20

9.6K 307 6
                                    

Hayat.

Tak jak powiedział, zrobiłam to po swojemu. Późnej to on przejął kontrolę, jednak dalej miałam wrażenie, że się hamuje.

Tej nocy nie za wiele spałam, jednak nie żałowałam. Wiem, że nie powinnam tego robić, nie powinnam wchodzić z nim w takie relacje ale to było silniejsze. Pociągał mnie jak nikt inny.

- dlaczego mi nie powiedziałaś?

Zapytał gdy nad ranem wzięliśmy prysznic i kładliśmy się do łóżka.

- a co miałam powiedzieć? Obchodziłbyś się ze mną jak z jajkiem.

Powiedziałam lekko poirytowana. To nie tak, że nie chciałam mu powiedzieć.

W sumie, tak, to tak. Nie chciałam mu powiedzieć. Zwyczajnie się wstydziłam. W końcu nie jedna w tym wieku ma swój pierwszy raz za sobą, a ja.. zwyczajnie wcześniej nie miałam czasu na mężczyzn.

Wzięłam głęboki oddech gdy przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

Pierdolony Rossetti mnie przytulił.

- nie ale gdybyś mi powiedziała, wyglądałoby to zupełnie inaczej, przynajmniej początek.

Zaczął gładzić mnie po plecach. Przyjemne dreszcze przechodziły przez moje ciało.

- mhm..

Mruknęłam tylko czując, że zaraz zasnę. Byłam okropnie zmęczona i obolała.

***

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Odplynęłam.

Tym razem nie miałam koszmarów.

Nie śnił mi się Happy i moje zakrwawione ręce.

Tym razem spałam spokojnie, to miłe ale zarazem też dziwne, w końcu ten koszmar śnił mi się co noc.

Nie wiem ile spałam. Otworzyłam powoli oczy, leżałam tak jeszcze dłuższą chwilę. Miejsce obok było puste. Wpatrywałam się w wielkie okno przede mną. Podniosłam się leniwie z łóżka. Weszłam do garderoby która była połączona z sypialnią, chwyciłam za jedną z koszul, założyłam i zapięłam parę guzików. Przeczesałam palcami włosy i wyszłam z sypialni w poszukiwaniu Rossetti.

Musiałam wyjaśnić, że to był jednorazowy wybryk, że to się więcej nie powtórzy.

Idąc korytarzem zauważyłam lekko uchylone drzwi, podeszłam i już miałam zapukać jednak usłyszałam głos ze środka.

- Może powinieneś odpuścić? Uznać ją za martwą?

Zapytał mężczyzna. Słyszałam już gdzieś ten głos, to ten sam mężczyzna z klubu. Zaraz dźwięk mocnego uderzenia o coś twardego.

- obiecałem ojcu, że znajdę Hayat więc nawet jakbym miał znaleźć ją martwą to to zrobię.

Powiedział wkurwiony Rossetti.

Zamarłam. Mówili o mnie.

Cofnęłam się o krok.

- rób co chcesz, ja się poddaje to już dziesięć lat.

Rzucił ten drugi i drzwi przede mną się otworzyły. Zamrugałam kilka razy i uniosłam wzrok na ewidentnie zszokowanego mężczyznę. Uniosłam pytajaco brew do góry, wracając do swojej roli.

- kobiety nie widziałeś?

Zapytałam gdy nie odzywał się dłuższą chwilę.

- na pewno nie tutaj.

Powiedział lekko zmieszany, minął mnie i ruszył w nieznanym mi kierunku. Weszłam niepewnie do środka, jak się okazało był to gabinet Rossetti.

- przeszkadzam?

Pokrecił głową na boki i wyciągnął w moją stronę dłoń. Chwyciłam ją, pociągnął mnie od razu, usiadłam na jego kolanach. Objął mnie i schował twarz w moich włosach.

- kim jest Hayat?

Zapytałam niepewnie. Skierowałam wzrok na biurko i od razu rzuciła mi się w oczy nie za gruba teczka.

"Hayat Berardi"

Kusiło. Oj kusiło żeby ją otworzyć.

Wziął głęboki oddech, wyprostował się i spojrzał na teczkę. Jednak jej nie otworzył.

- kobieta którą szukał mój ojciec przez siedem lat, ja szukam kolejne trzy po jego śmierci.

Odpowiedział zrezygnowany, chociaż przy wcześniejszej rozmowie z mężczyzną wcale nie był taki spokojny.

- to ktoś ważny?

Wiedziałam, że dużo ryzykuje. Pewnie normalnie nikt nie zadaje w takich pytań w takich okolicznościach.

- to córka przyjaciela rodziny.

Powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Pierdolenie.

Przyjaciela.

Jakiego kurwa przyjaciela.

Zabiłeś mi rodziców!

To przez ciebie jestem taka jaka jestem.

Chciałam mu wykrzyczeć jednak nie zrobiłam nic. Skinęłam tylko głową. Nie pytałam o nic więcej, zapytam innym razem.

- swoją drogą, dlaczego tamten..

Wskazałam palcem na drzwi.

- Dario.

Poprawił mnie od razu, na co ponownie przytaknęłam.

- dlaczego Dario jak mnie zobaczył, zrobił minę jakby zobaczył ducha?

Zaśmiał się. Flavio Rossetti się zaśmiał. Przecież to poważne pytanie!

Spojrzałam na niego karcącym wzrokiem, zmarszczyłam brwi nie do końca rozumiejąc. Spoważniał od razu.

- nigdy nie przyprowadziłem tutaj żadnej kobiety, to pewnie dlatego.

Odpowiedział luźno, a ja w tym momencie mentalnie wyszłam z siebie, stanęłam obok i uderzyłam się w twarz.

The Last Mission #1RossettiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz