~~~
Przed pójściem zamknęłam pokój na klucz. Szlam powoli przed korytarze uczelni. Nikogo nie ma. Taka cisza...
Jak zaszłam do miejsca spotkania on już czekał. Wóz stał przed wejściem. Pan odpowiedzialny za nasz przejazd, rozmawiał z rektorem. Szybkim truchtem poszłam do nich. Rohini gdy mnie ujrzał lekko zawstydził się i speszył się.
— Wszystko wzięłaś? — Zapytał się mnie, odwrócony w przeciwna stronę.
— Tak. — Po chwili bierze moją walizkę i ładuje do wozu.
— Wchodźmy do środka. Pan zawiezie nas do stolicy. — Siada na podłodze w wozie.
— Dziękuje bardzo panu! — Podziękowałam starszemu panu. A on w odpowiedzi uśmiechnął się.
— A to nic młoda! Proszę wejść. Zaraz wyjeżdżamy. — Mężczyzna wsiada i czeka. Powoli wchodzę do środka wozu. Po chwili jedziemy w drogę. Czekaj na mnie stolico.
~~~~•~~~~
Jechaliśmy do południa. Zatrzymaliśmy się w wiosce na posiłek i mały odpoczynek. Po godzinie znów ruszyliśmy w drogę dalej. Pogoda narazie nam sprzyjała. Słońce anie nie parzyło anie nie za zimno. W sam raz. Podczas podróży rozmawialiśmy we trójkę. Pan woźnica okazał się bardzo miłym i przyjaznym mężczyzna. Opowiadał o swojej nowonarodzonej wnuczce. Jaka ona słodka i piękna.
~~~~•~~~~
W nocy zatrzymaliśmy się w karczmie. Mieliśmy wyspać się i następnego dnia wcześnie rano wstać i jechać dalej. Wtedy powinnismy według palu być w stolicy koło późnego rana. Wtedy mieliśmy zatrzymać się w jakimś karczmie i przeczekać następny dzień. Potem w kolejny dzień iść do króla na audiencje.
~~~~•~~~~
W nocy wezwałam Tempusa. Mieliśmy jechać jutro rano. Więc chciałam zrobić kolejny krok w moim planie.
— Więc? O co tym razie chodzi? — Bóg czasu pojawia się w moim malutkim pokoiku. Jest teraz prawie północ. Rohini ma pokój z tym starszym panem, a ja mam jednoosobowy. A natomiast Tempus miał zmęczony wyraz twarzy.
— Daj te listy moim przyjaciołom. — Podaje mu dwa listy. Czułam stres. Najpewniej przeczytają rano. Napisałam w nich o mnie prawdę. Nie mogłam tego im powiedzieć w twarz. — Są jakieś nowości od kultu?
— Dowiedziałem się o ich planie. — Bardzo zaciekawiłam się teraz. — Mają zrobić atak jak zwykle. W ten sam dzień. Narazie jeszcze szykują ludzi. Najlepiej będzie spróbować ich zatrzymać. Mam mapę, gdzie mają być ich ludzie. — Na stole rozkłada mapę. Widać na niej ich kryjówki. Mają jeszcze 2 inne. Mają nawet podziemne wejścia. To tłumaczy taki niespodziewany atak. Mają atakować stolice i pobliskie wsie. Znowią bunt.
Zamyślona stoję prze stołem. Ciekawe czy otrzymam odpowiedz od króla Bellum. Pewnie nie. Napewno nie odpuszczą.
— Wezmę tą mapę. To pomoże królowi rozstawić wojska do obrony. — Tempus kiwa głową, zmęczony. Ziewa. Tak go wykorzystuje do zadań... — Możesz już wracać. Raczej przez kilka dni będziesz mi niepotrzebny.
CZYTASZ
Kwiat ognia
FantasyŻyła kilka tysiące lat temu. Została uśpiona na wieczny sen przez swoje dzieci. Bogini ognia Ignis stworzyła magię ognia i podarowała wiedzę o niej swoim dzieciom. Rozkazała, żeby ją czcić. Ludziom to się nie podobało i po kilkaset lat udało się pok...