Albert pokiwał głową i wstał z miejsca. Stanął obiema stopami na belce i zamknął oczy. Próbując zachować równowagę rozluźnił się i zabrał jedną stopę z belki, unosząc ją na wysokość kolana. Mocno wyciągnął ręce na boki, a wokół niego jak na zawołanie pojawiła się płomienna zasłona. Przychylił się i przeskoczył na następną belkę, mając ciągle zamknięte oczy. Zoja otworzyła usta ze zdziwienia, że chłopak właśnie próbuje wykonać ćwiczenie, którego nauka zajęła jej kilka miesięcy. Albert przeskakiwał z belki na belkę bez większego problemu, a ogień nie wychodził poza treningową obręcz. Chłopak utrzymał w niej także ognistą kulę. Wszystko zrobił z pełną gracją, nie chwiejąc się ani razu. Zoja uśmiechnęła się, gdy pomyślała, że właśnie zrodziła w nim niechęć do przyjaciółki i jednocześnie przemieniła to w jego nowe umiejętności. Dumny z siebie chłopak zgasił płomienie i zeskoczył z powrotem na ziemię. Otrzepał się z resztek popiołu i podskoczył z radości.
– Brawo! O czym pomyślałeś!? – chciała utwierdzić się w swoich przekonaniach.
– O wszystkich dobrych chwilach, które przeżyłem z Anastazją i o tym, jak pomogła mi w skalnym labiryncie. Zawsze powtarzała mi, że dam radę i te słowa jakby wypełniły mnie! Dały mi taką niesamowitą kontrolę! – ekscytował się chłopak, a Zoja przełknęła głośno ślinę i schowała twarz we włosach.
Cała sytuacja była obserwowana przez Teresę i Anastazję, które nie potrafiły ukrywać swojej radości spowodowanej sukcesem przyjaciela. Teresa wykrzyczała głośno swoje gratulacje, a Anastazja pełna entuzjazmu rozchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale po chwili zamknęła je, jakby sobie o czymś przypomniała i obdarzyła Alberta jedynie krótkim, delikatnym uśmiechem i skinieniem głowy. Zacisnęła usta w jedną linię i odwróciła się, spoglądając na wieżę strażniczą.
– Świetnie Albercie! – krzyknął Klaus, a chłopak kiwnął głową w ramach podziękowania.
– Tobie serio na niej bardzo zależy – stwierdziła Zoja.
– Tak. A wczoraj powiedziałem przez to okropną głupotę i nie wiem, czy mi wybaczy.
– Wybaczy. Na pewno, ale wciąż będę musiała wtedy znosić ten jej uśmiech – rzuciła z przekąsem.
– Hej, a dlaczego ty tak właściwie nie lubisz Anastazji? Od początku coś do niej masz. Rozumiem, że bywa sarkastyczna, ale to chyba nie powód, żeby kogoś aż tak nienawidzić.
– Podsłuchałam rozmowę Arona, Aleksandra i doktora Sumbora. Rozmawiali o dziewczynie, która posługuje się darem wody. Mówili o jej wielkim talencie i jakimś zagrożeniu. Mówili o tym, jaka to jest cenna i że trzeba ją chronić za wszelką cenę. Poczułam się trochę zazdrosna i stwierdziłam, że skoro jest taka cenna, to warto jej trochę uprzykrzyć życie. Kiedy ją zobaczyłam wydała się strasznie pewna siebie i zuchwała. Później od słowa do słowa... zresztą sam widziałeś. Jakoś po prostu nie przypadłyśmy sobie do gustu – Zoja opuściła głowę.
– Anastazja może czasem przyjmuje pozycję obronną, kiedy poznaje nowe osoby, ale nigdy nie chce pierwsza kogoś obrazić. Jest bardzo szczera, przez co czasem wydaje się kąśliwa lub złośliwa..., ale naprawdę... to najszczersza i najcieplejsza osoba jaką znam. Skoczyłaby w ogień chyba za każdego.
– Dobra, bo zaraz sama się w niej zakocham – przerwała Zoja i zaśmiała się głośno. – Może nie jest taka zła. Ale wątpię, że poradzi sobie w piątek – rzekła ponuro.
– A co, jeśli nie?
– Nikt stąd nie puści jej do walki.
– Tak myślałem – wbił wzrok w ziemię i kopnął lekko jedną z belek.
– Czy myślisz, że Anastazja próbuje uniknąć tej walki i dlatego sama sabotuje swoje moce? To bardzo dziwne, że mówiłeś, że w labiryncie używała ich najlepiej z was wszystkich, a tutaj nagle, kiedy poznała całą prawdę...
– Nie, to nie możliwe – przerwał jej stanowczo Albert.
– Wiesz, ja nie chcę nic sugerować, ale to bardzo dziwne.
– Anastazja byłaby w stanie teraz sama walczyć o Rozalię, nawet bez żadnych mocy. Jestem tego pewny – wyznał, a Zoja popatrzyła na niego, przygryzła usta i skinęła głową.
– Widzimy się później? No wiesz... na treningu.
– Pewnie. Odpocznę trochę i znów skopie ci tyłek na arenie – chłopak zaśmiał się i delikatnie stuknął pięścią ramię Zoji.
– Chciałbyś. Poćwiczymy dziś coś innego – odpowiedziała z nutą tajemniczości w głosie.
Albert wziął głęboki oddech do płuc i spojrzał na śmiejące się do siebie przyjaciółki. Powtórzył swój zamiar i zrobił kilka kroków ku nim, ale równie szybko zrezygnował i odwrócił się w drugą stronę. Drogę do domu odbywał samotnie, dopóki nie dogoniła go Teresa, którą Teresa poprosiła o chwilowe krycie przez Ali i panią Eleonorą. Zadaniem Teresy było jak największe przedłużenie ich drogi do domu, aby pojawili się w nim jak najpóźniej, co miało dać Anastazji odrobinę więcej czasu na trening pod wodospadem. Dziewczyna miała już gotową wymówkę i odpowiedź na pytanie, dlaczego spóźniła się na obiad, dlatego po powrocie nikt niczego nie podejrzewał. Tylko Albert był nieco zmieszany tym, że ostatecznie wiedział tylko tyle, że musi razem z Teresą zaufać Anastazji i nie zadawać żadnych pytań, póki sama nie będzie chciała wyjawić im prawdy.
– Może opowiedzielibyście nam coś więcej o nas, naszym pochodzeniu... albo o tym skąd wzięły się nasze moce? – zaproponował Albert, siedząc przy stole, na co Ali zakrztusiła się kawałkiem kotleta.
– Albercie! Nie przy stole o takich sprawach! – skarciła go pani Eleonora.
– Przepraszam, ja tylko... nie wiedziałem, że to tak wrażliwy temat – wytłumaczył.
– Nic się nie stało kochaniutki – obdarzyła go ciepłym uśmiechem Ali i złapała łyk kompotu. – Po prostu to nie my powinniśmy wam o tym opowiedzieć, bo wiesz... my niewiele wiemy. Znamy tylko kilka legend. To Aleksander powinien wam wszystko wyjaśnić, a z tego co mi wiadomo, planuje wyjawić tę tajemnicę w piątek, po waszym sprawdzianie. Nie martwcie się, na pewno wszystkiego dowiecie się w odpowiednim czasie – pocieszała i zatrzymała wzrok przy Anastazji, na co dziewczyna zareagowała lekkim uśmiechem.
Jedzenie obiadu przebiegło już do końca w ciszy. Jedyne co można było usłyszeć, to odgłosy mlaskania, przeżuwania i obijania metalowymi sztućcami o szklane naczynia. Talerze były białe, ze złotymi zdobieniami, ale lekko wysłużone i porysowane. Natomiast filiżanki w których podawano kompot nie pasowały do siebie. Niektóre miały nawet spodki nie do kompletu, a to dlatego, że Ali komplety wyciągała z przeszklonej witryny tylko na specjalne okazje i święta, którymi z pewnością nie był wspólny obiad. Wielka szkoda byłaby, gdyby choć jeden talerzyk lub filiżanka niechcący się zbiły. Elgizibiusz zastanawiał się zawsze, po co trzymać w domu tyle pięknego szkła, zdobionych filiżanek, talerzy i całych zastaw obiadowych, skoro widuje się je tylko kilka razy do roku, a na co dzień korzysta się z tych starych, wysłużonych i nawet lekko porysowanych. Wywiązała się z tego nawet całkiem ciekawa dyskusja, gdyż Ali broniła się tym, że gdyby zawsze jedli z tych ładnych zestawów, to w końcu one przestałby być tak wyjątkowe i stałyby się stare, obszczerbione i nieskompletowane i wtedy nie byłoby już zachwytu nawet od święta. Ciężko było się niestety nie zgodzić z tym argumentem, jednak Ali miała pewność, że Elgizibiusz zapyta oto jeszcze nie raz, a nawet nie dwa, gdyż pyta o to przynajmniej kilka razy w roku. Jakby oczekiwał, że w końcu odpowiedź Ali stanie się dla niego bardziej sensowna.
– Zawsze możesz kupić mi w mieście nowy zestaw – podsumowała Ali, a Elgizibiusz przestraszony koniecznością pracy przy wydobyciu surowców, aby zdobyć pieniądze na szkło, z którego jedzą odświętne posiłki wolał się już nie odzywać.
Nastolatkowie z niecierpliwością wyczekiwali na piątkowy turniej, który miał przynieść wszystkim to, czego najbardziej pragną – informacje o swoim pochodzeniu i mocach. Anastazja coraz bardziej stresowała się na myśl o tym dniu, gdyż nie miała zielonego pojęcia, dlaczego w tak małej wiosce jest tak wiele tajemnic i dlaczego wszyscy ich okłamują. Swój stres wyrażała przez ciągłe zdenerwowanie, nad którym starała się nieustannie panować, by nie powiedzieć komuś czegoś niemiłego. Szczególnie zawiodło ją zachowanie wychowawczyni, którą mimo trudnego charakteru zawsze darzyli zaufaniem.
CZYTASZ
TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔
ФэнтезиZapraszam na lekkie fantasy, dotyczące gwiazdozbiorów zodiakalnych. Kiedy jedno z nich znika bez śladu, pozostali dowiadują się, że muszą nauczyć się kontrolować swoje moce, by stawić czoła mrocznym i nieznanym siłom, które kryją się za zaginięciem...