ROZDZIAŁ 13

444 63 61
                                    

Louis opuścił kapitańską kajutę, gdy tylko statek wypłynął z portu. Naturalnie na pokładzie krzątała się duża grupa piratów, w dalszym ciągu przygotowując okręt do długiej drogi. Lou natomiast, by nie pałętać się bez celu między nimi, ruszył na mostek, gdzie spotkał Hectora oraz Jamesa. Morris i Charles jeszcze pracowali, zaś Jack podobno "oprowadzał" ich gości po statku.

– Kto by pomyślał, że będziemy mieć dodatkowych pasażerów – podjął temat James, sadzając tyłek na blacie stolika, na którym zwykły leżeć mapy oraz kompas.

– A widziałeś pumę? – podniecił się Hector.

– Jaką pumę? – zapytał Louis, unosząc jedną brew do góry.

– Ten osiłek i jego dama przytargali ze sobą ogromnego dzikiego kocura – wyjaśnił blondyn.

– No to może być ciekawie... – westchnął Louis, kątem oka zauważając jak sylwetka Jacka pojawia się na pokładzie a za nim również i Morrisa.

– Słyszałem, że wylądowałeś w kajucie Jacka. – Wyszczerzył się głupkowato James, co Lou skomentował jedynie przewróceniem oczami, samemu nie będąc pewny jaki mieć do tego stosunek. – Nie udawaj, że się nie cieszysz. – James powiedział ciszej, znacznie się do niego pochylając.

– Szczerze mówiąc... wcale – odparł Louis zgodnie z prawdą, mimowolnie zerkając na Jacka, który chodził z Morrisem, popędzając piratów do roboty.

Po jakiejś godzinie od wypłynięcia na pokładzie zrobiło się nieco ciszej i mniej tłoczno. Wkrótce zaś zostali tam nieliczni. Dopiero wtedy na mostek weszli Morris wraz z Jackiem, najpewniej chcąc upewnić się, że statek ustawiony jest na odpowiedniej pozycji. James korzystając z okazji postanowił nieco pozaczepiać mężczyzn, zaś Hector po raz kolejny przeżywał pojawienie się pumy na okręcie.

Ciężko powiedzieć ile stali w piątkę bezproduktywnie na mostku. W którymś momencie jednak zauważyli zbliżające się do nich dwie postacie. Był to Ravan oraz towarzysząca mu kobieta, która prowadziła na pozłacanej smyczy czarną pumę.

– Miała być płatność z góry, kapitanie – przypomniała Jackowi, zerkając na dużą sakwę, którą trzymała w dłoni. Nie weszła jednak na mostek od razu, czekała na przyzwolenie ze strony dowodzącego pirata. Naturalnie je dostała, toteż wraz z Ravanem weszli na górę. Podała sakwę Jackowi, wyjaśniając że znajdujące się tam kamienie to rzadkie różowe rubiny i kilka szmaragdów. Prócz kamieni w środku były również złote monety. Zapłata była zdecydowanie wyższa niż Jack mógł przypuszczać, co tylko było potwierdzeniem teorii Louisa, że kobieta była wysoko urodzona. Z całą pewnością w jej żyłach płynęła szlachecka krew.

– Interesy z wami to wielka przyjemność – powiedziała taktownie, omiatając mężczyzn wzrokiem. – Jestem Adriela, zaś mój towarzysz nazywa się Ravan. Nie zamierzamy wchodzić wam w drogę i w zamian liczymy na to samo. – Postawiła sprawę jasno. W tej samej chwili puma głośno fuknęła, również przyglądając się nieznajomym mężczyznom. – A to moja przyjaciółka Nashia. Nie musicie się jej obawiać... No chyba, że będziecie mieć nieczyste zamiary. Jest moją wierną opiekunką. – Podrapała kotkę po wielkim łbie.

– Na pewno nie gryzie? – dopytał Jack, uśmiechając się kącikiem ust.

– Tylko nieprzyjaciół. Dla wszystkich innych jest łagodna – odpowiedziała Adriela, widocznie zadowolona z pytania pirata. Louis natomiast jedynie przewrócił oczami.

– Jest świetna! – wtrącił nagle Hector, najwidoczniej nie mogąc dłużej wytrzymać. Naturalnie wszyscy na niego spojrzeli, przez co nieco się speszył. – Eee, tak w ogóle to Hector jestem – przedstawił się, najwidoczniej nie wiedząc co powinien innego powiedzieć. Widząc to Adriela jedynie uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. – A to jest James, Morris, ten rudy pod schodami Charles, no i Louis – przedstawił ich po kolei. Lou usłyszawszy swoje imię, jedynie lekko skinął głową.

Echo Przeznaczenia (zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz