35

8.5K 249 30
                                    

Hayat.

Zabrali mnie do innego pokoju, by lekarz sprawdził czy aby na pewno dobrze się oczyściłam. Musiał pozbyć się reszty. Nie był delikatny. Nie mógł być, widziałam, że nie robi tego z własnej woli dlatego nie mogłam go za nic obwiniać.

Pozwolili mi się wykąpać. Woda była lodowata, nie mogłam się nawet wytrzeć więc koszulka którą mi dali od razu była mokra.

Wróciłam do pomieszczenia w którym byłam wcześniej.

Jegor wszedł do środka, nawet nie zapalił światła, gdzieś mu się śpieszyło.

- muszę wyjechać na kilka dni ale nie martw się, nie pozwolę o sobie zapomnieć. Coś dla Ciebie zaplanowałem.

Wyszedł nic więcej nie mówiąc, wiedział, że nic nie powiem. Nie odezwałam się słowem od tamtego dnia. Rozmawiałam w myślach sama ze sobą, wspominałam. Tyle mi wystarczyło i nic innego nie zostało prócz wspomnień.

Położyłam się na materacu, skuliłam i tarłam ramiona dłońmi próbując się ogrzać. Nie wiem czy to przez poronienie i warunki skrobanki czy zimny prysznic ale czułam, że dostałam gorączki.

Teraz na pewno umrę.

"- jak wspominasz dzieciństwo?

Zapytał gdy wróciliśmy z wody na koc. Westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę. Podparłam głowę na dłoni i patrzyłam na jego twarz.

- nie wspominam bo go nie miałam.

Powiedziałam cicho. Czy było mi wstyd? Nie. Po prostu żałowałam, że nie urodziłam się w innej rodzinie.

- pierdolisz.

Przewrociłam oczami. Kiwnęłam głową w stronę swoich pośladków.

- dupą nie ruszam.

Zaśmiał się, podniósł się i położył dłonie na biodrach.

- wstawaj.

Zarządził.

- ale po co? Tutaj jest przyjemnie.

Zapytałam. Nie miałam pojęcia, na jak głupi pomysł wpadł tym razem.

- nawet ja miałem dzieciństwo, było jakie było ale mam co wspominać.. wstawaj.

Wzięłam głęboki oddech i podniosłam się niechętnie z koca. Odwrócił się do mnie tyłem i kucnął.

- ale że co teraz?

Spojrzał na mnie zza ramienia jak na ostatnią idiotkę.

- no właź, będę twoim rumakiem.

Zaśmiałam się.

- a nie baranem?

Powiedziałam rozbawiona jednak widząc jego karcącą minę od razu spoważniałam. Wdrapałam się na jego plecy, objęłam nogami w pasie, a rękami kark i szyję. Wstał i ruszył przed siebie. Nawet się nie zachwiał.

- wywrócisz się.

Zaśmiałam się, a on przyspieszył. Nie zaszliśmy daleko ale było warto. Przewrócił się, a ja razem z nim. Patrzyłam się na niego, zaczął się śmiać, ja też Po chwili jednak spoważniał, szturchnął mnie dłonią.

- berek.

Wstał i zaczął uciekać. Ponownie wybuchnęłam śmiechem. Podniosłam się i biegiem rzuciłam się w jego stronę. Nie było łatwo ale w końcu go dogoniłam. Właściwie dał się dogonić bo w końcu się zatrzymał, odwrócił przodem i rozłożył ręce na boki.
Wskoczyłam na niego i uwiesiłam się na nim jak małpka trzymając się jego karku. Objął mnie, pocałował w ramie.

- to co? Teraz zamek?

Zapytał gdy oboje unormowalismy oddechy. Przytaknęłam.

- zamek.

Usiedliśmy przy plaży i zaczęliśmy budować zamek. Była to jego marna, naprawdę marna atrapa.

Przypominało to bardziej kopiec kreta, dosłownie.

- nic z tego.

Powiedziałam i położyłam się na piasku. Położył się obok, skierował twarz w moim kierunku i patrzył dłuższą chwilę. Odwróciłam głowę chcąc też na niego popatrzeć ale on jakby bał się, że został przyłapany zaczął patrzeć się w niebo.

- weźmy prysznic i się przejdźmy.

Skinął głową, podniósł się, pomógł mi wstać i ruszyliśmy do domku. Wzięliśmy prysznic, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w nieznanym kierunku dla nas oboje. Włączyłam radio. Akurat zaczęło lecieć ride - twenty one pilots.

- uwielbiam tą piosenkę!

Krzyknęłam i zaczęłam śpiewać. Patrzył na mnie chwilę oniemiały jednak zaraz wrócił wzrokiem na drogę, i całe szczęście bo mógłby spowodować wypadek.

- no dalej, zaśpiewaj ze mną.

Poprosiłam.

- nie.

- proszę.

- nie.

- ale tak naprawdę bardzo ładnie proszę.

Chwila ciszy i faktycznie zaczął śpiewać. Śpiewaliśmy razem wygłupiając się przy tym.

W końcu się zatrzymał. Zerknęłam gdzie jesteśmy. Pod pieprzonym studio tatuażu.

- nie ma mowy.

Od razu zaprzeczyłam.

- ja nie mam, ty nie masz, zróbmy wspólny.

Wzruszył ramionami. Milczałam dłuższą chwilę, w końcu wzięłam głęboki oddech i się zgodziłam.

- ale chce wiedzieć co to.

Uśmiechnął się i wyszedł z samochodu, a ja zaraz za nim.

- Yin i Yang.

Powiedział gdy stanęliśmy przed wejściem.

- zgoda. Gdzie?

Pomyślał chwilę. Chwycił moją dłoń i wskazał miejsce między nadgarstkiem a kciukiem.

- zgoda.

Zrobiliśmy to. Zrobiliśmy wspólny tatuaż. Byłam cholernie szczęśliwa. Nie wiedziałam, że ktokolwiek jest w stanie dać mi tyle szczęścia w ciągu dnia co on.

Wracaliśmy do domu w ciszy. Każde z nas osobno poszło wziąć jeszcze jedną kąpiel, jakby każde z nas potrzebowało pomyśleć nieco dłużej.

Ja myślałam dużo.

Zakochałam się we Flavio Rossetti i właśnie od dzisiejszego dnia nie miałam żadnych wątpliwości."

Obudziło mnie trzaśnięcie drzwi. Światło było oświecone. Poczułam okropny smród. Musiałam zatkać nos. Podniosłam się do siadu i widząc co jest na podłodze od razu zaczęłam się trząść i płakać.

Pięć martwych dobermanów, dokładnie takie same jak moje.

The Last Mission #1RossettiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz