Flavio.
Nie spałem za wiele. Cięgle biłem się z myślami czy dobrze robię. W moim świecie, kobieta była uważana za słabość.
Słabość którą można wykorzystać by zniszczyć przywódcę.
Chyba, że była żoną, wtedy była nietykalna. Ale jak miałem myśleć o małżeństwie z nią skoro ledwo się znamy?
Zawróciła mi w głowie, wżarła się w umysł ale.. nie jestem pewien czy chce jej pokazać mój świat. Zna tylko jego część, tą znacznie przyjemniejszą a przecież nie wszystko takie jest. Nie jestem pewien czy sobie poradzi, czy jest na tyle silna psychicznie i fizycznie.
Dario wszedł do mojego gabinetu wraz z informatykiem i gówniarzem którego widziałem pierwszy raz na oczy. Gówniarzem bo miał może z siedemnaście lat, a ja trzydzieści sześć więc różnica była widoczna gołym okiem. Wbiłem wzrok w dzieciaka.
- kto to jest?
Zapytałem kierując wzrok na Dario, a zaraz na informatyka.
- to Jorge i myślę, że odjebiesz nam łby, że nie wpadliśmy na ten pomysł wcześniej.
Powiedział zestresowany Dario. Co jak co ale był dla mnie jak brat, więc wiedział, że raczej nic mu nie zrobię. Jednak skoro zaczął się obawiać o swoją głowę, ja zacząłem się obawiać o co chodzi.
Odpaliłem papierosa, zaciągnąłem się. Skierowałem palec w młodego.
- mów.
Widziałem w jego oczach niepewność i strach. Lubiłem ten widok na każdej twarzy.
- wie Pan.. jestem informatykiem, trochę też hackerem.. możemy zrobić wymianę, ja pomogę panu, a pan pomoże mi.
Zaśmiałem się na jego słowa. Wypuściłem dym z płuc. Musiałem się napić. Wstałem, podszedłem do barku i nalałem whisky do szklanki. Napiłem się. Czekałem aż gówniarz będzie kontynuował.
- każdy wie, że szuka pan takiej jednej..
Momentalnie wbiłem w niego mordercze spojrzenie.
- no i mam program, który mógłby stworzyć jej twarz jak wygląda dziś. Oczywiście byłoby mi potrzebne zdjęcie z jej dzieciństwa, które jak wiem jest w pana posiadaniu. Ale potrzebuje albo ochrony albo pieniędzy. Zajebałem takiemu jednemu z konta sporą sumę, no i gościu mnie ściga.
Ponownie się zaśmiałem. Wypiłem całą zawartość szkła. Oparłem się o przód biurka.
- ale ty wiesz, że my już mamy takie zdjęcie?
Teraz to on się zaśmiał. Szczyl się zaśmiał.
Uniosłem brew ku górze, przejechałem językiem po zębach. Dario wiedział, że to może się źle skończyć dlatego się odezwał.
- mamy zdjęcie ale zrobione w starym, gównianym programie.. on stworzył taki program, że będziesz miał wątpliwości czy to aby na pewno postać zrobiona przez komputer.
Przejechałem dłonią po twarzy. Mam samych debili i nieudaczników w ekipie. Skinąłem głową.
- wyjeżdżam na tydzień, jak wrócę zdjęcie ma na mnie czekać. Nie wysyłaj mi tego na e-maila, będę miał inne sprawy na głowie.
Dario przytaknął i już miał wychodzić jednak odezwał się Jorge.
- a co z moją ochroną albo kasą? Przecież w ciągu tygodnia to ja już dawno pod ziemią będę piasek gryzł.
Dopaliłem papierosa i zgasiłem w popielniczce.
- dajcie mu ochronę przez ten tydzień, jak zdjęcie pomoże ją odnaleźć, dostanie kasę żeby spłacić tego gościa.
Nie czekałem na nic więcej, nie słuchałem też już nikogo. Minąłem ich, wyszedłem z gabinetu i poszedłem po walizki które czekały na mnie w sypialni.
Jeśli nie chciałem być spóźniony. Musiałem wyjechać już teraz po Sofię. Wrzuciłem walizki do bagażnika, wsiadłem na miejsce kierowcy i długo nie trwało i byłem w drodze.
W innej sytuacji, zapewne od razu kazałbym tworzyć mu tę twarz, ba, siedziałbym razem z nim przed komputerem. Ale skoro sam zaproponowałem Sofi ten wyjazd, a ona się zgodziła, nie mogłem jej zawieść.
Wybrałem numer do kapitana lotu, odebrał od razu, jakby czekał na mój telefon.
- będę za jakieś półtora godziny, wszystko ma być już przygotowane do startu.
Rozłączyłem się. Nie miałem w planach nic konkretnego, nic zaplanowanego na ten wypad, poza tym, że lecę na Malediwy razem z Sofią.
***
Zaparkowałem na podjeździe. Zadzwoniłem w dzwonek do drzwi. Słyszałem jak psy od razu zaczęły szczekać, czekałem aż wyjdzie jednak otworzyła mi starsza kobieta.
- dobry wieczór, Sofia jest już gotowa?
Nie odpowiedziała, patrzyła się na moją twarz i dopiero po chwili sam się jej zacząłem przyglądać. Gdzieś ją już widziałem.. Zmarszczyłem lekko brwi, chcąc sobie przypomnieć czy faktycznie się kiedyś spotkaliśmy czy jednak mój umysł płatał mi figle.- naprawdę? Taki z ciebie dżentelmen, że nie mogłeś pomoc kobiecie z walizkami?
Usłyszałem jej głos i zdałem sobie sprawę, że musi stać tu już dobrą chwilę. Spojrzałem na nią, a zaraz na jej walizki i na schody. Wziąłem głęboki oddech.
- przepraszam, odleciałem na chwilę gdzieś indziej.
Objąłem ją w pasie i pocałowałem w czoło. Wiedziałem, że to ją udobrucha, i nie myliłem się. Uśmiech od razu pokazał się na jej twarzy.
Chwyciłem za dwie wielkie walizki i włożyłem do bagażnika. Sofia pożegnała się ze starszą kobietą i z psami, ruszyła w moją stronę i rzuciła na zaczepne:
- powinnam być zazdrosna o Grace? Wiem, że jest czarująca ale nie wiedziałam, że aż tak.
Zaśmiała się wesoło, uśmiechnąłem się pod nosem na jej przytyk. Otwarłem drzwi od strony pasażera.
- po prostu zdawało mi się przez chwilę, że już ją kiedyś widziałem..
Wzruszyłem ramionami, nie widziałem wyrazu jej twarzy gdy wsiadała do samochodu, więc też nie widziałem jak zareagowała na moje słowa. Zamknąłem drzwi i sam zaraz wsiadłem na miejsce kierowcy.
- swoją drogą, wiesz, że jedziemy na tydzień, nie na miesiąc i jest coś takiego jak pralka?
Spojrzałem na nią kątem oka i odpaliłem silnik.
- tym razem wzięłam bieliznę więc i rzeczy jest więcej.
Uśmiechnęła się niewinnie, pokreciłem rozbawiony głową na boki i ruszyłem.
Ona mnie wykończy.
CZYTASZ
The Last Mission #1Rossetti
RomanceHayat była lata szkolona na Donnę. Po śmierci jej rodziców plany się zmieniły. Ona je zmieniła. Chce zemsty na Włochu który jak sądzi zabił jej rodziców. Rossetti, szef szefów który ma pod sobą całe Włochy. Jego ojciec tydzień przed śmiercią, prosi...