Rozdział 8

10 2 0
                                    

Mężczyzna. Wysoki i piękny. Rozmawiał z dyrektorką. Obok mnie stali moi przyjaciele. Podeszłam do niego i głośno powiedziałam:

— Zabierz mnie i moich przyjaciół! — On odwrócił się i popatrzył się na mnie niepewnie. Dyrektorka miała zabójczy wzrok.

— Chcesz opuścić sierociniec?

— Tak! Tutaj nic nie osiągnę w takim miejscu! Chce zostać magiem! — Pewnym głosem odpowiadam. Mężczyzny uśmiechnął się promiennie.

— Dobrze. Zabiorę cię i twoich przyjaciół. Jednak mam warunek. — Podszedł do nas. — Musicie ukończyć moją magiczną uczelnie.

Pokiwałam głową. Nie pomyślałam sobie wtedy, że moje uczucia względem jego w ogóle zakwitną. To było bardzo złe. Wiek między nami jest za bardzo duży.

~~~~•~~~~

— Niedługo będziesz uczyć się w tej szkole. — Rohini mówi mi, pokazując uczelnie. Są wakacje i zaraz będę się uczyć. W następnym roku. Pokiwałam głową na tak.

Szliśmy z kilka minut przez szkołę i różne pomieszczenia. Nawet znajduje się tutaj akademik. Po chwili zaprowadził mnie do takiej wielkiej kopuły szkła. W środku widziałam mnóstwo roślin i drzew. Różnych gatunków i rozmiarów. Mój opiekun zatrzymał się przed wejściem i z uśmiechem stał. Bardzo uwielbiam jego szczęśliwe uśmiechy. To bardzo uwielbia moje serce. Wtedy także udziela się mi jego wesoły nastrój.

— Podoba ci się mój ogród? — Patrzyłam na niego z zapartym tchem. Piękny i wielki.

— Bardzo piękny i wspaniały. —  Skomplementowałam. On ręką pokazał, żebym szła za nim. Podążyłam za nim do ogrodu. Widziałam masę kwiatów i drzew. Nagle natrafiliśmy na krzesełka i stolik, a na nim dzbanek na herbatę.

Bardzo go lubię. Rozpieszcza mnie, uczy mnie troszczkę magii. Mam 11 lat i tak idę uczyć się. Mam urodziny w Czerwcu i bym musiała iść za rok dopiero, ale moi przyjaciel idą w tym roku, a Rohini nie chciał rozdzielać mnie z nimi. Zrobił wyjątek. Dla mnie.

Usiedliśmy razem i nalał mi herbaty. Byliśmy w ciszy. W komfortowej ciszy. Słuchałam dźwięków ptaków. Tutaj jakby czas płynął wolniej. Kwiaty są nawet w zimie, a w środku jest ciepło i przyjemnie. Zwierzęta tutaj także żyją. Ptaki, wiewiórki i różne rodzaje robactwa. Może jest nawet więcej? Tego nie wiem.

Wiatr owiewa moje włosy i sukienkę. Mam na sobie naszyjnik, który mi dał mój opiekun. Był w kształcie ognia. Sukienkę mam do kolan zwiewną przed gorąca pogodę na zewnątrz. Włosy także mam krótsze. Popijam powoli rozkoszując się herbatą i jego towarzystwem. Patrzę na jego oczy zielone jak trawa... albo... liście na drzewach. Piękne.

— Jak radzi sobie Alpana? Miała trudne dzieciństwo... i to może się na niej odbić w przyszłości. — Zapytał się mnie.

— Ma problemy z mową i przez to większość dzieci nie chce się z nią bawić... Także przez jej nieśmiały charakter trudniej jej porozumieć się z innymi. — Mówię moje spostrzeżenia. Zielonooki kiwa głową.

— Będzie trudno z jej problemem z mową... i także z nieśmiałością. To najpewniej przez niską samoocenę. Przez bicie i wmawianie jej w dzieciństwo przez jej ojca, teraz ma problemy. Niestety trudno będzie jej pomóc, dlatego proszę cię. Pomagaj jak możesz. — Wypowiada monolog. Zgadzam się z nim. Miała tak ciężko... Bicie prze ojca. Matka, która popełniła  samobójstwo. Jąkanie się. W ogóle nie mówi o swoich potrzebach. Nie lubi za bardzo nowego towarzystwa.

— Dobra. Przejdźmy do Basantiego. Jak sobie radzi?

— On natomiast radzi sobie bardzo dobrze. Łatwo łapie nowe znajomości. Umie pomóc Alpanie jak trzeba. — Odparłam, rozglądając się dookoła ogrodu. Blondwłosy mężczyzna ma teraz więcej czasu dla nas. Przed tem musiał zajmować się dokumentami i nauką na uczelni. Przez ten czas mieszkaliśmy w wiosce niedaleko szkoły z jego przyjacielem. — Nie ma problemów.

— A jak ty czujesz się? — Poczułam w sercu ciepło. Z powodu jego słów. On popijał herbatę i patrzył się na mnie.

— A...Dobrze. Wszyscy się dla mnie mili. Nawet nie przeszkadza im mój charakter. Oczywiście czasami zdenerwuje innych w wiosce, ale kochają mnie. — Przypomniałam sobie jak pobiłam się z starszym chłopakiem. Miałam tyle siniaków, ale wygrałam. Przez to nie mogłam wychodzić z łóżka przez tydzień. Uśmiechnęłam się po chwili. — Nawet bardzo.

— Dobrze to słyszeć. — Wzdycha i pociera  rękami twarz. — Przepraszam, że czasami nie mam czasu dla was...

— Nic się nie dzieje! Wiemy jak bardzo jesteś zapracowany.

— Tak się cieszę, że ciagle mnie kochacie! — Uśmiechnął się promiennie. Widziałam jak o czymś rozmyślał. Delikatnie zawstydził się i otworzył usta. — Mogę się z tobą przytulić...?

— Oczywiście panie dyrektorze! — Pobiegłam do niego i go przytuliłam. Bardzo jestem szczęśliwa. Jest dla mnie jak starszy brat mimo, że oficjalnie jest moich opiekunem. Odwzajemnił uścisk. Czułam jak był szczęśliwy.
—————————————————————
717 słów

Kwiat ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz