Teresa wciąż utrzymywała kartki w powietrzu, a Anastazja postanowiła podejść bardzo blisko Alberta i podnieść jego opuszczony podbródek.
– Nie możesz się poddać. Pamiętasz, że ja za pierwszym razem zemdlałam, kiedy użyłam mocy? – zapytała cicho i uśmiechnęła się.
– Właśnie dlatego się boję – opowiedział jej chłopak, ponownie opuszczając głowę.
– Hej, nie rób tak – położyła mu rękę na policzku i ponownie patrzyła w jego niebieskie, chociaż smutne oczy. – Przecież to nie była twoja wina, żadne z nas nie miało bladego pojęcia o posługiwaniu się tymi mocami.
– Ale przez moją nieostrożność i głupotę coś mogło ci się stać. Do tego, ta cała sytuacja z Rozalią, jak pomyślę, że nie było mnie z wami to dostaję szału – po jego policzku popłynęła przeźroczysta łza, którą Anastazja natychmiast wytarła.
– Nie masz sobie nic do zarzucenia – przybliżyła się jeszcze bardziej do jego twarzy, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. – Przecież to ty ocaliłeś mnie w parku.
– Nie chcę zrobić wam krzywdy – dodał i przytulił dziewczynę do siebie.
– I nie zrobisz – przekonywała. – Jeśli spróbujesz, obleję cię wodą – zaśmiała się i słyszała jak klatka piersiowa chłopaka drży, na znak, że właśnie się śmieje.
Anastazja odsunęła się na kilkanaście centymetrów i pocałowała Alberta w policzek.
– Zobaczymy na co cię stać – szepnęła mu szybko do ucha, odwróciła się i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
Chłopak podążał za nią chwilę wzrokiem, uśmiechnął się i pokręcił głową. Po chwili wziął głęboki oddech i spojrzał na kartkę, która wciąż wisiała w powietrzu, skupiając na niej całą swoją uwagę. Zdeterminowany kiwnął głową, zamknął oczy i otworzył dłonie, z których zaczął wydobywać się pomarańczowy płomień. Po chwili ogień dotarł do kartki, która zajęła się ogniem i została przez niego w kilka sekund strawiona. Albert widząc smugę ognia, którą stworzył postanowił nie kończyć swoich ćwiczeń. Wytworzył smugę ognia, która wirowała wokół niego. Płomienna obręcz poruszała się z coraz to większą prędkością, a jej blask odbijał się w tafli spokojnego jeziora. Pomarańczowy ogień poszerzał się, aż urósł ponad głowę chłopaka i kręcił się z zawrotną prędkością, tworząc niebezpieczną ścianę, przez którą nikt nie byłby w stanie się przedostać.
– Albercie, woda robi się cieplejsza – ostrzegła Teresa, stojąca najbliżej niego.
– Już wystarczy Albercie – rozkazała pani Eleonora.
– Kiedy ja nie jestem w stanie tego zatrzymać – wykrzyczał, będąc otoczonym wirującymi płomieniami.
– Ogień nie dotyka wody, a mimo to robi się coraz goręcej – krzyknęła Anastazja i spojrzała pytająco na wychowawczynię, stojącą na brzegu.
Pani Eleonora odwzajemniła spojrzenie wychowanki i pokiwała głową. Dziewczyna użyła swojego daru i uniosła ogromną kulę wody ponad głowę Alberta. Rozpłaszczyła ją tak, aby szerokością odpowiadała płomiennej obręczy. Opuściła uniesione dłonie i po chwili woda z jeziora opadła na chłopaka, gasząc wszystkie otaczające go płomienie. Albert wylądował w wodzie, a gdy się podniósł wszyscy zobaczyli jego przemoczone i po części spalone ubrania. Wokół chłopaka rozpływała się wielka chmura gorącej pary.
– Co się stało? – zapytał zdezorientowany.
– Ostudziłam twój gorący temperament – odpowiedziała Anastazja, puszczając oczko do chłopaka i podeszła do niego, aby sprawdzić, czy pod przedartym ubraniem nie kryją się żadne rany.
– Przepraszam, straciłem kontrolę – powiedział skruszony, wbijając wzrok w wodę.
– Jesteś okropnie rozpalony – stwierdziła Anastazja, gdy tylko dotknęła jego ciała, przez podartą koszulkę.
– Faktycznie trochę mi ciepło – odpowiedział i zaczął dotykać swoją rękę, próbując samodzielnie poczuć swoją temperaturę.
Ubranie zaczęło na nim widocznie wysychać robiąc się coraz bledsze, a nad nim wciąż unosiła się gęsta para.
– Albercie, wygląda to tak, jakby twoja temperatura wciąż rosła – stwierdziła Anastazja, kiedy zobaczyła, że woda przepływająca wokół nóg chłopaka zaczyna bulgotać.
Dziewczyna odsunęła się i syknęła z bólu, gdyż rozgrzana ciecz oparzyła jej nogę.
– Co się ze mną dzieje? – skierował pytanie do pani Eleonory, która podeszła, by zbadać stan chłopaka, ale podobnie jak Anastazja, musiała odsunąć się z powodu zbyt wysokiej temperatury wody.
– Nie mam pojęcia, nigdy nie widziałam czegoś takiego – odpowiedziała, a w jej głosie usłyszeć można było zdenerwowanie spowodowane bezradnością.
– Jak możemy mu pomóc? – zapytała zmartwiona Teresa, widząc, że chłopak zaczyna panikować.
– Woda robi się coraz gorętsza, musimy stąd wyjść – rozkazała wychowawczyni.
Anastazja nie zamierzała jednak posłuchać wychowawczyni i opuścić przyjaciela. Zamiast tego, rozstąpiła wodę tak, aby umożliwić Teresie i pani Borgacz swobodne przejście na brzeg, a sama została na miejscu. Kiedy spojrzała, jak jej przyjaciel dostaje rumieńców na całym ciele i kręci się w miejscu, próbując zrozumieć, co się z nim dzieje łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Wokół Alberta widać było mnóstwo unoszącej się pary. Pani Eleonora chodziła w kółko przy brzegu i próbowała wymyślić, jak pomóc wychowankowi, a Teresa usiadła na brzegu, skuliła się i zaczęła płakać, nie wiedząc, jak może przynieść ulgę przyjacielowi.
CZYTASZ
TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔
FantasyZapraszam na lekkie fantasy, dotyczące gwiazdozbiorów zodiakalnych. Kiedy jedno z nich znika bez śladu, pozostali dowiadują się, że muszą nauczyć się kontrolować swoje moce, by stawić czoła mrocznym i nieznanym siłom, które kryją się za zaginięciem...