Rozdział 5

33 10 0
                                    

Niedziela upływała bardzo szybko, chociaż od rana działo się wiele. Kiedy po zjedzonym obiedzie Anastazja odbywała swoją karę na zmywaku w kuchni, Hela zagadywała ją, próbując poprawić dziewczynie humor. Ta jednak zdawała się stracić go już na dobre. Mimo to niezdarnej kucharce, od czasu do czasu udawało się wywołać uśmiech na twarzy Anastazji np. kiedy próbowała oprószyć stolnice mąką, ale zamiast tego wysypała ją przypadkowo na swój fartuch, a biały pył wzbił się w górę i osiadł na brwiach i policzkach rosłej kobiety.

Anastazja bardzo przeżywała kłótnię z Rozalią. Mimo, że na obiedzie przyjaciółki siedziały twarzami naprzeciwko siebie, nie odezwały się do siebie słowem. Ciężko powiedzieć, że ktokolwiek się odzywał, gdyż zarówno Teresa, jak i Albert bali się pogorszyć sytuację. Postanowili zatem poczekać, aż przyjaciółki najpierw zaczną rozmawiać same ze sobą. W końcu, gdyby odezwali się do Anastazji, Rozalia mogłaby się urazić, a gdyby zaczęli mówić coś do Rozalii, Anastazja mogłaby poczuć się pominięta.

Teraz, kiedy Anastazja odpracowywała karę, a Albert i Teresa musieli po obiedzie od razu iść do pokoju i tak nie mieli możliwości spędzenia razem czasu. Jedynym pocieszeniem dla blondwłosej dziewczyny było to, że Rozalia mimo zjedzonego obiadu, wciąż siedziała na stołówce, jakby czekała specjalnie na nią. Obie przecież miały nadzieję na szybkie pogodzenie się. Ta sytuacja była nowa dla wszystkich, dlatego tym bardziej nie chcieli, żeby którekolwiek zostało osamotnione ze swoimi problemami.

Kiedy Anastazja wycierała ostatni talerz na dzisiaj, nie mogła doczekać się, aż dołączy do siedzącej w samotności przyjaciółki. Odłożyła płaskie naczynie na stertę podobnych, które już zdążyła wytrzeć i popatrzyła na nie z uśmiechem. Naczyń używanych w Motylu nie można było nazwać zestawem. Widać było, że niektóre talerze oraz szklanki pamiętają poprzednią epokę, gdyż wzory już się z nich starły lub wyblakły. Zamieniano je, dokupując co jakiś czas nowe talerze, gdy jakiś się zbił, jednak każdy innego koloru lub wzoru. Mieszkańcy Motyla po kilku latach życia tutaj, zdążyli przyzwyczaić się do niektórych talerzy lub kubków i prosili, by zawsze je dostawać. Zazwyczaj były to te, które wyglądały najlepiej.

Anastazja zdjęła biały fartuch, który ubrała do zmywania i wytarła łokcie i policzki z resztek mąki, która wzbijana w powietrze przez lepiącą pierogi Helę, tworzyła warstwę białego pyłu. Anastazja złapała jeszcze kilka głębokich wdechów i z kamienną miną podeszła w do siedzącej samotnie przyjaciółki. Rozalia widząc to, wstała i popatrzyła Anastazji prosto w oczy, również próbując zachować kamienną twarz. Dziewczęta nie wytrzymały zbyt długo i uśmiechnęły się do siebie niemal w tym samym czasie. W tym momencie poczuły również, jak cały stres i złość odpływają od nich gdzieś daleko, niczym łuk, kiedy strzała zostanie wypuszczona.

– Przepraszam – powiedziały jednogłośnie.

– Nie chciałam żebyś... – przerwała na chwilę Anastazja, wpatrując się z przerażeniem w przestrzeń za Rozalią.

– Co jest, na co tak patrzysz? – zapytała zdezorientowana Rozalia.

– Csi, nie ruszaj się i nic nie mów – rozkazała szeptem Anastazja, a jej twarz znów była kamienna.

Ciekawość Rozalii była jednak zbyt silna. Dziewczyna mimostanowczego ostrzeżenia przyjaciółki, odwróciła głowę i niemal natychmiastpodskoczyła z przerażenia. Jej oczom ukazał się bowiem potwór pod postacią olbrzymiegowęża, wpatrujący się w dziewczęta strasznymi, żółtymi oczami. Jegokilkunastometrowe cielsko, pokryte było błyszczącymi, czarno–zielonymi łuskami,które wyglądały, jakby były wykonane z marmuru. Rozalia pisnęła cicho i cofnęłasię gwałtownie o kilka kroków, na co stworzenie zareagowało szybkim ruchem wich stronę. Wąż poruszał się niezwykle szybko, kompletnie nie zważając na ławkii stoły, które taranuje swoim długim ogonem. Dziewczęta biegły, ile sił wnogach do najbliższego pomieszczenia, którym była kuchnia. Gdy udało się im tamdotrzeć, Anastazja zatrzasnęła drzwi za Rozalią i poczuła, jak potwór uderza wnie swoją masywną głową, wydając przy tym dźwięk, będący połączeniem syku ipisku dzikiego ptaka. Wyglądało na to, że drzwi zostały zamknięte w ostatniejchwili.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz