...

32 8 2
                                    

– Przepowiednia pochodzi od naszych przodków, którzy zapisywali wszystkie znaki dotyczące Ophiuchusa na kartach tej księgi. Jeden z nas udał się kiedyś do starożytnego miasta Delph, gdzie prosił dawnych bogów o pomoc, by mieszkańcy przestali się obawiać niewiadomego i mogli przygotować na nadejście mroku. Otrzymał przepowiednię – Aleksander odchrząknął głośno. – A brzmi ona tak – poprawił okulary na nosie. – Zło zjawi się silniejsze niż podejrzewacie, ale i wasza armia nie będzie słaba. Siedmioro uczniów o dobrym sercu spotka się z pięciorgiem opętanych żądzą Ophiuchusa w miejscu, którego środkiem jest błyszczące oko. Stanie się to w noc, gdy gwiazda Wężownika będzie świecić najjaśniej, a niebo spowije wielki mrok. Gwiazda odbije się w oku tworząc linię z księżycem...

– Dlaczego przerwałeś? – zapytała Anastazja, która zdążyła się już wsłuchać w opowieść.

– Aj! Okruszki mi spadły na kartkę i nie mogłem rozczytać! – potrząsnął kartką. – Już wszystko widzę – uśmiechnął się.

– Aleksandrze! – syknęła Ali.

– Ah tak! Dalej... Wężownik przyjaciółkę strasznie oszuka, a prawda okaże się dla wszystkich okrutna. Płacz matki znów słychać będzie, gdy martwe swe znajdzie dziecię. Blond włos z głowy spadnie w ziemię, a skorpion rozbłyśnie na niebie. Choć strata będzie okrutna, stara twarz nową się zdawać będzie. Wężownik w złej władzy zatopiony, dobrem zostanie otruty. Strata będzie się opłacać, choć łez ocean wylany będzie. Na jego fali nie jedna dusza się jednak ocali. – Aleksander przerwał na chwilę. – Według moich obliczeń Ophiuchus zjawi się tutaj w przyszły czwartek. Wtedy właśnie najjaśniejsza gwiazda w jego gwiazdozbiorze znajdzie się najbliżej ziemi, a księżyc ukryje zaćmienie, czyli na ziemi będzie ciemniej niż zwykle.

Nastolatkowie z uwagą wsłuchiwali się w każde słowo przepowiedni, próbując jak najdokładniej zrozumieć jej słowa. Były one jednak zapisane w taki sposób, że nie wszystko było dla nastolatków zrozumiałe. Anastazja wysłuchawszy Aleksandra wpatrywała się pustymi oczami w okno, jakby miała nadzieję, że tam znajdzie odpowiedź na to, czego szuka.

– Skąd wiadomo, że ta przepowiednia to prawda? Przecież każdy mógł to napisać. Do tego..., dlaczego myślicie, że chodzi o mnie? – zapytała zadziwiająco spokojnie.

– Anastazjo... jak już wcześniej mówiłem, każde z was złączone jest z jakimś gwiazdozbiorem zodiakalnym. Przeanalizowałem wasze daty urodzenia i umiejętności... Według mnie, twoja historia jest połączona z historią Skorpiona. Śmierć wybranej przez gwiazdy istoty oddziałuje na nie. Według wszystkich legend jakie znam, objawia się to właśnie przez duży błysk na niebie...

Anastazja słyszała słowa wypowiadane przez Aleksandra, ale wciąż co jakiś czas spoglądała pustymi oczami na okno. Popatrzyła w końcu na przyjaciół i wstała z miejsca na równe nogi.

– Chciałabym wam wierzyć, ale okłamywaliście mnie tyle czasu, bo przeczytaliście coś na jakiejś starej kartce? Dajcie spokój... już dawno trzeba było stąd uciec i szukać Rozalii! – powiedziała oburzona dziewczyna i szła ku wyjściu z salonu.

– Anastazjo, nigdzie nie pójdziesz! – krzyknęła zdenerwowana pani Borgacz, a Teresa i Albert szybko podbiegli do przyjaciółki.

– Idę spać! Bez obaw... nie ucieknę – rzuciła sucho.

Dziewczyna powolnym krokiem poszła się prosto do pokoju, a za nią udali się również przyjaciele. Albert zabrał jeszcze tylko szybko poduszkę i kołdrę ze swojego pokoju i mimo protestu pani Eleonory, zamknął się w pokoju z dziewczętami. Ułożył na podłodze wyciągnięty zza szafy, lekko zakurzony materac, nakrył go kocem i wsunął między łóżka przyjaciółek.

– Więc, jeśli będziesz chciała z nami szukać Rozalii to możesz zginąć? – zapytała ze łzami w oczach Teresa, wlepiając wzrok w przyjaciółkę.

– Nie wierzę w te bajkę, ale według niej... tak właśnie może być. Do tego moje szanse na przeżycie zaczęły drastycznie maleć, kiedy postanowili sabotować moje treningi.

– Ja nie chcę ryzykować, skoro jest chodź szansa, że może to być prawda! – wzburzył się Albert i usiadł na materacu.

– Ja tak samo! – poparła go Teresa.

– Hej! Dajcie spokój... przecież wiadomo, że pójdę. Nie pozwolę wam ryzykować beze mnie. Poza tym, skoro tak boją się tej przepowiedni, to znaczy, że w nią wierzą i jak na razie wszystko wymknęło się im spod kontroli. A przecież nie wiadomo, jak wszystko potoczy się beze mnie. Zagrożone może być któreś z was! Albo w ogóle wam się nie uda uwolnić Rozalii! Chyba zwariowaliście, jeżeli myślicie, że pozwolę wam iść, a sama będę tu siedzieć, czekać i się zamartwiać!

– Anastazjo! – krzyknęła chłodno Teresa.

– Nie macie wyjścia... albo pójdę z wami, albo za wami, ale i tak dobrze wiecie, że znajdę sposób i mnie nie przekonacie!

– An, dlaczego ty jesteś taka uparta? – spytał Aleksander, opuszczając całe ciało na materac.

– Bo moi przyjaciele nie będą za mnie nadstawiać karku! Możecie mnie wesprzeć, albo być przeciwko mnie, ale dobrze wiecie, że nie ma nic pomiędzy – Anastazja poprawiła poduszkę, aby ta była bardziej spuszona i mocnym ruchem wbiła w nią głowę i kark.

– Niestety wiemy – zgodziła się Teresa i również opadła plecami na łóżko.

– Nie chcę, żeby coś ci się stało Anastazjo – wyznał Albert, znów podnosząc się na wysokość jej twarzy.

– I nic się nie stanie, jeżeli będziemy trzymać się razem – Albert westchnął ciężko i ponowie ułożył głowę na miękkiej poduszce.

Nastolatkowie byli już bardzo zmęczeni po całym dniu pełnym wrażeń. Wiedzieli, że ich sprawdzian na pewno zostanie zapamiętany przez wszystkich mieszkańców wioski, a organizatorzy będą się musieli srogo tłumaczyć.

Pani Eleonora, Aron, Alina, Elgizibiusz i Aleksander odłożyli tę sprawę na bok i obradowali prawie całą noc, próbując obmyślić nowy plan powstrzymania Anastazji, jednak każdy jego wariant miał zakończyć się fiaskiem. Doskonale zdawali sobie sprawę, że nie zatrzymają Anastazji w domu siłą, a jeśli chcieliby tego dokonać, musieliby osłabić szanse pozostałych.

– To są jeszcze dzieci! – wrzasnęła pani Eleonora, opierając jedną dłoń na kuchennym blacie.

– Ale tylko te dzieci są w stanie pokonać tego drania! – krzyknął Aron. – My nie mamy z nim żadnych szans!

– Chcesz mi powiedzieć, jak mam ich wychowywać? Moje jedno dziecko zostało porwane! Mam poświęcić inne, żeby je odnaleźć?! – zbulwersowała się kobieta.

– Dajcie spokój kochani! Proszę was! Oni są ze sobą bardzo zżyci. Żadnego nie zatrzymamy w domu. Nie wiem, czy damy radę także zapobiec przepowiedni – stwierdziła Ali, łapiąc się za czoło. – Jakbyście nie zauważyli, każda nasza decyzja jak na razie prowadzi nas do jej ziszczenia!

– Więc mamy pozwolić na to, by Anastazja poszła na pewną śmierć?! – wyrzucała wychowawczyni. – Gdybym wiedziała o tej przepowiedni, to nigdy bym ich tutaj nie przyprowadziła!

– Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby ją ochronić Eleonoro, ale nie zatrzymamy jej tutaj, nawet siłą – tłumaczył już spokojnie Aron.

– Jak dla mnie, powinniśmy pozwolić im samym zadecydować – odezwał się Elgizibiusz. – Są już dorośli. Eleonoro, musisz przestać postrzegać ich jako małe dzieci! Potrafią już o sobie decydować i chyba dobitnie to dziś pokazali.

Pani Eleonora opadła zrezygnowana na kanapę, a Aron kucnął przy niej i złapał mocno za dłoń.

– Będziemy ich chronić ponad wszystko... musisz dać im szansę Eleonoro – przekonywał mężczyzna, a wychowawczyni oparła głowę na dłoni, próbując nie patrzeć na nikogo. – Oni również nie zostawią swojej siostry – dodał Aron.

– Dobra! Koniec tego na dziś! Wszyscy, którzy tu nie mieszkają wracają w tej chwili do domu. My dopijemy herbatę i również się kładziemy! Dziś i tak już do niczego konkretnego nie dojdziemy... wszyscy jesteśmy już zmęczeni – rozkazała Ali i odprowadziła Arona oraz Aleksandra do drzwi, żegnając się z nimi uprzejmie.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz