Rozdział 16

6 2 0
                                    

— Nawet nie chcę wiedzieć, dlaczego wszystko zapomniałam. — Zrezygnowana odpowiadam, a on uśmiecha się.

— Uch... Powiem wprost. Jakby przez przypadek twoja matka się dowiedziała i ci zapieczętowała wspomnienia. Heh... — Cofa się kilka kroków ode mnie. Jaka jestem zła! Przez niego mogłam nie dać rady uratować go! — Dobra... Ale ważne, że ci pomogłem prawda?

— Nieważne. Mam kilka pytań do ciebie. Masz mi na nie odpowiedzieć.

— Dobrze, dobrze! — Przerażony odpowiada.

— Od zawsze mnie zastanawiało dlaczego gdy zerwę ten kwiat ognia to Ignis się obudzi ze snu? — Tempus chwile zastanawiał się.

— Można powiedzieć, że ludzie odkryli magię bogów i uśpili na wieczny sen. Jako iż wiedzieli, że taka magia jest niebezpieczna spalili wszystkie zapiski. A ci którzy wiedzieli dali pieniądze za milczenie i to zostało zapomniane i wymazane ze historii. Stworzyli jedyny taki kwiat. Kwiat ognia. On ma moc uśpienia boga. Tylko Ignis. — Opowiedział małą lekcje zapomnianej historii i wiedzy. To jest ciekawe...

— Skąd wiedziała, że zerwę ten kwiat i kult jej zaatakuje? Dlaczego w tych czasach dorastałam, zamiast kilka tysięcy lat temu? — Niepewny chodzi dookoła. Wzdycha.

— Twoja matka rzuciła na ciebie zaklęcie. Sen. Nie dorastałaś ani nic. Tylko spałaś. To pewnego czasu. Ona od boga przeznaczenia jakoś wyciągła przyszłość. Zaplanowała dokładnie. Chciała wrócić i przywrócić co było tysiące lat temu. Jak bogowie i boginie rządziły ziemią. — Kiwnęłam głową na zrozumienie.

— Dlaczego nikt nie wiedział, że Ignis będzie miała dziecko? To jest dziwne bo widać przecież brzuch.

— Uch... Ten atak na nią zaczął się kiedy była już w ciąży, ale wczesnej. Walka trwała kilka miesięcy. W zaawansowanej ciąży chowała się i tylko wypuszczała kukiełkę podobna do niej i kontrolowała ją. Urodziła cię i dała zaklęcie. Po kilku dniach uśpili ją. I tyle. — Usiadł w powietrzu i patrzył w dal. Ja stałam.

— Dlaczego mi pomogłeś? Mogłeś porostu mnie zostawić i tyle.

— Nie doceniasz swojego ojca. Myślisz, że mógłbym zostawić swoje dziecko na pastwę losu. Prawda. To twoja ostatnia próba i dotąd ci się nie udało i tym razem będę ci pomagał. Odblokuje twój cały magiczny potencjał i pomogę w różnych innych rzeczach. Mimo, że nie interesowałem się dobą od tylu lat, ale naprawdę chce naprawić nasze relacje. — Nie byłam pewne tego wszystkiego. Mam lekkie wątpliwości, ale chce mu wierzyć. — Nie chce widzieć jak rozpaczasz po stracie swojego kochasia.

— No dobrze. I jeszcze jedno. Ostanie.

— Już się boje. — Wzdycha.

— Jak to się stało, że macie mnie?

— ... Po prostu przespałem się z Ignis i tyle. — Niewinnie się uśmiecha.

— Dobrze... — On coś ukrywa. Teraz raczej od niego nie wyciągnę.

— Teraz przez tydzień będziesz we śnie tutaj i będę po trochu zdejmował ograniczenie. — Kiwam głową na tak.

Po chwili podchodzi do mnie i łapie za moje ręce. Wymawia jakieś zaklęcia po cichu i poczułam ból. W środku. Tak jak wtedy Ignis zdejmowała ograniczenie. Jednak teraz mniejszy jest ból. Pewnie z powodu nie zdejmowania całej na raz. Upokorzona znowu upadłam na kolana z bólu.

— W twoich życiach Ignis nigdy nie zdjęła całego twojego zaklęcia. Tylko polowe. Oznacza to, że będziesz bardzo potężna i może nawet silniejsza od niej samej? Jeszcze rzucę na ciebie zaklęcie ukrywające manę i gotowe! — Zmęczona po prostu coś mruczę po nosem. Potem na chwile zamknęłam oczy. Ciemność.

~~~~•~~~~

Uch... Moja głowa. Syknęła z bólu. Powoli otwieram oczy. Rozejrzałam się i zauważyłam, że byłam w gabinecie doktora. Usiadłam na łóżku. Zobaczyłam jak Rohini siedzi na krześle i głową leży na moim posłaniu. Zarumieniłam się i bardzo się ucieszyłam. Z uśmiechem pogłaskała go po jego blond włosach. Ma takie piękne. Po chwili otwiera oczy, a ja zawstydzona zabieram rękę. O tak... Walczyłam z Tarą... i zemdlałam.

Szybko wstał i złapał za moją rękę. Miał zmartwiony wyraz twarzy, a jego oczy emanowały smutkiem i szczęściem. Nie martw się. Napewno teraz cię uratuje. Zmienię twoje przeznaczenie.

— Lolita?! Tak się zamartwiałem się o ciebie! Leżałaś nie przytomna 5 dni! — Hmm... Na to wychodzi, że mam dokładnie 2 tygodnie kiedy umrzesz.

—Wszystko dobrze teraz. — Uśmiechnęłam się do niego. Tak mi brakuje jego pocałunków i przytulasów... Zacisnęłam wargi. Mimo lat ciagle od jego dotykowy dostaje motylki w brzuchu i przyspieszone serce. Naprawdę tak cię kocham... — Co się w ogóle stało?

— Niestety twoje znamię zaczęło działać i zemdlałaś podczas walki. Też ucierpiałaś z ataku Tary ogniem. — Kiwam głową. Hm... Muszę napewno spotkać się z matką. Ale kiedy odzyskam moje siły. Mam plan, żeby porozmawiać z Ignis i odradzić jej działań. Jeśli nie zadziała to pójdę do króla na audiencje i zbierze wojska na atak. — Pójdę po doktora i cię sprawdzi jeszcze. Masz tutaj leżeć grzecznie.

— Dobrze. Dobrze! — Zmęczona opadam na poduszkę. Naprawdę jestem słaba. Wychodzi z gabinetu. Zostałam sama. Cisza.

Pewnie mają lekcje praktyczne teraz... Za tydzień mam egzaminy... I tak już wszystkie znam na pamięć. Przez ten czas tyle razy je pisałam... Jednak muszę nie mieć za bardzo wysokiego miejsca bo to będzie podejrzane.

~~~~•~~~~

Siedzę dalej w mojej czarnej przestrzeni. Tutaj nic nie ma. Dlaczego? Musiałaś być taka? Dlaczego w ogóle się z tobą przespałem? Tyle pytań, a żadnych odpowiedzi. W sumie nadal nie wiem dlaczego zgodziła się na to.

Unoszę się w powietrzu, czując się jak ptak. Wznoszę się po całym terenie rozmyślając.

— Naprawdę jesteś taka słodka... — Pod nosem mówię sobie. Ciągle zaprzeczam sobie moje uczucia... Kocham cię... Ignis... Ty moja nieznośna. — Hah... Naprawdę oszalałem przez ciebie.

Lolita. Piękne imię wybrałaś dla naszego dziecka. Zupełna kopia ciebie. Jednak charakterek ma mój. Przynajmniej kiedyś. Przeze mnie zmieniłaś się. Tak urosła... Ciekawe o czym pomyślisz o niej? Kochasz ją? Nienawidzisz? Ciebie naprawdę trudno zrozumieć. Nienawidzisz mnie potem uprawialiśmy seks i potem znowu odcinasz się ode mnie i odpychasz mnie. Nawet przez większość czasu nie wiedziałem, że będziemy mieli dziecko.

— ... Lolita... Przepraszam... — Przez łzy mówię, mając nadzieje, że usłyszy, ale to mało prawdopodobne. Ciągle jestem fatalnym ojcem i ukochanym. Muszę wracać do Celestii. Inni czekają.

~~~~•~~~~

Koło popołudnia Al i Basa odwiedzili mnie. Opowiedzieli mi ci się działo podczaszy mojej nieobecności. Dużo nowych rzeczy... Może naprawdę zmienię jego przeznaczenie... Tylko jak się nie spełni to coś innego mi odbierze... Kogoś albo coś ważnego... To normalna kolej rzeczy..., ale bolesna stracić kogoś ważnego...
—————————————————————-
996 słów
Kolejny rozdział. Narazie nie mam dużo nauki, więc postaram się wrzucać częściej rozdziały. Ja czasami bardzo wolno pisze... myśle, że będę to pisać bardzo długo.

Kwiat ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz