...

30 8 2
                                    

– Słuchajcie! Oni chyba chcą mu przekazać swoje moce! – krzyczał Teodor, obserwując sytuację wewnątrz okręgu.

– Co takiego?! – Aron na chwile odwrócił swą uwagę.

– Tak! Powiedział, że musimy mu pożyczyć swoją moc, żeby mógł nas wszystkich ocalić! Żebyśmy w końcu byli wolni! Opowiedział nam o waszej zdradzie! On zna jakąś przepowiednie i wiedział, że dziś tu po mnie przyjdziecie! Mówił, że jacyś źli ludzie chcą naszą moc dla siebie i dlatego pani Eleonora się nami opiekowała! Żeby nam te moce odebrać! Ale jeśli mu je oddamy, on zrobi co trzeba i zwróci nam je! – Rozalia mówiła jak w transie, a nastolatkowie ustawieni wokół jeziora zaczęli łączyć swoje moce nad taflą wody. Wężownik wypowiadał jakieś dziwne, niezrozumiałe słowa, ale nikt nie mógł przebić się przez ognistą kotarę, a Klaus samodzielnie nie był w stanie zamknąć ogromnej dziury w ziemi, która pozostawała pod władza kogoś innego. Irina, Jeremi, Klaus i Zoja próbowali zrobić cokolwiek, nawet zaatakować Wężownika, ale zdawało im się, że im dłużej wypowiada swoje dziwne kwestie, tym ich moce słabną, lub tamci stają się silniejsi.

– Aurora... – wypowiedziała cicho Anastazja. – Tak miała na imię wasza córeczka... ta która zginęła! – skierowała się do pani Eleonory i Arona, kiedy przypomniała sobie historię opowiedzianą jej w tajemnicy przez Ali.

– O czym ty mówisz An!? – zapytała Rozalia.

– To wy mieliście dziecko?! – spytał głośno Albert, robiąc wielkie oczy i odwracając swą uwagę od prób zniszczenia ognistej kotary.

– Anastazjo! Skąd o tym wiesz? – spytała pani Eleonora.

– On pokazał mi nawet nasze wspólne zdjęcia! Moje i jego! – wyznała Rozalia.

– A czy były takie, na których miałaś mniej niż rok? – dopytywała Anastazja, nie zważając na pytania wychowawczyni.

– Nie.... chyba nie widziałam takich. Ale co ty masz na myśli? – zapytała zupełnie zdezorientowana.

– Czy to możliwe? – Anastazja zwróciła się do pani Eleonory i Arona, którym łzy napływały do oczu.

– Ciała naszej córeczki nigdy nie odnaleziono... a ja... cały czas miałam cię obok siebie! – pani Eleonora rozpłakała się i podbiegła do dziewczyny, której dłonie okryła swoimi. Wszyscy stanęli jak osłupieni.

– O czym wy mówicie?! – Rozalia zdawała się być skołowana. Próbowała nawet odsunąć się kawałek do tyłu.

– Nasza córka Aurora miała zginąć pod śniegiem piętnaście lat temu. Nigdy nie odnaleźliśmy ciała. Zdawało nam się, jakby ktoś spuścił na nas lawinę, ale nie sądziliśmy, że ktokolwiek mógłby zrobić tak straszną rzecz specjalnie! Ten drań mógł cię porwać i oddać mi po trzech latach... kim trzeba być, żeby zrobić coś tak okropnego!? To są te same oczy! Jak ja mogłam tego nie zauważyć? – kobieta wyrzucała sobie błędy, a w głowie Rozalii słowa wychowawczyni zaczynały powoli nabierać sensu. Była jednak bardzo zdezorientowana i skołowana, a jednocześnie wściekła na Wężownika i cały otaczający ją świat.

– To nie może być prawda! On mówił mi tyle rzeczy! – zaprzeczała.

– Rozalio! To nas znasz od kilkunastu lat! To nam możesz zaufać! A my ufamy pani Eleonorze i tym wszystkim ludziom! Proszę ocknij się z tego. Gdybym nie uniosła się wtedy w ogrodzie, pewnie nigdy by cię nie porwał... proszę! Ocknij się! – Anastazja próbowała dotrzeć do przyjaciółki, której oczy wydawały się puste.

– To nie może być moja matka! – rzuciła, nie mogąc skupić na niczym wzroku.

– Obawiam się, że jednak może! – powiedział Elgizibiusz i wyciągnął z kieszeni stare, pomięte zdjęcie Eleonory, Arona i małej Aurory na jego rękach. Podał je dziewczynie, której uwolniono ręce, a ta z kieszeni mokrych od śniegu spodni wyciągnęła swoje zdjęcie z Wężownikiem i jakąś parą nieznanych jej osób, których przedstawiał jej jako rodziców. Przyglądając się obu fotografiom Rozalia nie mogła powstrzymać łez, ponieważ podobieństwo dziewczynek z obydwu zdjęć było niezaprzeczalne.

– On mnie... on mnie oszukał!? Ja... przepraszam tak bardzo, ja tak bardzo nie chciałam – dziewczyna upadła na kolana i płakała. Aron i Eleonora przytulili ją mocno, starając się kontrolować niespodziewany atak płaczu.

– Słuchajcie, musimy coś zrobić! Inaczej zaraz przejmie ich moc, a wtedy już raczej nie mamy szans, żeby go powstrzymać. Już teraz niewiele możemy nic zrobić – przerwała im Zoja, a wszyscy wstali na równe nogi, próbując ocenić sytuację. Wiedzieli, że nie mogą teraz pozwolić na to, by emocje wzięły górę. Nie mogli wiedzieć, czy Wężownik nie przewidział takiego rozwoju spraw.

– Mówił, że najsilniejszy będzie, kiedy przejmie moc nas wszystkich. Ja miałam przekonać was żebyście poszli ze mną, do niego! Że wszyscy was tu oszukują!

– Jego niedoczekanie – stwierdził Teodor. – Jak można zaufać komuś z taką gębą?

– Jest bardzo przekonujący. Ja byłam tu bardzo krótko, a czułam jakbym musiała wierzyć w jego słowa. Dopiero kiedy zobaczyłam was... ja czułam jakby cały czas mógł kontrolować mój umysł. Oni są z nim od kilku lat i nigdy nie spuszcza z nich wzroku. Obiecywał, że odda nasze moce, tylko wzmocni je i położy kres całemu złu i ludziom, którzy chcą nas skrzywdzić. Nigdy nie przypuszczałam, że może chcieć nas tak okrutnie wykorzystać. – odpowiedziała mu Rozalia.

– A tamte dzieciaki? Może uda nam się je przekonać, tak jak ciebie – zapytał z nadzieją w oczach Elgizibiusz.

– One traktują go jak ojca... nie uwierzą, póki sami nie zobaczą, a on tak łatwo się nie ujawni, nie jest głupi – tłumaczyła Rozalia.

Nastolatkowie oraz pani Eleonora, Aron, Teodor, a także Elgizibiusz skupili się mocno, próbując znaleźć najlepsze dla nich wszystkich rozwiązanie.

– Klaus, spróbuj zakleić te dziurę, może uda nam się jeszcze uciec! – rozkazał Aron.

– On nam na to nie pozwoli... jest zbyt silny, żeby ktokolwiek z nas mógł wykorzystać moc przeciw niemu – Rozalia negowała kolejny pomysł.

– Może jednak powinniśmy udać, że nas przekonała? Tylko tak będziemy mogli podejść bliżej niego. – zaproponowała niespodziewanie Irina.

– Nie możemy tam iść... walczyć z nim... to niebezpieczne dla Anastazji! – sprzeciwił się Albert, a pani Eleonora i Teresa zgodziły się z nim od razu.

– O co chodzi? – dopytała Rozalia.

– Przepowiednia, o której mówił ci Wężownik... według niej Anastazja może zginąć tej nocy – wytłumaczył Albert. – Dlatego nie możemy się na to zgodzić.

– Oczywiście, że nie! – zaprotestowała Rozalia.

– Ale po co by tu przychodził, jeśli znałby tę przepowiednie? Przecież mówi o jego zgubie? – zastanowiła się Anastazja. – Rozalio, mówił wam coś więcej... o tej przepowiedni? Mówiłaś, że wiedział, że tu dziś przyjdziemy – wypowiedziała Anastazja, a Rozalia zastanowiła się przez chwilę.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz