25

8.8K 281 13
                                    

Hayat.

Minął kolejny tydzień.

Koszula już nie pachniała.

Miałam dwie opcje.

Pierwsza: iść do Rossetti i upomnieć się o drugą koszulę.

Druga: znaleźć innego frajera który pachnie tak samo jak on.

Obawiam się, że druga opcja jest niemożliwa. Ale zawsze można spróbować.

Szykowałam się do klubu. Jak zwykle, zostawiłam włosy rozpuszczone, nałożyłam makijaż. Założyłam satynową małą czarną na cienkich ramiączkach. Nie miałam dużych piersi więc stanik był zbędny. Na stopy wsunęłam tego samego koloru sandałki na szpilce, chwyciłam za małą torebkę w którą włożyłam telefon i glocka.

Gdyby jednak padło na pierwszą opcję. Wezmę co moje, strzelę między oczy, wyjdę a gdy koszula przestanie nim pachnieć jakoś się pozbieram.

Może zajmie mi to trochę czasu ale dam radę.

***

Wszyscy się bawili. Pili albo ćpali. Inni rzygali w toaletach ale ci szybko zostali wyprowadzeni. Muzyka głośno grała. Ledwo słyszałam własne myśli.
Od paru minut stałam przy barze i patrzyłam na schody.

Schody które prowadziły do loży w której przesiaduje zwykle Rossetti. Co chwilę wchodziła tam inna panienka.

Jedna wychodziła.
Druga wchodziła.
Zaraz znowu wyszła i weszła kolejna. I tak w kółko.

Pierdolony casanova.

Alkohol już lekko szumiał w uszach.

Zapomniałam o opcji drugiej. Chociaż chyba nigdy nie brałam jej pod uwagę.

Chwyciłam za szklankę z whisky. Odepchnęłam się od blatu, ruszyłam w stronę schodów.

Nie byłam aż tak pijana, ale miałam wrażenie, że muszę wejść na sporą górę. A ich nie lubiłam.

Wzięłam głęboki oddech.

Raz się żyje.

Wiedziałam, że nie jest sam.
Wiedziałam, bo nie widziałam kiedy ostatnia wyszła a przecież patrzyłam cały czas! Nawet starałam się nie mrugać.

Wypiłam alkohol przed drzwiami i też tam zostawiłam pustą szklankę.

Nie pukałam. Weszłam do środka, zamknęłam drzwi, odwróciłam się.

Zajebie go.

Poszedł w ślinę z jakąś brunetką.
Nawet nie zauważył, że weszłam.

Wpatrywałam się w nich. Właściwie to w nią. Była łudząco podobna do mnie.

Zrozumiałam.

Zaśmiałam się. Melodyjnie, głośno.

Usłyszał.

Od razu się od niej oderwał i zrzucił ją z kolan. Nie była zadowolona z tego faktu, ja owszem. Odwrócił głowę w moim kierunku.

- mogłeś napisać, że tęsknisz.. wtedy nie musiałbyś się zadowalać tą podróbą..

Ponownie się zaśmiałam. Jednak nie tylko ja traciłam zmysły. On również oszalał skoro szukał podobnej do mnie.

Przypomniałam sobie po co tutaj przyszłam, od razu spoważniałam.

Skierowałam wzrok na jego koszulę.

Jak przesiąkła tą dziwką to nie wiem kogo zajebie szybciej.

Nie miał marynarki, co tylko ułatwiło moje zadanie.
Podeszłam do niego pewnie. Usiadłam na nim okrakiem.

- poczekaj chwilę, zaraz będzie Twój.

Uśmiechnęłam się do dziewczyny i zabrałam się za rozpinanie jego koszuli. Nie posłuchała, wyszła od razu. Westchnęłam.

- czego ona nie zrozumiała?

Rozpiełam jego koszulę i zsunęłam z ramion. Chwyciłam ją w dłonie, przysunęłam do twarzy i po raz kolejny zaciągnęłam się jej zapachem.

Cudownie.

- wiesz, że tutaj jestem i zamiast koszuli masz mnie?

Odezwał się w końcu, a ja przypomniałam sobie o jego obecności.

Chyba alkohol dawał się o znaki.

Spojrzałam na jego twarz. Wpatrywał się we mnie uważnie, nawet chyba bał się mrugnąć.

- naprawdę tęskniłeś?

Zapytałam chociaż nie wiedziałam czy na pewno chce znać odpowiedź.

- naprawdę.

Odpowiedział bez zastanowienia. Pocałowałam go. Mocno, zachłannie, tak by mógł poczuć chociaż odrobinę tego co przeżywałam przez te trzy tygodnie bez niego.

- zabierz mnie stąd.

Powiedziałam między pocałunkami, a on położył dłonie na moich biodrach.

- mam ludzi w domu, nie możemy do mnie.

Odpowiedział ledwo odrywając się od moich ust.

- możemy do mnie.

Podniósł mnie, pocałował ostatni raz i postawił na podłogę. Założył marynarkę, ja uparcie trzymałam jego koszulę. Chwycił za dłoń. Wyszliśmy razem z loży, potem z klubu, weszliśmy do auta i pojechaliśmy prosto do mnie.

The Last Mission #1RossettiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz