Jack po wejściu do kajuty pozbył się swojej broni, którą zwyczajowo ostrożnie odłożył na jej miejsce. Nie kładł się jednak do łóżka. Pokręcił się chwilę po pokoju, po czym wrócił na mostek, zastając Louisa dokładnie tak, jak go zostawił.
– Zamierzasz spędzić tu noc? – zapytał, patrząc na niego z góry.
– Może – odparł Louis, nie podnosząc wzroku.
– Wracaj do kajuty.
– Dobrze. Później. – odpowiedział mu chłopak. Jack usiadł więc obok niego na beczce, nic więcej nie dodając. Zapanowała między nimi cisza, ale nie była ona nieprzyjemna. Upływające sekundy nie dłużyły się, a dawały czas na zebranie myśli. – Mam do ciebie prośbę. Jeśli okaże się, że popłynęliśmy na złą wyspę... Chcę żebyś mnie zabił.
Zarówno ostatnie wydarzenia jak i uciekający czas zmusiły Louisa do pewnych refleksji. Stąd zrodziła się prośba, z którą wysunął się do Jacka. Skoro miał odejść, pragnął zrobić to na własnych warunkach. Nie wziął jednak pod uwagę tego, że wymagał od mężczyzny zbyt wiele. Widocznie zarówno strach jak i bezradność sprawiły, że postanowił być egoistyczny w tej kwestii. Rozpaczliwie pragnął ocalić choć cząstkę siebie, o ile w ogóle było to możliwe...
– Taaa, już - burknął Jack.
– Nie rozumiesz. Może to będzie jedyna szansa, żeby ocalić choć część mnie – powiedział spokojnym tonem, zerkając na Jacka. – Jeśli czas się skończy, stracę duszę na zawsze. Wolę umrzeć niż popaść w nicość.
– Nie zabiję cię. Rzuć się za burtę.
– Nie mam tyle odwagi – wyznał. Jack też nie miał.
– Płyniemy w dobrym kierunku – zapewnił kapitan. Louis nie skomentował jego słów, jedynie ponuro się uśmiechając.
– Wieszczka widziała moją śmierć.
– Co ta stara baba może wiedzieć.
Brunet zaśmiał się krótko, nic więcej nie dodając. Po raz kolejny zagościła między nimi nieco dłuższa cisza, której żaden przez kilka kolejnych minut nie zamierzał przerywać. Pierwszy zdobył się na to Jack. Oparł łokieć na kolanie, po czym podrapał się po głowie i zapytał:
– Więc? O co tak bardzo chciałeś mnie zapytać? – Louis odwrócił twarz w stronę blondyna i przyjrzał mu się uważnie.
W ostatnim czasie myślał sporo o Jacku. O tym co było między nimi przed laty, i o tym co mieli teraz. Doskonale wiedział, że nie był Jackowi obojętny, niemniej na dobrą sprawę nie miał pojęcia co ten dokładnie do niego czuł i czy ów uczucie było tak samo silne co niegdyś. Jego uczucia wobec mężczyzny natomiast, zostały bez zmian. Chociaż nie... Tęsknota sprawiła, że zyskały na sile. Być może dlatego tak bardzo bolało go odrzucenie przez blondyna. Mimo to postanowił skorzystać ze swojego przywileju wynikającego z zakładu i zadał Jackowi to pytanie, chcąc rozwiać wszelkie wątpliwości.
– Zależy ci na mnie choć trochę?
– Nie powinieneś pytać o coś, na co nie znasz odpowiedzi? – mruknął Jack nieco zaskoczony. – Wiesz, że tak.
– Nie. Co innego to usłyszeć – stwierdził Louis z nikłym uśmiechem.
– To dla ciebie ważne? – zapytał poważnie blondyn.
– Ty nie masz prawa do pytania.
– Mogę pytać. To ty nie musisz odpowiadać.
– W porządku.
Mogło wydawać się inaczej, ale słowa chłopaka wywołały prawdziwy bałagan w głowie Jacka. Do tej pory wydawało mu się, że jego stosunek do Louisa był dość jasny. Chociaż, pirat nigdy nie wygłaszał słownych deklaracji, to przecież tyle razem przeszli. Jack nie tylko był gotów, ale też zrobił dla niego wiele rzeczy. Czy to nie oczywiste, że Louis był dla niego ważny? Jak widać nie. Co więc Louis sobie do tej pory o nim myślał? Chciał wiedzieć, jednak nie zdecydował się zapytać. Miast tego, pociągnął go w swoją stronę, sprawiając, że ten pochylił się mocno do tyłu. Gdyby nie ręka Jacka, prawdopodobnie by spadł.
CZYTASZ
Echo Przeznaczenia (zakończone)
RomanceTom II Niezbadane są ścieżki, które gotuje nam los. Często bywają przewrotne oraz trudne do przewidzenia. Gdyby ktoś zapytał Louisa czy ponownie zjawi się na Tortudze, która od dziesiątek lat niezmiennie pozostawała pirackim portem, najpewniej by go...