Dom

1.6K 21 11
                                    

Wyszłam ze szpitala po ostatnim badaniu, na
szczęście nie musiałam wracać z Vincentem tylko Shane'm a więc ulżyło mi, bo nie koniecznie chciała bym zostać sam na sam z Vince po tym co się stało. Siadłam do auta a Shane rozmawiał o czymś z Vince ale zaraz przyszedł.

-O czym gadałeś z Vince?.- zapytałam, bo jak to ja byłam ciekawska.

-O niczym ważnym młoda.- wzruszył ramionami

-No powiec, prosze.

-Mówił że chce z tobą pogadać, i chciał żebyś z nim jechała, ale poprosiłem go żeby dał Ci czas j spokój, czyli to o co prosił nas lekarz.- uśmiechnął się do mnie gdy zobaczył ze posmutnialam.

-Czy ja jestem aż taka zła?.- zapytałam po minucie ciszy.

-Hailie, No coś ty! Wiesz jaki jest Vince, ale wiem, że przez to jaki jest, pogorszyło Ci się, więc może powinnaś z nim pogadać.

-Nie umiem mu spojrzeć w oczy, tak bardzo namieszałam..

- Namieszalas bardzo, ale w pozytywnym znaczeniu.- zaśmiał się.- Nie wiedziałem do czternastki, że mam młodszą siostrę, kochamy Cię, a jak coś się dzieje to martwimy.

-Każdy mi to mówi, ale czasami myśle, że jest inaczej.

-Nigdy nie będzie inaczej, zawsze bedziesz naszą małą Hailie.

Całą drogę Shane tłumaczył mi, że jestem dla nich ważna, więc było mi ciepło na sercu, gdy cały czas to powtarzał. Za dwadzieścia minut byliśmy pod domem, gdzie byli zapewnię wszyscy z braci.

-Boje się Shane, nie chce wracać do domu.- wydusiłam to w końcu, bo juz nie mogłam długo tego trzymać w sobie.

-Musisz, to twój dom młoda, chłopaki nic Ci przecież nie zrobią, to twoi bracia Hailie.- przyciągnął mnie do siebie i wtulił mnie w swoją klatkę piersiową.

Weszliśmy do domu nadal wtuleni, a Shane postanowił zanieść mnie od razu do pokoju, co było urocze, bo nigdy nie byliśmy tak blisko siebie jak teraz.

Mój ranking braci wyglądał tak:
1.Will
2.Shane/Tony
3.Dylan/Vince

Nie chce dawać im poniżej trzech bo na to nie zasługują, robią dla mnie wszystko, pomagają mi, i troszczą gdy jest źle.

-Wszystko w porządku?- zapytał Will który był u mnie w pokoju, zauważyłam, że tutaj nadal leżały plamy krwi tych mężczyzn.

-Nawet.- wzruszyłam ramionami.

-Na razie nie możesz tu spać, ani przebywać, proponuje abyś spała z którymś z nas, znaczy Vince chce żebyś była pod jego okiem, więc masz tam rozłożoną kanapę, mówię Ci jest lepsza niż łóżko.

-Muszę? Nie mogę w bibliotece?

-Przykro mi, że nie podoba Ci się ten wybór, ale Vince tak chce. Wiedziałem że nie będziesz zadowolona więc pytałem czy nie możesz spać właśnie w bibliotece, ale na próżno. Przykro mi.

Jeknelam i oparłam się o futryne bo byłam już zdenerwowana, nie chciałam spać w tym samym pokoju co Vince. Nie czuje się z tym komfortowo.

Nie chciałam się kłócić, więc bez gadania ruszyłam w stronę pokoju Vince. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy tam nie byłam, nie chodziłam tam bo nie miałam po co, zawsze jak coś potrzebowałam od Vincenta to poprostu udawałam się do jego gabinetu.

Gdy weszłam zobaczyłam tam właśnie jego.

-Tu śpię?.- zapytałam.

-Tak, chyba że wolisz na moim łóżku.

-Nie, kanapa jest okej.- powiedziałam po czym położyłam na niej kołdrę i sama usiadłam.

-To twój telefon.- powiedział do mnie.- masz go zawsze nosić, czyż nie wyrażałem się zawsze jasno?

-Tak, przepraszam

-A co mówić jeszcze o tym, jak uciekłaś ze szpitala. Wzięli to za próbę samobójczą rozumiesz?!? O mało Cię nie włożyli do jakiegoś psychiatryka! Musieli zostać zaszantażowani, żeby nic nie wpisywali do bazy. Czy ty wiesz co ty sobie robisz, Hailie?

Nie odpowiadałam. Wiedziałam, że muszę przejść jego użeranie się na de mną. Krzyczał tak głośno, że było go sluchac w całym domu.

- Wymęczasz swój organizm, a ja Ci na to pozwalałem, ale teraz nie pójdzie po twojemu, bo nie zamierzam patrzyć jak moja młodsza siostra się zabija.

Zabolało. To ostatnie słowo, zabolało strasznie. Ja się nie zabijałam. Nie.

-Nie mów tak.- powiedziałam ostro

-Nie mów mi co mam robić, może tobie nie zależy na twoim życiu ale nam tak. I nawet nie wiesz ile się martwimy

-To przestańcie się w końcu martwić! To mnie męczy! Świadomość że się martwicie o mnie wtedy, kiedy nie musicie.

-Nie musimy? To kiedy musimy a kiedy nie?.- zapytał ironicznie.

Nie odpowiedziałam.

-No właśnie, nie chce się z tobą kłócić, ale muszę doprowadzić Cię do porządku bo będzie jeszcze gorzej.

-Wiem.- powiedziałam zmęczona.

-Pokaz ręce.- powiedział a moje ciało spięło się całe.

Pokazałam. Nie warto było się z nim kłócić, a i tak wiedział o tym.

-A to?.- wskazał na moje zadrapania które robiłam sobie, gdy chciałam zdjąć wenflon.

-To.. zadrapania

-Wiem Hailie, ale z jakiej przyczyny?

-A czy to ważne Vince.- jeknelam

-Ważne Hailie.

-To po tym jak próbowałam sobie.. zdjąć No.. ten.. wenflon.- wydusiłam w końcu.

- I widzisz? Nie panujesz nad tym, myślisz, że wszystko jest dobrze ale wcale tak nie jest.- powiedział.

__________________________________

Hejka! Pojawi się jeszcze jeden lub dwa rozdziały oprócz tego! Znalazłam mini wenę więc ją wykorzystam🫶🏻  zmieniłam również sposób i wygląd pisania, żeby było wam lepiej czytać. CO O TYM SĄDZICIE?

POMYSŁY>>>>>

UWAGI>>>>>>

OCENKA>>>

Rodzina monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz