57

7.8K 257 8
                                    

Hayat.

Poszliśmy wziąć prysznic i położyliśmy się spać. Jutro zapowiadał się ciężki dzień i jeśli mieliśmy umrzeć, wolałam być wypoczęta. Umrę z uśmiechem na ustach bo się wyspałam, a ostatnio gdybym mogła spałabym na okrągło. Ale cóż, nie wszystko można mieć.

Obudziłam się lekko obolała. Bolał mnie tyłek. Ale czy żałowałam? Nie. Chciałam by wszystkie moje pierwsze razy były z Flavio i tak się właśnie stało. Nie miałam go dosyć, wręcz przeciwnie. Oprócz ochoty na spanie, miałam też ochotę na niego. Gdybym mogła nie wychodziłabym wcale z łóżka.

Seks.

Sen.

Seks.

Sen.

I tak w kółko.

Po późnym śniadaniu pakowaliśmy walizki do samochodu. Ostatecznie zdecydowałam, że wezmę tylko dwie co Flavio bardzo pasowało bo nie musiał nieść pięciu. Wsiedliśmy do samochodu. Ruszyliśmy na lotnisko. Takie były plany. Ale zwykle jak człowiek coś planuje to się pierdoli.

Ledwo wyjechaliśmy z posiadłości, a drogę zajechały nam cztery czarne wozy. Z samochodu wyszło kilka mężczyzn, każdy z nich stał z wycelowaną bronią w naszą stronę. Przełknęłam ślinę, śniadanie podeszło mi do gardła.

Rossetti zgasił silnik wiedząc, że się nie przebijemy. To była jedyna droga.

- siedź tutaj.

Powiedział twardo i wyszedł z samochodu. Noga zaczęła mi drżeć z nerwów. Kim oni byli do cholery?! Flavio zaczął coś mówić, jeden z mężczyzn odpowiedział. Nie słyszałam co mówili. Rossetti uniósł ręce w geście poddania i klęknął.

Nie ma chuja! Nie tym razem!

Wiedziałam, że w schowku trzyma dodatkową broń. Wyciągnęłam, przeładowałam spluwę i wyszłam z samochodu.

- jak ktoś ma go zajebać to tylko ja, ale kurwa nie w tym życiu więc wypierdalać!

Wydarłam się wkurwiona i wycelowałam w mężczyzn. Wiedziałam, że nie mam szans ale nie mogłam siedzieć bezczynnie. Wpatrywali się we mnie, nagle jakby zbledli.

- mówiłem ci, że masz zostać w samochodzie.

Warknął Rossetti i rzucił mi wściekłe spojrzenie. Strzeliłam mu pod nogi, jego wyraz twarzy zmienił się na zszokowany.

- mówiłam ci już, że jestem pierdoloną donną więc nie będę siedzieć bezczynnie gdy ty zgrywasz bohatera.

Wysyczałam.

- ja pierdole, nie wiem czy bać się ciebie czy ich..

Przejechał dłonią po twarzy i odruchowo opuścił dłonie.

- słusznie.

Wzruszyłam ramionami i usłyszałam śmiech. Znałam go. Skierowałam wzrok na mężczyznę który zamykał drzwi samochodu. Musiał dopiero wyjść bo wcześniej to nie zauważyłam. Odwrócił się w moją stronę, rzuciłam broń i pobiegłam w jego stronę. Wskoczyłam na niego i się przytuliłam.

- ja pierdole, ty żyjesz.

Przytulił mnie do siebie jednak zaraz mnie puścił. Kamień spadł mi z serca.

- żyje i mam się dobrze, a ty mi musisz wszystko opowiedzieć.

Powiedział Kerem. Spojrzałam na niego i zaraz na resztę mężczyzn.

- opuśćcie tą broń złamasy.

Powiedziałam stanowczo i też tak zrobili. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na Rossetti.

- widzisz? D O N N A.

Przeliterowałam i się zaśmiałam. Podszedł do mnie i mnie objął.

- zauważyłem.

Tym razem to on się zaśmiał i pocałował w czoło. Yavuz patrzył na nas i widziałam, że próbuje poukładać sobie wszystko w głowie.

- nie miał być martwy?

Zapytał a ja wzruszyłam ramionami.

- no miał ale nie wyszło.

Uśmiechnęłam się, a obrażony Flavio wbił mi palec między żebra na co znów się zaśmiałam.

The Last Mission #1RossettiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz