Rozdział 4

13 3 3
                                    

— Tak, panie wielki magu. — Z małą ironią w głosie odpowiadam. Zauważam błysk w jego oczach.Przez nie puściłam głowę w dół. Al chyba także z przerażenia.

— Chodź ze mną. Pójdziemy do gabinetu dyrektora. — Mówi i zaczyna iść nawet bez sprawdzania czy idę. Jaki arogancki typ.

— Idę Al. Zaraz wrócę. Poczekaj na mnie na dziecińcu przy fontannie. — Czarnowłosa pokiwała głową i zaczęłam iść za wielkim magiem.

Szliśmy w niezręcznej ciszy. W sumie nie wiem czy dla niego była. Po kilku minutach staliśmy przed jego drzwiami. Mężczyzna zapukał i czekał na proszę z jego strony. Jak tylko to wypowiedział Rohini, głośno wszedł. Natomiast dyrektor nie był tym zdziwiony. Usiadł na krześle i przywołał mnie ręką, żebym podeszła.

Dumnie dałam mu rękę i ją oglądał i dotykał. Było to dla mnie trochu niezręczne. Rohini mi posłał promienny uśmiech dla uspokojenia. Nie powiem. Zadziałało. Nawet za dobrze. Moje serce chyba naprawdę zrobi zawał.

Po około minucie puścił mnie i zastanawiał się chwile. Niestety nie mogłam niczego wyczytać z jego twarzy.

— Jest to znamię przywracania pamięci. Niestety nie mogę wykryć kto je nałożył ponieważ ten ktoś nałożył nawet zaklęcia ochronne.Niestety nic nie mogę z tym zrobić. — Powiedział ze spokojnym tonem głosu, nie wyrażając niczego. Siedział i pan dyrektor milczał.

— Dziękuje ci ojcze za przysługę. — Z uśmiechem podziękował magowi. On natomiast bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Zostałam sama z mężczyzną.

Stałam przy burku, a on wpatrywał się w okno, rozmyślając o czymś.

— Chyba niestety nie będę mógł pomoc ze znaniem. Mam nadzieję, że nic tobie się nie stanie. — Wypowiada z troska w głosie. Poczułam miłe uczucie w sercu... Uśmiechnęłam się.

— Panie dyrektorze. — Wesoło mówię. — Będę wychodzić. Spotkajmy się po lekcjach w ogrodzie. Dobrze? — Zaproponowałam spotkanie.

— Tylko na chwile. Musisz się jeszcze pouczyć i dopilnuje tego. — Poważnym tonem głosu odpowiada nie odwracając się z widoku okna. Już się boję. — Dowidzenia Lolita.

— Dowidzenia profesorze. — Jak to wypowiedziałam, wyszłam z gabinetu i skierowałam się na dziedziniec.

~~~~•~~~~

Gdy byłam już na nim, zauważyłam jak Al siedzi na betonowym murku fontanny i podziwia wiosenne widoki. Usiadłam koło niej i także patrzyłam na krajobraz.

— Chodźmy zjeść obiad. Jestem naprawdę głodna. — Pokazuje mój brzuch. Alpana kiwa głową na tak i idziemy.

O Basantiego się nie martwię. Niech pozna nowych przyjaciół i może ma mnie dość.

Jak zjadłyśmy posiłek, poszłyśmy na miejsce praktyk. Mamy osobno,ale niedaleko siebie. Usiadłyśmy na trawie i była cisza. Przechodzili różne osoby. Przed zajęciami przyszedł do nas Basa. Usiadł i opowiadał na o swoim przyjacielu.

— Wiesz, że Dhara jest magiem ziemi! On jest taki wspaniały! — Dziwnie podekscytowanym głosem opowiada nam o uczniu. Chyba naprawdę go lubi. Może nie wiecie tego... ale, mam takie zainteresowanie... Czytam dużo romansów między tymi samymi płciami... Mam pewne podejrzenia... — Lolita! Loli!

— Uch... O co chodzi? — Widzę jak Basanti patrzy na mnie złym wzrokiem.

— Czy ty mnie w ogóle słuchała?!

— No przepraszam.... ale, nie obchodzi mnie twój kochanek! — Śmiałam się z droczenia się z nim. Zauważyłam jak robi się czerwony na twarzy. Al także się uśmiechnęła.

Kwiat ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz