30

9K 286 30
                                    

Cały czas zastanawiałam się jak napisać ten rozdział i zdecydowałam, że będzie on wyglądał tak a nie inaczej. Wszystko jest opisane w skrócie - w późniejszych rozdziałach będzie opisane dokładniej - też z perspektywy Hayat.
Więcej nie mogę zdradzić. 😈

Hayat.

Pierwszy dzień przespałam. Nie wiem kiedy przylecieliśmy, nie wiem kiedy wniósł mnie do domku, kiedy położył do łóżka. Nie wiem nic.

Wiem tylko, że już nigdy nie wezmę do ust żadnych orzeszków.

Drugi dzień dochodziłam do siebie. Wszystko mnie bolało. Myślałam, że coś zżera mnie od środka i chce wyjść.

Rossetti cały czas dzielnie przy mnie trwał i jeszcze dzielniej wysłuchiwał mojego marudzenia i przeklinania go, dlaczego mnie nie powstrzymał.

Trzeci dzień czułam się jak nowo narodzona. Dopiero wtedy zorientowałam się, że zabrał mnie na pierdoloną wyspę Vaadhoo.

Wieczorem zabrał mnie na plażę, woda wyglądała jak gwieździste niebo. Włączył muzykę, rozłożył koc i jedzenie. Tańczyliśmy na piasku do Dark Paradise Lany Del Rey. Śpiewał mi do ucha, nie wypuszczał z objęć, jakby bał się, że to nasze ostatnie dni razem.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak bardzo ta piosenka dotyczy nas.

Czwartego dnia nie wychodziliśmy z łóżka. Właściwie zrobiliśmy to w każdym pomieszczeniu, na tarasie, na plaży i w wodzie.

Piątego dnia ponownie poszliśmy na plażę, tym razem się kąpać i poopalać.

Dowiedział się, że nie miałam dzieciństwa.

Wziął mnie jak dziecko na barana, goniliśmy się po piasku, nawet zrobiliśmy zamek.

Zabrał mnie na przejażdżkę i śpiewaliśmy w aucie ride - twenty one pilots. Oczywiście ja zaczęłam, ale on w końcu dołączył.

Zrobiliśmy sobie wspólny tatuaż. To był nasz pierwszy.

Yin i Yang.

I piątego dnia zrozumiałam, że go kocham.

Szóstego dnia zapytałam go o Hayat.

- wiesz.. ciągle chodzi mi po głowie ta dziewczyna.

Przestał na chwilę gładzić moje plecy, zaraz jednak kontynuował i zapytał spokojnie.

- która?

Wiedziałam, że wie o co mi chodzi inaczej by tak nie zareagował.

- Hayat.

Odpowiedziałam równie spokojnie. Uniosłam głowę by spojrzeć na jego twarz, on leżał i wpatrywał się w sufit. Położyłam głowę ponownie na jego klatce piersiowej i słuchałam bicia serca.

- mój ojciec przyjaźnił się z jej ojcem jednak się tym nie chwalili, w tym świecie to nie jest dobry pomysł. Ponoć znali się od dziecka, wiesz, trochę jak kumple z piaskownicy ale nie była to piaskownica tylko strzelnica. Już wtedy obiecali sobie, że gdyby mieli rodziny i któremuś by się coś stało, zaopiekują się nimi.

Nie mówiłam nic, nie chciałam by przerywał. Chciałam by skończył. Nie wiedziałam czy mu wierzyć, ale nie miał podstaw by kłamać.

- tak czy siak.. kiedy miałem czternaście lat moja matka zmarła, ojciec nie chciał innej więc było pewne, że przejmę to ja. Chciał się pochwalić mną przyjacielowi. Pojechaliśmy do Turcji. Siedzieliśmy w jego gabinecie, rozmawialiśmy we trójkę, aż przyszła... Nie.. nie przyszła. Ona wpadła jak niezapowiedziana burza ze szczeniakiem w ręku, cieszyła się jak głupia i nazwała go tatą. Był lekko zmieszany, w końcu jeszcze się nie pochwalił, że ma córkę. Miała może z cztery, pięć lat. Poszła się bawić z psem, a jej ojciec tłumaczył, że trzymał ją w tajemnicy bo nie chce jej narażać na niebezpieczeństwo tego świata.

Z trudem powstrzymywałam łzy. Pamiętam ten dzień dokładnie, to on tam był razem z ojcem.

- wróciliśmy z ojcem do Włoch. Nie poruszaliśmy już tego tematu, sam nie mówił, ja też nie pytałem. Z ojcem Hayat spotykali się rzadko ale prawie co tydzień do siebie dzwonili. Mój ojciec miał raka. Trzy lata temu, tydzień przed swoją śmiercią dał mi teczkę i kazał ją odnaleźć i się nią zaopiekować. On obiecał to swojemu przyjacielowi, a ja obiecałem to jemu. On szukał jej siedem lat, ja szukam trzy.

Skończył swoją opowieść. Łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach co poczuł na swojej nagiej klatce piersiowej. Usiadł i złapał moją twarz w dłonie.

- hej, dlaczego płaczesz?

Zapytał z wyraźną troską w głosie i ta sama troska biła z jego oczu.

Chciałam krzyczeć. Nic nie rozumiałam, skoro nie on to kto.

- to.. to przykre.

Wytarł kciukami moje łzy i przytulił do siebie.

Nie płakałam od śmierci Happiego, nie potrafiłam. A on doprowadził mnie do łez i miałam dziwne wrażenie, że to dopiero początek moich łez, że prawdziwy powód do płaczu dopiero nadejdzie.

Naprawdę chciałam mu powiedzieć kim jestem ale wiedziałam, że będę musiała mu też powiedzieć dlaczego do niego przyszłam i podałam się za kogoś innego. Nie potrafiłam, nie zniosłabym nienawiści z jego strony, już nie. Nie gdy w grę weszły uczucia.

Miał mnie całą.
Umysł, ciało i serce.
Miał moją duszę.

Siódmego dnia żałowałam, że przez moją głupotę straciliśmy dwa pierwsze dni. Musieliśmy już wracać, a ja tak bardzo chciałam żebyśmy jeszcze zostali. Byłam gotowa go błagać ale właśnie dostał telefon od Dario.

- przecież mówiłem Ci, że masz nie dzwonić, że wszystkim zajmę się jak wrócimy.

Usłyszałam gdy mówił do słuchawki kiedy się pakowałam.

- to ważne, mamy to zdjęcie i wydaje mi się, że..

Usłyszałam po drugiej stronie telefonu. Jakie zdjęcie? O co chodzi? Rossetti wziął głęboki oddech, przerwał mu od razu.

- nie chce wiedzieć, powiedziałem, że porozmawiamy jak wrócę. Będę wieczorem.

I tyle z rozmowy. Rozłączył się i zaczął pakować dalej swoje walizki.

The Last Mission #1RossettiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz