Wstałam późno, była już prawie 12 a ze mną nadal był Dylan.Chciałam się odważyć pogadać z chłopakami ale nadal była przeszkoda, ja naprawdę nie chciałam się ich bać.
-Hej dziewczynko.- powiedział Dylan gdy tylko zobaczył ze już nie śpię.
-Hej Dylan.
-Chłopaki chcieliby z tobą pogadać.- przytuliłam go
-Hailie wiem ze nie jest łatwo ale oni nic ci nie zrobili i nie zrobią.OBIECUJE.- po tym słowie ulżyło mi, zgodziłam Się żeby weszli chociaż wiem ze gdyby przyszło co do czego to Vincent nawet nie pytał by mnie o pytanie czy może wejść.
Dylan zawołał Chłopaków Tony z Shanem usiedli na fotelu Will obok mnie a Vincent oparł się o futrynę.
-Malutka, wszytko w porządku?- wiedział ze nie za bardzo ale nie chciała bym być dla niego nie mila bo on mimo wszystko był na rankingu braci pierwszy.
-Will, przepraszam, Ciebie i wszystkich ..- pojawiły mi się łzy.
-Hailie nie przepraszaj nas .- wtrącił się pierwszy Tony.
-właśnie.-odparł po chwili Shane
-zostałaś zraniona i masz do tego prawo.-Will zawsze znalazł powód. Kocham ich.
-Kocham was.- odpowiedziałam.
Vincent stał i stał nie odzywając się. Ale zaraz usłyszałam jego głos.
-Zostawicie nas samych dobrze? - Vincent powiedział to do całej czwórki.
-Prosze niech Dylan zostanie.- wybłagałam ale on się nie zgodził i zostałam sam na sam w cztery oczy z Vincentem. Wiedziałam ze to będzie rozmowa na która jeszcze nie byłam gotowa.
-Hailie jak to się stało że tam wylądowaliście tam, podobno chciałaś wyjść sama nawet bez ochroniarza na spacer. Czy wiesz jak to mogło się skończyć gdyby nie było z tobą Dylana?!??.
- Vince, ja..- zaczelam płakać
Vincent podszedł do mnie i przytulił mnie czuło. Jeszcze nigdy Vincent mnie tak nie przytulił. Poczułam jak łzy powoli zjeżdżają z jego mrocznej twarzy. On płakał.
-Hailie ja wiem, ja nigdy nie będę taki jak Will, ale musisz wiedzieć ze kocham Cię najmocniej na świecie i nigdy nie przestane, to co sie stało to moja wina, powinienem poświęcać Ci trochę więcej czasu.
Zamurowały mnie jego słowa.
-Vince kocham Cię.- powiedziałam przez łzy ale teraz zmieszały się ze łzami szczęścia.
-Hailie i nigdy nie myśl ze tak łatwo dam Ci uciec.- mówił to z uśmiechem ale nadal powagą.
-Ja się poprostu pogubiłam chyba i No tak wyszło..
-Jak tylko masz gorszy dzień przyjdź do mnie, lub do któregoś z chłopaków, oni Cię kochają i nawet nie wiesz jak wszyscy się o Ciebie martwimy.
Vince zawołał chłopaków i zauważyli ze Vincent płakał.
-Wszystko w porządku? - zapytali do nas obojga.
- tak.- odpowiedziałam wraz z Vincentem.
Dziś miałam wypis ale do szkoły nie będę wracać przez jakies dwa tygodnie, ponieważ Vincent tak dobie życzy.Te wszystkie wydarzenia wzmocniły mnie, chociaż nadal mam problemy z odżywianiem walczę z tym,a pomagają mi w rym bracia.
Na zajutrz wróciłam do domu.Wreszcie wróciłam do domu po tym wyczerpującym tygodniu.
Nie obeszło się bez rozmów z każdym z osobna ale jeszcze nie gadałam z Dylanem, wiedziałam ze to drażliwy temat również dla niego.Ktoś do mnie zapukał, myślałam ze to Dylan ale do pokoju weszła jakaś pani, a za nią Vincent, to była terapeutka.Chcislam zapaść się pod ziemie,jak on mógł zrobić coś za moimi plecami ??
-Vince nie błagam.- jęknelam.
-Hailie to dla twojego dobra.- miał tak ostry głos ze postanowiłam ze nie będę odstawiać teraz szopki.
-Witaj Hailie.- powiedziała terapeutka głosem ciepłym, ale ja odbierałam ją jako złą.
Nie przywitałam się a ona zaczęła zadawać mi pytania, nie odpowiadałam na prawie wszystkie. Gdy ona dała mi wreszcie spokój zawołała Vincenta.
- już?- zapytał zdziwiony do terapeutki.
-Nie udało nawiązać mi kontaktu z Hailie, powtórzymy to za jakiś czas.- powiedziała krótko i jasno a Vincent popatrzył na mnie z żalem.Zawodl się,ale nie żałowałam że nie opowiedziałam o niczym terapeutce, przecież ona i tak wie.
- Hailie..- powiedział Vincent gdy odprowadził terapeutke i wziął mnie ze sobą, oczywiście gdzie? Do biblioteki..
-Vince ja nie potrzebuje pomocy.- złożyłam ręce i patrzyłam się w niego jak nie wiem.
-Hailie wiem,że potrzebujesz.- jego głos był tak nieprzyjemny ale wciąż zmartwiony.
-Prosze daj mi spokój.- byłam tak zażenowana i zezłoszczona.
-Nie dam Ci spokoju bo potrzebujesz pomocy, zostałaś skrzywdzona a po takim czymś co cię spotkało potrzebujesz pomocy dużej, poszłam Ci na rękę u wziąłem Cię ze szpitala do Domu ale to nie oznacza ze już jesteś gotowa do życia.- przejął się bo zeszkliły mu się oczy, chyba się o mnie martwił.
Chciałam coś powiedzieć ale Vince wyszedł i kazał mi poczekać. Zaraz zobaczyłam jak do pokoju wchodzi Dylan, wiedziałam ze zaraz będę musiała znów przez to przechodzić myślami..
-Cześć dziewczynko.- powiedział z jakimś zmartwieniem.
-usiądź Dylan prosze obok Hailie.- nie wierze, znów będę musiała wszystko mówić.Dylan zaczął pierwszy.
-Hailie czemu nie chcesz sobie pomoc..- miał tak samo smutny głos jak Vincent.
- Daj..Dajcie mi wszyscy święty spokój!- krzyknęłam a z tym wstałam i wybiegłam. W drzwiach jednak stał Tony który momentalnie mnie złapał, zaczelam się szarpać i krzyczałam na niego.
-Hailie uspokój się!-Czemu oni wszyscy tak się martwią nic mi nie jest.
-Zostaw mnie prosze Tony!- już byłam upokorzona wiec chciałam jak najszybciej z tąd uciec.
W końcu dałam sobie spokój.
-Chyba jednak wrócimy do szpitala- zaczął Tony a ja tylko spojrzałam błagalnie na Vincenta żeby nie robił mi tego.
-Nie strasz jej!- powiedział Dylan broniąc mnie. Uśmiechnęłam się i wyrwałam Tonemu i pobiegłam do Dylana, wtulilam się w niego z całej siły a on aż mnie podniósł i wzial na ręce. Poczułam się tak bezpieczniej.
- Czy wy nie rozumiecie ze takimi gadkami straszycie ją, a ona ma drażliwy stosunek do messczyzn i się boi, chcecie żeby was tez się bała??.- Dylan warknął wrogo na Tonego i Vincenta.
-chodz Dziewczynko, zaniosę Cię do łóżka.
Vincent nawet nie zareagował, chyba zatkały go słowa Dylana.
CZYTASZ
Rodzina monet
Детектив / ТриллерInne losy Hailie. Sugeruje się waszymi radami, więc rozdziały biorę z pomysłów które m piszecie.