Leo Hardy

1.5K 30 27
                                    


Moja gadka z Vincentem trwała jeszcze dobre piętnaście minut aż w końcu odpuściłam.

-Malutka, mogę wejść?.- zapytał Will pukając do mojego pokoju.

-Wchodź!

-Mam sprawę.- podszedł i usiadł na łóżku.- Musimy zalatwic kilka spraw z chłopakami, chcesz dobie kogoś zaprosić żebyś nie była sama? W innym przypadku pojedziesz z nami.

-Nie mogę zostać sama?

-Nie za bardzo, byłaś chora.

-Okej, czy.. mogę... mogę zadzwonić po Leo? Prosze.- zrobiłam słodkie oczka do niego a on przez chwile zastanawiał sie.

-No dobrze, ale bez żadnych-

-Will.- ostrzeglam go bo wiedziałam co chciał powiedzieć.

-Za szybko dorastasz.-przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i wtulilam się w niego.

-Zadzwoń do Leo, ale ostrożnie Hailie.- wstał, podał mi telefon i uśmiechnął się do mnie.

Nie odebrał więc napisałam mu wiadomość.

Do: Leo

Hej Leo, mam pytanie, chcesz do mnie przyjechać? Bracia jadą, będziemy sami, pogadamy.

Nie minęło dwie minuty jak mój telefon zawibrował.

Od: Leo

Będę za 15 min.

-I co ?

-Będzie, Dziekuje Will.

Ogarnęłam do końca w pokoju i zeszłam na dół.

Zjadłam obiad który specjalnie dla mnie zrobił Shane.

Zdziwiło mnie to bo shane nie za bardzo umiał gotować ale puree wyszło mu znakomicie.

Zjadłam prawie całą porcje i schowałam talerz do zmywarki.

Nagle do kuchni wszedł Leo.

-Leo!

Leo podszedł do mnie i się przywitał.

-Yhy.- odchrząknął Vince

Poczułam jak Leo się spina ale ja też się cała spięłam.

-Będę się nią opiekował Panie Monecie

-Trzymam Cię za słowo

Wow.

Vince ma taki humor?

Wow.

Gdy chłopaki pojechali ja z Leo poszliśmy do mojego pokoju.

Czułam się...dziwnie.

Nasza rozmowa się nie kleiła.

I tak było już od dłuższego czasu...

-Leo, musimy porozmawiać, ostatnio...jest coś inaczej.

-Tak.- przyznał.- Wybacz, że tak wyszło, nie chce Cię zranić ale...

-Musimy urwać kontakt chyba.- westchnęłam.

-Właśnie nad tym myślałem, bo.. ty masz braci i trochę nie odpowiada mi bycie w kółku nadopiekuńczości.

-Ja się przesłyszałam? Chcesz zerwać bo moi bracia Ci nie odpowiadają?

-Nie do końca...

-Nie wierze! .- wybuchłam, nie dowierzałam jak bardzo wtedy mnie zranił.

-Nie mogę dłużej tego ciągnąć, nie chciałem zostawiać Ciebie wtedy, bo wiedziałem w jakiej rozsypce byłaś.

-Więc wziąłeś mnie na politowanie i postanowiłeś skończyć to dzisiaj?

- Nie wybaczę twojej rodzinie jak zepsuła naszą rodzine, i naprawdę Cię lubię, ale nie wybaczyłbym sobie gdybym był dłużej z tobą.

-Czyli ty od początku tylko udawałeś?

-Nie.- zaprzeczył od razu i wstał z łóżka.- Nigdy, Hailie.

-To jak mam to wszystko odebrać?

-Może po prostu zapomnieć? Sposób zapomnieć, że kiedykolwiek mnie poznałaś.

-Zmieniłeś sie, coś jest nie tak.

-Wszystko jest w jak najlepszym porządku, oprócz tego co dzieje sie teraz.

-Coś zrobiłeś, jestem tego pewna.- na pewno miał coś za uszami ale nie chciał mi powiedzieć.

Strasznie sie na Nim zawiodłam.

On w ogóle sie tym nie przejął, zrozumiałam że nie był mnie wart.

-Nienawidzę Cie.- nie mogłam inaczej tego powiedzieć.

Pierwsza łza spłynęła po moich polikach, i wydawała się że wypalała mi twarz.

-Zapomnij o mnie kiedyś.- uśmiechnął sie i wyszedł.

A mnie zostawił samą.

Samą.

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

Wzięłam telefon i wybrałam numer Tonego.

-Tony.- załkałam gdy tylko odebrał.

-Hailie? Co się dzieje? Jesteś z Leo? Czemu płaczesz?

- On..- nie mogłam nic innego powiedzieć bo krztusiłam sie swoimi łzami.

-Zaraz będziemy, oddychaj.- nie chciałam ich martwić ale nie miałam innego wyjścia.

__________________________________

Hejka! Rozdział krótszy ale szybciej wystawiony🫶🏻

Postaram się szybko dać wam kolejna część🤫

Ocenka>>

Rodzina monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz