...

38 10 2
                                    

Dziewczęta, które były teraz w swoim pokoju rozmawiały po cichu o wczorajszych wydarzeniach. Anastazja i Teresa przekonywały Rozalię, iż ona również musi posiadać jakąś moc, bo przecież wszędzie chodzą razem, to i musieli ją razem nabyć. Rozalia posmutniała, gdyż jako jedyna nie miała szansy tego odkryć. Czuła się pominięta w ich nocnej przechadzce. Teresa i Anastazja obiecały jej jednak, że kiedy tylko wszyscy skończą szlaban, pójdą do parku i tam razem ponownie spróbują użyć swoich mocy.

Rozalia przystała na tę propozycję, jednak nie chciała czekać aż tak długo, twierdząc, że oni mieli już swoją szansę. Anastazja zaproponowała zatem, że aby dziewczyna nie czuła się pokrzywdzona, zaraz po tym, jak odbędzie swoją dzisiejszą karę, wspólnie oddalą się od ośrodka, aby ona również mogła sprawdzić, czy posiada jakąś moc. Rozalia podeszła do tego pomysłu z wielkim entuzjazmem, ale również zdenerwowaniem. W końcu, jeśli okaże się, że ona nie potrafi wywołać żadnych niespotykanych zjawisk, będzie mogła poczuć się wykluczona z paczki najlepszych przyjaciół. Pozostała trójka wiedziała, że to w żaden sposób nie wpłynie na ich przyjaźń, jednak również oni podchodzili do tego tematu bardzo ostrożnie, gdyż stresowali się, że dziewczyna sama by się od nich odsunęła.

W południe pani Borgacz zabrała prawie wszystkich wychowanków na spacer do parku w ramach dzisiejszych zajęć, na których prowadzenie nie miała zwyczajnie siły i ochoty. Hela, która pilnowała, aby ukarani nastolatkowie nie wychodzili z pokojów, pozwoliła w tym czasie Teresie i Albertowi wyjść ukradkiem do ogrodu na pół godziny, pod warunkiem, że o niczym nie powiedzą pani Eleonorze. W Motylu została również Anastazja, która udawała, że wciąż źle się czuje, a także Rozalia, tłumacząca się opieką nad przyjaciółką. Oprócz czworga nastolatków w motylu zostały jeszcze jakieś dzieci, które twierdziły, że bolą je nogi.

Hela zawsze uważała, że Eleonora zdecydowanie za ostro traktuje swoich podopiecznych i kiedy dostawali karę, próbowała im ją jakoś umilić, czy to poprzez przyniesienie kilku cukierków, czy w przypadku szlabanu wypuszczenie do ogrodu pod jej nieobecność. Musiała niestety bardzo uważać, gdyż nie wszystkie dzieciaki były przychylne tym pomysłom i mogły od razu na nią naskarżyć. Nastolatkowie przemknęli zatem szybkim krokiem do altany na tyłach ogrodu, w której nie mogli zauważyć ich pozostali mieszkańcy ośrodka. Wymknięcie się umożliwiał fakt, że ci, którzy pozostali, zazwyczaj nie lubili wychodzić z pokoju lub korzystali z okazji do włączenia telewizji.

Altana była ze wszystkich stron porośnięta zielonym, gęstym bluszczem, który wywijał się tak dziko, że ledwo można było odnaleźć do wejście. Aby się do niej dostać, trzeba było powyginać kilka kłączy i przedrzeć się przez ścianę pajęczyn, które zostały zaplecione w ostatnich dniach. Oprócz nastolatków mało kto chciał spędzać czas w altanie. Wcześniej była wykorzystywana do lekcji, które pani Eleonora lubiła przeprowadzać na świeżym powietrzu o letniej porze, ale przestała być uczęszczana, kiedy jeden duży pająk zaplątał się we włosy wychowawczyni. Od tamtej pory już nigdy nie zabrała tam dzieciaków i sama nie miała zamiaru tam przebywać.

Przyjaciele rozsiedli się na drewnianych, wysłużonych ławkach, a ich niecierpliwość zaczynała dawać o sobie znaki.

– Możemy już zaczynać? Roza, może spróbujesz czegoś no wiesz, magicznego? – zapytał Albert, wlepiając z ekscytacją swoje oczy w rudowłosą dziewczynę.

– Jaa... – zaczęła Rozalia, pocierając dłońmi kolana ze stresu.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł, aby teraz i tutaj testować nasze nowe umiejętności – przerwała jej Anastazja. – Ostatnim razem, który był wczoraj niezbyt dobrze się to skończyło – skwitowała i karcąco spojrzała na Alberta, którego entuzjazm zamienił się w minę skarconego psa.

– Racja, ja wolałabym na razie porozmawiać o tym co się dzieje, a szukanie i trenowanie naszych magicznych zdolności..., jeżeli tak możemy to nazwać, zostawiłabym na później – podsumowała Teresa.

Kiedy już doszli do porozumienia, przez resztę wolnego czasu próbowali poukładać jakoś najważniejsze wydarzenia z ostatnich dni. Nie byli w stanie jednak powiedzieć, co mogło wpłynąć na ujawnienie się ich magicznych umiejętności. Zaczęli nawet mówić o tym, że być może wszystko im się przewidziało. Przez szlaban, który wychowawczyni nałożyła na Teresę i Alberta, nie mieli nawet chwili prywatności ani przestrzeni do udowodnienia, że naprawdę potrafią teraz coś więcej. Albert próbował ukryć swoją ekscytację, Anastazja zdenerwowanie, a Teresa próbowała zachować zdrowy rozsądek i znaleźć jakieś logiczne wyjaśnienie ich magicznych zdolności. Rozalia natomiast chciała ukryć fakt, że przykro jej z powodu nieodkrycia swojego magicznego talentu. Ich myślenie łączył teraz tylko strach o przyszłość. Albert chciał, aby teraz zmieniło się wszystko, a Anastazja, żeby zostało tak, jak było jeszcze kilka dni temu. Nikt nie chciał przyznać się do swoich myśli i uczuć, aby nie zranić tej drugiej osoby. Mogli co najwyżej czekać na to, co przyniesie przyszłość.

Do budynku wracali już w ciszy, żeby nikt nie mógł usłyszeć o czym rozmawiają, jednak i tym razem los im nie sprzyjał. Okazało się, że ten sam rudowłosy chłopiec, który wpadł o poranku do pokoju Alberta, podsłuchiwał ich rozmowę, ukryty za jednym z krzewów. Jak się szybko okazało, udało mu się zrozumieć przynajmniej jakąś małą część i krzyczał, zdzierając całe gardło:

– Tacy starzy, a myślą, że są czarodziejami! – Chłopiec biegł przed nimi i śmiał się piskliwie.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz