10

10.1K 312 6
                                    

Flavio.

Emma wyśpiewała wszystko. Nawet za bardzo nie musiałem się starać żeby się wygadała. Zasłużyła na podwyżkę.
Za to, że wysłała do mnie taką kobietę i za to, że nie próbowała nic ukryć. Gdy tylko wszedłem do pokoju dziewczyn, ona już czekała przerażona i nim się odezwałem powiedziała mi wszystko.

Sprawdziłem na kamerach, a one potwierdziły jej wersję wydarzeń. Wystarczyło tylko znaleźć niejaką Sofię i dowiedzieć się czego właściwie chciała. W końcu nie bez powodu zwraca się uwagę samego Dona.

Czułem, że spotkamy się szybciej niż bym przypuszczał.

Ale wszystkim zajmę się rano. Miałem dość na dzisiejszy wieczór. Spotkanie z Ruskiem tylko mnie podkurwiło.
Nie dość, że miałem na głowie sprawy związane z mafią. Sprawę Hayat. To teraz jeszcze przypałętała się ta mała. No i celowałem do Jegora, przez co musiałem być czujny bardziej niż zwykle.

Nie miałem ochoty na nic. Nawet pieprzyć mi się nie chciało. Jedyne o czym marzyłem to prysznic i miękki materac.

***

- Szefie, namierzyliśmy Conti. Ukrywa się w opuszczonym domu na klifie.

Oznajmił Marco, jeden z moich ludzi gdy kończyłem pić kawę. Właściwie nie wiem po chuj go trzymałem. Był spasiony, do niczego się nie nadawał. Jedyne co robił to pozbywał się dłużników, ale takich ludzi miałem mnóstwo.

- zbieraj się, pojedziesz ze mną.

Wiedziałem, że Marco poradziłby sobie sam ale brakowało mi tego. Ostatnio miałem zbyt dużo na głowie by załatwiać sprawy samemu.

Po piętnastu minutach już byliśmy w drodze. Marco chyba czuł się wyróżniony i liczył na jakiś awans bo siedział zadowolony z siebie na tylnych siedzeniach. Tak, tylnich bo na przód się nie zmieści.

Przetarłem dłonią twarz. Niewiele spałem, a kawa wcale mi nie pomogła. Chciałem załatwić to szybko i wrócić do siebie. Musiałem jeszcze sprawdzić tę całą Sofie.

***

Marco miał pilnować by nikt nie wszedł do środka i w razie co alarmować gdy ktoś się pojawi. Przy egzekucji, mimo, że miała być szybka, wolałem nie mieć świadków.
Nie żebym się czegoś obawiał. Nic z tych rzeczy. Po prostu nie chciałem mieć na sumieniu jakichś małolatów i ich traumy. A tacy często się tutaj kręcili.

Conti błagał, krzyczał, że uzbiera te pieniądze. Suma była zbyt duża i zbyt długo czekałem na spłatę. Termin minął już dawno, a on do usranej śmierci nie uzbiera takiej kwoty.

Jeden strzał. Kulka prosto w serce by nie musiał się za bardzo męczyć.

Co jak co ale litościwy też potrafiłem być. Sprawdziłem czy miał coś przy sobie, czy faktycznie zaczął zbierać te pieniądze. Nic nie znalazłem, zamiast tego usłyszałem wołanie Marco, a zaraz jego przeraźliwy krzyk.

- co tym razem..

Westchnąłem pod nosem i ruszyłem w stronę drzwi tarasowych.

- czego?!

Wyszedłem na zewnątrz i naprawdę myślałem, że się przewidziałem. Byk który ważył ze sto pięćdziesiąt kilogramów, jak nie więcej nie radził sobie ze wściekłymi psami.

- nie potrafisz sobie poradzić z psami?!

Wydarłem się. Wyciągnąłem broń, przeładowałem i wycelowałem w zwierzęta. Chociaż tak naprawdę to on był do odjebania ale gdzieś tam zawsze miałem jakieś wątpliwości, w końcu pracował u mnie od lat.

Drobne ciało wpadło na mnie.

Nacisnąłem spust, kula wystrzeliła. Odruchowo objąłem dłonią kobietę w pasie. Zaciągnąłem się jej zapachem.
Pachniała jak.. jak.. Sofia.

Stałem oniemiały, wpatrywałem się w jej twarz, a właściwie próbowałem ją dojrzeć bo znieruchomiała z głową przy mojej klatce piersiowej.
Teraz do mnie dotarło co się dzieje. To były jej psy. Podniosłem głowę i pierwszy raz w życiu cieszyłem się, że nie trafiłem w cel. Psy były całe.
Krzyknęła. Wydała komendę, a te jak na zawołanie oderwały się od tego skurczybyka. Mimo, że było gorąco poczułem chłód gdy się ode mnie oderwała. Właściwie odepchnęła.

- Chciał zajebać mi psa, a moich psów się kurwa nie rusza.

Powiedziała wściekła. Schowałem broń dając jej tym samym do zrozumienia, że nie mam zamiaru strzelać. Wzięła w ramiona piątego psa. A te które przed chwilą chciały zeżreć Marco stanęły przed nią.

Miała swoją małą pieprzoną armię.

Było widać, że psy ją kochają, a ona kocha je. I są gotowi na poświęcenia. Imponujące.

Nie zwróciłem uwagi kiedy ten gnojek zaczął się podnosić i pierdolić coś pod nosem. Dopiero gdy Sofia na niego przeniosła wzrok, przypomniałem sobie, że nie jesteśmy sami.
Przeniosłem wzrok na Marco. Wyciągnąłem spluwę i strzeliłem mu między oczy. Już dawno powinienem to zrobić.
Wróciłem do niej oczyma. Widziałem po jej wyrazie twarzy, że jest w niemałym szoku.

- Chciał zajebać ci psa, a twoich psów się kurwa nie rusza.

Powiedziałem dokładnie słowo w słowo to samo co ona. Schowałem pistolet i uniosłem ręce do góry w geście poddania. Wolałem nie zostać pożarty przez te bestie, które dalej uparcie warczały.

- spokój.

Powiedziała z wyraźną ulgą w głosie, psy od razu zmieniły nastawienie i zainteresowały się swoim leżącym kumplem. Opuściłem dłonie. Wyciągnąłem paczkę papierosów. Odpaliłem jednego.

- ktoś musi go obejrzeć.

Pies już nie skomlał, nie piszczał, oddychał normalnie ale widać było w jego oczach, że coś mu dolega.

- pierdolony znawca się znalazł.

Odpyskowała, a ja naprawdę nie miałem zamiaru się kłócić. Widziałem jakie te psy są dla niej ważne. Poza tym byłem jedyną osobą tutaj która może jej pomóc.

- z drugiej strony mam samochód, zawieziemy go do weterynarza, zobaczy o co chodzi i zawiozę cię gdzie będziesz chciała.

Dopaliłem papierosa, na koniec zgasiłem butem. Podszedłem bliżej, zawahałem się chwilę bo zauważyłem jak zdrowe dobermany spinają ciała.

- wezmę go, tylko niech te skurczybyki będą grzeczne.

Naprawdę nie chciałem zostać pożarty przez psy. Pierdolony Don a boi się psów. Cóż, to nie były byle jakie psy. Dobermany, dobrze wyszkolone które wskoczą nawet w ogień za swoją panią.

Kobieta skinęła głową jednak dalej niepewnie mi się przyglądała. Jakby czekała na jakiś podejrzany ruch z mojej strony. Jakby czekała, aż dam jej powód w którym będzie mogła rzucić komendę o zeżarciu mnie żywcem.

Powolnym krokiem podszedłem jeszcze bliżej, pochyliłem się i wziąłem na ręce psa. Zapiszczał, reszta zawarczała.

- nie zrobię wam krzywdy.

Gdy psy się uspokoiły ruszyłem na przód domu. W duchu dziękowałem Marco, że był taką grubą świnią.

Mercedes-AMG G63.

W tym samochodzie zmieścimy się wszyscy.
Otworzyłem drzwi pasażera i ostrożnie położyłem psa na siedzeniu. Reszta weszła na tylne siedzenia wraz z Sofia.
Usiadłem na miejscu kierowcy. Spojrzałem w lusterko wsteczne i napotkałem wzrok Sofii.
Znałem okolice, wiedziałem gdzie jest najbliższy weterynarz z dobrym sprzętem. Nie mówiąc nic więcej ruszyłem z piskiem opon.

The Last Mission #1RossettiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz