Myzr swoim klimatem przypominało kraje pustynne. Latem, jak to było w tamtym momencie, temperatury w ciągu dnia potrafiły sięgać do czterdziestu stopni. Nocą natomiast temperatura drastycznie spadała, czasem nawet do dziesięciu. Wraz ze wschodem słońca, upał powoli przestawał im doskwierać, a gdy ktoś nie był odporny, mógł nieco zmarznąć. Na szczęście Jack nie miał z tym większych problemów. Poczuł się dość rześko i nareszcie było czym oddychać. Louis z kolei naciągnął na siebie płaszcz oraz kaptur, które wcześniej chroniły go przed palącym słońcem. Zapiął też koszulę pod samą szyję, opuszczając jej rękawy. Wciąż jednak chłód przenikał przez jego ciało, wywołując ciarki na wrażliwej skórze. Sam już nie wiedział co gorsze, skwar czy nagła zmiana poziomu ciepła. Zdecydowanie nie nadał się do życia w takich warunkach klimatycznych.
– Od godziny nikt nie wchodził ani nie wychodził – zauważył Jack, trzymając wzrok utkwiony w niebie, na którym nieśmiało zaczynały się pokazywać pierwsze gwiazdy. – Nie ma już na co czekać. Chodź – dodał.
– Hm? Też tak myślę... – odpowiedział od razu Louis. Żwawo zeskoczył ze skrzyni, otrzepując portki z kurzu oraz brudu. Następnie w ciszy przeszli na tyły posiadłości, trzymając się zacienionych uliczek. Tam napotkali przeszkodę w postaci kolejnego wysokiego ogrodzenia.
– Podrzucę cię – oznajmił beznamiętnie Jack, podczas gdy Louis rozglądał się po okolicy. Szczerze mówiąc sam miał zamiar poprosić mężczyznę o pomoc w kwestii dostania się na drugą stronę ogrodzenia, nie zamierzał więc odmówić. W jego głowie natomiast zrodził się pewien pomysł. Zaczął zastanawiać się czy nie lepiej byłoby, gdyby Jack poczekał na niego przed posiadłością. Jakby nie patrzeć Louis potrafił skradać się po cichu, trzymając na uboczu, tymczasem Jack... Cóż, nie bardzo.
– Już raz puściłem cię samego i narobiłeś takiego rabanu. – Jack przewrócił oczami w odpowiedzi, co spotkało się z pełnym wyrzutu spojrzeniem Louisa.
– Nie puściłeś mnie samego, tylko sprzedałeś perwersyjnemu grubasowi – przypomniał mu, nieszczególnie lubiąc wracać do tamtego wydarzenia. Na samą myśl aż nim wzdrygnęło.
– Był to tylko element teatralny. Lubisz bawić się w odgrywanie ról – zauważył złośliwie pirat.
– Tak uważasz? Nie tak bardzo jak ty.
– Nie ja dwa razy wcisnąłem się w suknię.
– Nie trzeba się przebierać, by móc grać kogoś, kim się nie jest – syknął Louis, mając wiele na myśli, chociaż wiedział, że zalatywało to hipokryzją. Wciąż jednak miał Jackowi za złe to, jak go traktował od swojego powrotu na piracki okręt, o czym, jak do tej pory, głośno nie wspominał. Nie podobało mu się, że mężczyzna sobie z nim pogrywał. Sam już nie wiedział co było prawdą... Czy te dwa lata temu rzeczywiście ich coś łączyło czy jego barwny umysł uroił sobie to wszystko? Było to frustrujące! Co więcej był wściekły na samego siebie, że sam brnął w to dalej, udając obojętność.
Jack nie odpowiedział na jego zarzut, uznając jego gadanie za bezsensowną paplaninę. Bez słowa pochylił się, po czym złapał chłopaka za pośladki i podrzucił sobie do góry, tak by ten mógł chwycić za ogrodzenie i się na nim podciągnąć.
– H-hej! Co ty do licha wyprawiasz? – zawołał zaskoczony Lou. – Normalni ludzie podkładają ręce – bąknął, gdy już siadł okrakiem na murku.
– A ja chciałem zrobić to tak.
– Zboczeniec – skwitował Louis, zeskakując na trawnik. Jack poszedł jego śladem.
– No. Ale masz pecha. Przypominam, że sam do mnie przylazłeś.
– A żebyś wiedział, że mam! – warknął głośnym szeptem. Następnie go wyminął i pomaszerował przed siebie, prosto do kuchennego wejścia do budynku. Drzwi nie posiadały zamku a jedynie były zamknięte na hak. Louis bez trudu go podważył, wsuwając sztylet w szparę drzwi. Wkrótce je otworzył. Nim jednak wszedł do środka, odwrócił się do stojącego za nim Jacka i przysunąwszy sobie wskazujący palec do ust, dał mu znać, by ten był już cicho.
CZYTASZ
Echo Przeznaczenia (zakończone)
RomanceTom II Niezbadane są ścieżki, które gotuje nam los. Często bywają przewrotne oraz trudne do przewidzenia. Gdyby ktoś zapytał Louisa czy ponownie zjawi się na Tortudze, która od dziesiątek lat niezmiennie pozostawała pirackim portem, najpewniej by go...